Pomorze 2011 - dzień 13 - Rewal - Międzyzdroje
Niedziela, 7 sierpnia 2011 Kategoria > 50 km, Pomorze 2011, Wyprawy, Jubileusze
Km: | 63.85 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 04:00 | km/h: | 15.96 |
Pr. maks.: | 36.50 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
: | kcal | Podjazdy: | 150m | Sprzęt: Accent Nodrcapp | Aktywność: Jazda na rowerze |
Trasa:
Rewal – Trzęsacz – Pustkowo – Pobierowo – Łukęcin – Dziwnówek – Dziwnów – Międzywodzie – Wisełka -Międzyzdroje
Mapa i profil trasy:
Trzęsacz ...
... to niezwykłe miejsce, jedyne w swoim rodzaju na bałtyckim wybrzeżu.
Niesamowita historia kościoła w Trzęsaczu - położonego kiedyś 1800 m od brzegów morza a dzisiaj stojącego już na krawędzi klifu ...
... zabytku, który jest niepowtarzalnym świadectwem odwiecznych zmagań człowieka z żywiołami
... miejscem, w którym historia przeplata się z legendami
... położonym na 15 południku, wyznaczającym czas środkowoeuropejski.
... najbardziej urokliwe miejsce na Pomorzu Zachodnim
Ostatni dzień wyprawy. Czas wracać do domu. Szkoda, że to już koniec. Dopero co się rozkręciłem a tu trzeba wracać do domu. Już nawet nie chce mi się myśleć, że jutro będę musiał być o tej porze już w pracy. W sumie to powinno się dostawać 3 tygodnie urlopu bo 2 tyg. To jest zdecydowanie za mało. Wyjeżdżam o 7:30. Mam zamiar zaliczyć do końca szlak rowerowy do Świnoujścia i zdążyć na wcześniejszy pociąg do Wrocławia.
Z Rewala kieruję się do Trzęsacza. Tam odwiedzam dobrze mi znane miejsca z weekendów spędzonych tu z mamą w dwóch poprzednich latach. Tu mijam 15 południk.
Za Trzęsaczem z drogi asfaltowej wjeżdżam w teren. Przez Pustkowo, Pobierowo i Łukęcin dojeżdżam do Dziwnówka. Już w terenie zaczyna kropić a ja na moje nieszczęście zaczynam gubić drogę i często jadę na wyczucie. W Dziwnówku łapie mnie ulewa. Zatrzymuję się w barze i mam chwilę czasu na kawę. Podejmuję decyzję, że nie jadę dalej szlakiem tylko główną drogą, którą dojeżdżam do Międzyzdrojów. W terenie może być wszędzie błoto i taka jazda nie ma najmniejszego sensu. Ten deszcz mnie już załamał i tracę ochotę na dalszą jazdę. Odpuszczam sobie latarnie w Wisełce i Świnoujściu. Na 15 latarni na polskim Wybrzeżu udało mi się zobaczyć 13. Dwie ostatnie zostawię sobie na inny raz. Wtedy tez udam się dalej w stronę Sasnitz i na Bornholm, ale ta wyprawa to już będzie inna opowieść.
Postanawiam pojechać wcześniejszym pociągiem. Nie chcę mi się jechać w nocy zwłaszcza, że ten pociąg nie ma przedziału dla rowerów. Z Dziwnówka jadę główną drogą do Międzyzdrojów. Ruch na drodze niewielki, za to droga to cały czas podjazdy i zjazdy. To tak na koniec, żeby dobrze zapamiętać tą wyprawę. W Międzyzdrojach mam jeszcze 1,5 godziny do pociągu. Jadę zobaczyć jeszcze molo i mogę uznać wyprawę za zakończoną. Ostatnie spojrzenie na morze i jak w tej piosence mogę powiedzieć „Żegnaj lato na rok”.
