X Górska rowerowa pielgrzymka z Rzeszowa do Dębowca - 4 dzień - Kotań - Dębowiec
Niedziela, 16 września 2012 Kategoria do 50 km, Rzeszów - Dębowiec 2012
Km: | 30.42 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:48 | km/h: | 16.90 |
Pr. maks.: | 55.56 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
: | kcal | Podjazdy: | 230m | Sprzęt: Accent Nodrcapp | Aktywność: Jazda na rowerze |
Mapa i profil trasy:
Ponieważ była to ostatnia noc, niektórych rano czeka niemiła niespodzianka.
Rano musimy się szybko zbierać w drogę. Musimy być o 10 w Dębowcu. Wyjeżdżamy o 6 rano. Pogoda rano nie rozpieszcza, jest chłodno. Wszyscy rozgrzewamy się na podjeździe na przełęcz Hałbowską (540 m n.p.m).
Jak się później okazało dojazd rowerem do Dębowca i autem do Rzeszowa to był pryszcz. Największe przygody przeżyłem w pociągu do Wrocławia.
Po drodze jeszcze zatrzymujemy się w Nowym Żmigrodzie, gdzie znajduję się sarkofag z relikwiami bł. księdza Władysława Findysza
Parę minut po 10 jesteśmy już w Dędowcu. Teraz czekamy na pieszą pielgrzymkę i uroczysty wjazd do Dębowca. O 11 zaczyna się Eucharystia.
Po mszy św. Mamy jeszcze trochę czasu na obiad I pożegnanie się z innymi uczestnikami pielgrzymki.
Na mszy pojawia się Ania z Kingą .
Po obiedzie i spakowaniu się do samochodów ruszamy do Rzeszowa autem. Po drodze mijamy wielu uczestników pielgrzymki, którzy zdecydowali się na powrót rowerami do Rzeszowa. Ja nie mogłem sobie na takie cos pozwolić. Rano musiałem być we Wrocławiu w pracy.
Zostałem odwieziony samochodem pod sam dworzec PKP. W kasie okazuję, że nie mogę kupić biletu na pociąg TLK z Rzeszowa do Wrocławia. Musze jechać osobowym na Kraków Płaszów i tam wsiąść w kolejny TLK ,w którym rzekomo będę mógł przewieść rower. Na Płaszowie okazuje się, że nie mogę kupić biletu na rower na pociąg do Wrocławia. Już zaczynam myśleć o jakimś noclegu w Krakowie. Ale w końcu siłą argumentu zmuszam Panią w kasie do sprzedania mi biletu na moją wyraźną prośbę i odpowiedzialność. Jeszcze jej się trochę obrywa ode mnie za politykę i jakość usług świadczonych przez PKP. Pani w kasie jeszcze zaznacza na bilecie, że bilet na rower został sprzedany na moje wyraźne życzenie. Przynajmniej nie kupuje miejscówki, bo zaznaczam, że nie będę siedzieć w przedziale skoro nie ma przedziału dla rowerów. Tak wsiadam do pociągu i dojeżdżam na Kraków Główny. Tam dostawiają nowy wagon więc muszę przesiąść się do ostatniego wagonu. Ponieważ w wagonie jest mało ludzi, zajmuję miejsce w ostatnim przedziale. W międzyczasie przychodzi konduktorka, która jeszcze każe mi kupić miejscówkę za 5 zł.
Ponieważ była to ostatnia noc, niektórych rano czeka niemiła niespodzianka.
Rano musimy się szybko zbierać w drogę. Musimy być o 10 w Dębowcu. Wyjeżdżamy o 6 rano. Pogoda rano nie rozpieszcza, jest chłodno. Wszyscy rozgrzewamy się na podjeździe na przełęcz Hałbowską (540 m n.p.m).
Jak się później okazało dojazd rowerem do Dębowca i autem do Rzeszowa to był pryszcz. Największe przygody przeżyłem w pociągu do Wrocławia.
Po drodze jeszcze zatrzymujemy się w Nowym Żmigrodzie, gdzie znajduję się sarkofag z relikwiami bł. księdza Władysława Findysza
Parę minut po 10 jesteśmy już w Dędowcu. Teraz czekamy na pieszą pielgrzymkę i uroczysty wjazd do Dębowca. O 11 zaczyna się Eucharystia.
Po mszy św. Mamy jeszcze trochę czasu na obiad I pożegnanie się z innymi uczestnikami pielgrzymki.
Na mszy pojawia się Ania z Kingą .
Po obiedzie i spakowaniu się do samochodów ruszamy do Rzeszowa autem. Po drodze mijamy wielu uczestników pielgrzymki, którzy zdecydowali się na powrót rowerami do Rzeszowa. Ja nie mogłem sobie na takie cos pozwolić. Rano musiałem być we Wrocławiu w pracy.
Zostałem odwieziony samochodem pod sam dworzec PKP. W kasie okazuję, że nie mogę kupić biletu na pociąg TLK z Rzeszowa do Wrocławia. Musze jechać osobowym na Kraków Płaszów i tam wsiąść w kolejny TLK ,w którym rzekomo będę mógł przewieść rower. Na Płaszowie okazuje się, że nie mogę kupić biletu na rower na pociąg do Wrocławia. Już zaczynam myśleć o jakimś noclegu w Krakowie. Ale w końcu siłą argumentu zmuszam Panią w kasie do sprzedania mi biletu na moją wyraźną prośbę i odpowiedzialność. Jeszcze jej się trochę obrywa ode mnie za politykę i jakość usług świadczonych przez PKP. Pani w kasie jeszcze zaznacza na bilecie, że bilet na rower został sprzedany na moje wyraźne życzenie. Przynajmniej nie kupuje miejscówki, bo zaznaczam, że nie będę siedzieć w przedziale skoro nie ma przedziału dla rowerów. Tak wsiadam do pociągu i dojeżdżam na Kraków Główny. Tam dostawiają nowy wagon więc muszę przesiąść się do ostatniego wagonu. Ponieważ w wagonie jest mało ludzi, zajmuję miejsce w ostatnim przedziale. W międzyczasie przychodzi konduktorka, która jeszcze każe mi kupić miejscówkę za 5 zł.