Na Dworcu kupuję bilet i czekam na pociąg. Mam jeszcze czas na małe zakupy i dużą porcję frytek.
Kupuje jeszcze jakieś jedzenie na drogę zjadam porcję frytek w barze na dworcu i idę na peron. Na dworcu czeka jeszcze dwóch innych rowerzystów, którzy jadą też do Wrocławia. Po wejściu do pociągu zaczynam szukać przedziału dla rowerów. Spotykam konduktorkę i wywiązuje się bardzo niemiła rozmowa. W sumie wiedziałem, że nie ma przedziału dla pociągów ale dla pewności spytałem się konduktorki:
- Czy jest przedział dla rowerów?
- Nie ma.
- To czemu w rozkładzie jest napisane, że jest a nie ma? Jak ja mam teraz jechać do domu tyle godzin? Kto mi zwróci pieniądze, jak mi ktoś ukradnie rower? – zasypuję ją pytaniami coraz bardziej się nakręcając.
- Nic Panu na to nie poradzę,
-W takim razie przypinam go do drzwi i do toalety ani do wagonu nikt tędy nie wejdzie – informuję Panią konduktor.
- Dobrze, nie ma problemu. – odpowiada cały czas spokojnym głosem.
Ale na końcu to mnie rozwaliła tekstem jak powiedziała, że na moim miejscu to nie woziłaby roweru w pociągu. W sumie fajna reklama usług PKP. Nie ma to jak pracownik, który zniechęca do korzystania z usług swojego Pracodawcy. A może ona obiektywnie wie co się dzieje, na PKP i ostrzega mnie przed takimi sytuacjami. W sumie to już sam nie wiem. Ale tak naprawdę to powinienem był zażądać od PKP zwrotu pieniędzy za bilet rowerowy ale stwierdziłem, ze ta gra nie jest warta świeczki. W sumie to: Pięknie K…a Pięknie, Popsują Każdą Podróż.
Po drodze do pociągu wsiada młodzież wracająca z Woodstocku i w załadowanym pociągu dojeżdżam do Wrocławia. Młodzi zachowywali się dobrze ale PKP przez takich jak oni to chyba kiedyś zbankrutuje. Większość to chyba nie w zwyczaju kupować biletów.
13 dni wprawy minęło szybko. Aż żal wracać do domu. Pierwszy raz w życiu wybrałem się sam na tak długą wyprawę. Mimo paru deszczowych dni i nie dojechaniu na rowerze nad morze to i tak jestem zadowolony. Teraz czas wrócić do rzeczywistości. Skończy się spanie pod namiotem, w schroniskach, jedzenie śniadania pod sklepem, szukania na mapie ciekawych miejsc do zobaczenie. Na to wszystko co dodaje uroku na wyprawie i tworzy ciekawy klimat będę musiał poczekać cały rok. I znów przyjdzie wiosna i zacznę znowu planować kolejna wyprawę. Dzięki tej wyprawie mogę powiedzieć, że te rok pod względem rowerowym będzie bardzo udany. Znowu będę żyć wspomnieniami do następnej wyprawy.
A następna wyprawa to już będzie całkiem inna opowieść.
Już 6000 km w tym roku.
Rewal – Trzęsacz – Pustkowo – Pobierowo – Łukęcin – Dziwnówek – Dziwnów – Międzywodzie – Wisełka -Międzyzdroje
Mapa i profil trasy:
Trzęsacz ...
... to niezwykłe miejsce, jedyne w swoim rodzaju na bałtyckim wybrzeżu.
Niesamowita historia kościoła w Trzęsaczu - położonego kiedyś 1800 m od brzegów morza a dzisiaj stojącego już na krawędzi klifu ...
... zabytku, który jest niepowtarzalnym świadectwem odwiecznych zmagań człowieka z żywiołami
... miejscem, w którym historia przeplata się z legendami
... położonym na 15 południku, wyznaczającym czas środkowoeuropejski.
... najbardziej urokliwe miejsce na Pomorzu Zachodnim
Ostatni dzień wyprawy. Czas wracać do domu. Szkoda, że to już koniec. Dopero co się rozkręciłem a tu trzeba wracać do domu. Już nawet nie chce mi się myśleć, że jutro będę musiał być o tej porze już w pracy. W sumie to powinno się dostawać 3 tygodnie urlopu bo 2 tyg. To jest zdecydowanie za mało. Wyjeżdżam o 7:30. Mam zamiar zaliczyć do końca szlak rowerowy do Świnoujścia i zdążyć na wcześniejszy pociąg do Wrocławia.
Mój kepming© biker81
Z Rewala kieruję się do Trzęsacza. Tam odwiedzam dobrze mi znane miejsca z weekendów spędzonych tu z mamą w dwóch poprzednich latach. Tu mijam 15 południk.
Widok na morze ze ścieżki rowerowej© biker81
Na punkcie widokowym w Trzęsaczu© biker81
Na punkcie widokowym w Trzęsaczu© biker81
Ruiny kościoła w Trzęsaczu© biker81
Ruiny - inne ujęcie© biker81
Za Trzęsaczem z drogi asfaltowej wjeżdżam w teren. Przez Pustkowo, Pobierowo i Łukęcin dojeżdżam do Dziwnówka. Już w terenie zaczyna kropić a ja na moje nieszczęście zaczynam gubić drogę i często jadę na wyczucie. W Dziwnówku łapie mnie ulewa. Zatrzymuję się w barze i mam chwilę czasu na kawę. Podejmuję decyzję, że nie jadę dalej szlakiem tylko główną drogą, którą dojeżdżam do Międzyzdrojów. W terenie może być wszędzie błoto i taka jazda nie ma najmniejszego sensu. Ten deszcz mnie już załamał i tracę ochotę na dalszą jazdę. Odpuszczam sobie latarnie w Wisełce i Świnoujściu. Na 15 latarni na polskim Wybrzeżu udało mi się zobaczyć 13. Dwie ostatnie zostawię sobie na inny raz. Wtedy tez udam się dalej w stronę Sasnitz i na Bornholm, ale ta wyprawa to już będzie inna opowieść.
Ścieżka rowerowa do Dziwnówka© biker81
Ścieżka rowerowa do Dziwnówka© biker81
Ulewa w Dziwnówku© biker81
Ciągle pada© biker81
Mała latarnia w Dziwnówku© biker81
Zatoka Wrzosowska© biker81
Zatoka Wrzosowska© biker81
Postanawiam pojechać wcześniejszym pociągiem. Nie chcę mi się jechać w nocy zwłaszcza, że ten pociąg nie ma przedziału dla rowerów. Z Dziwnówka jadę główną drogą do Międzyzdrojów. Ruch na drodze niewielki, za to droga to cały czas podjazdy i zjazdy. To tak na koniec, żeby dobrze zapamiętać tą wyprawę. W Międzyzdrojach mam jeszcze 1,5 godziny do pociągu. Jadę zobaczyć jeszcze molo i mogę uznać wyprawę za zakończoną. Ostatnie spojrzenie na morze i jak w tej piosence mogę powiedzieć „Żegnaj lato na rok”.
Molo w Międzyzdrojach© biker81
W Międzyzdrojach© biker81
Ostatnie spojrzenie na morze© biker81
Molo w Międzyzdrojach© biker81
Do zobaczenia za rok© biker81
Kuter rybacki© biker81
Na Dworcu kupuję bilet i czekam na pociąg. Mam jeszcze czas na małe zakupy i dużą porcję frytek.
Dworzec kolejowy© biker81
Ciekawe jaki to pociąg ?© biker81
Kupuje jeszcze jakieś jedzenie na drogę zjadam porcję frytek w barze na dworcu i idę na peron. Na dworcu czeka jeszcze dwóch innych rowerzystów, którzy jadą też do Wrocławia. Po wejściu do pociągu zaczynam szukać przedziału dla rowerów. Spotykam konduktorkę i wywiązuje się bardzo niemiła rozmowa. W sumie wiedziałem, że nie ma przedziału dla pociągów ale dla pewności spytałem się konduktorki:
- Czy jest przedział dla rowerów?
- Nie ma.
- To czemu w rozkładzie jest napisane, że jest a nie ma? Jak ja mam teraz jechać do domu tyle godzin? Kto mi zwróci pieniądze, jak mi ktoś ukradnie rower? – zasypuję ją pytaniami coraz bardziej się nakręcając.
- Nic Panu na to nie poradzę,
-W takim razie przypinam go do drzwi i do toalety ani do wagonu nikt tędy nie wejdzie – informuję Panią konduktor.
- Dobrze, nie ma problemu. – odpowiada cały czas spokojnym głosem.
Ale na końcu to mnie rozwaliła tekstem jak powiedziała, że na moim miejscu to nie woziłaby roweru w pociągu. W sumie fajna reklama usług PKP. Nie ma to jak pracownik, który zniechęca do korzystania z usług swojego Pracodawcy. A może ona obiektywnie wie co się dzieje, na PKP i ostrzega mnie przed takimi sytuacjami. W sumie to już sam nie wiem. Ale tak naprawdę to powinienem był zażądać od PKP zwrotu pieniędzy za bilet rowerowy ale stwierdziłem, ze ta gra nie jest warta świeczki. W sumie to: Pięknie K…a Pięknie, Popsują Każdą Podróż.
Po drodze do pociągu wsiada młodzież wracająca z Woodstocku i w załadowanym pociągu dojeżdżam do Wrocławia. Młodzi zachowywali się dobrze ale PKP przez takich jak oni to chyba kiedyś zbankrutuje. Większość to chyba nie w zwyczaju kupować biletów.
13 dni wprawy minęło szybko. Aż żal wracać do domu. Pierwszy raz w życiu wybrałem się sam na tak długą wyprawę. Mimo paru deszczowych dni i nie dojechaniu na rowerze nad morze to i tak jestem zadowolony. Teraz czas wrócić do rzeczywistości. Skończy się spanie pod namiotem, w schroniskach, jedzenie śniadania pod sklepem, szukania na mapie ciekawych miejsc do zobaczenie. Na to wszystko co dodaje uroku na wyprawie i tworzy ciekawy klimat będę musiał poczekać cały rok. I znów przyjdzie wiosna i zacznę znowu planować kolejna wyprawę. Dzięki tej wyprawie mogę powiedzieć, że te rok pod względem rowerowym będzie bardzo udany. Znowu będę żyć wspomnieniami do następnej wyprawy.
A następna wyprawa to już będzie całkiem inna opowieść.
Już 6000 km w tym roku.
komentarze
Fajnie się czytało relację.
Nieźle Ci ta wyprawa wyszła. WrocNam - 20:16 piątek, 30 grudnia 2011 | linkuj
Nieźle Ci ta wyprawa wyszła. WrocNam - 20:16 piątek, 30 grudnia 2011 | linkuj
W Rewalu wyjątkowo wąska ta plaża. Z kolei w Międzyzdrojach pięknie. Jednak trochę się różni to zachodnie wybrzeże od wschodniego. Koniecznie będę musiał kiedyś zajrzeć w tamte rejony jeszcze :) A tak w ogóle to gratuluje mocno osiągnięcia sukcesu. Nie lada wyczyn!
completny - 19:39 czwartek, 29 grudnia 2011 | linkuj
Niezła relacja i jeszcze lepsza wyprawa !!
Pozdr iskierka84 - 18:37 czwartek, 29 grudnia 2011 | linkuj
Komentuj
Pozdr iskierka84 - 18:37 czwartek, 29 grudnia 2011 | linkuj