Wpisy archiwalne w kategorii
Pomorze 2011
Dystans całkowity: | 1443.57 km (w terenie 2.50 km; 0.17%) |
Czas w ruchu: | 81:06 |
Średnia prędkość: | 17.80 km/h |
Maksymalna prędkość: | 46.10 km/h |
Suma podjazdów: | 2810 m |
Liczba aktywności: | 13 |
Średnio na aktywność: | 111.04 km i 6h 14m |
Więcej statystyk |
Pomorze 2011 - Dzień 3 - Międzyrzecz - Trzcianka
Czwartek, 28 lipca 2011 Kategoria > 100 km, > 50 km, Pomorze 2011, Wyprawy
Km: | 143.04 | Km teren: | 2.50 | Czas: | 07:04 | km/h: | 20.24 |
Pr. maks.: | 35.90 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
: | kcal | Podjazdy: | 270m | Sprzęt: Accent Nodrcapp | Aktywność: Jazda na rowerze |
Trasa:
Międzyrzecz – Bobowicko – Pszczew – Stoki – Dormowo – Gorzyń – Międzychód – Grotów – drezdenko – Stare Bielice – Krzyż Wlkp. – Lubcz Mały – Herburtowo – Marianowo – Wieleń Północny – Folsztyn – Nowe Dwory – Jędrzejowo – Gajewo – Runowo – Siedlisko Czarnkowskie - Trzcianka
Mapa i profil trasy:
Wyjeżdżam parę minut po 7. Staram się cały czas wyruszać jak najwcześniej dzięki temu mam więcej czasu na jazdę na zwiedzanie. Trochę za wcześnie jestem w Pszczewie. Myślałem że coś pozwiedzam w tym mieście ale wszystko jest pozamykane.










W Stokach oprócz kościoła do obejrzenia jest jeszcze pomnikowy wiąz o obwodzie 450 cm ale nie mogę go odnaleźć. Tu kończy się województwo lubuskie i zaczyna w woj. wielkopolskie. Za wsią wjeżdżam na drogę, która jest w przewodniku jest opisana jako „uszlachetniona droga gruntowa”. Tylko szkoda, że ją uszlachetnili zbyt dużą ilością piasku. Na szczęście będzie to jedyny odcinek terenowy tego dnia.







Z Międzychodu jadę do Drezdenka drogą przecinająca Puszczę Notecką. W Sowiej Górze z powrotem wjeżdżam do woj. lubuskiego, które na dobre opuszczę za Krzyżem Wlkp. Ta droga jest bardzo monotonna. Cały czas las i nic więcej do oglądania. Jedyną atrakcją po drodze są nowopowstające odwierty szukająca gazu i ropy. Podjeżdżam pod bramę wjazdową ale ochroniarz mnie zatrzymuje pytaniem, czy ja nie pomyliłem drogi. Mówię mu, że nie pomyliłem a chciałem tylko z bliska zobaczyć jak to wygląda. Po krótkiej rozmowie jadę dalej.









W Drezdenku robię przerwę na obiad i zwiedzanie miasta. Mam spore problemy z wyjazdem z miasta i po dłuższej chwili jeżdżenia i pytania miejscowych drogę w końcu udaje m się opuścić miasto.





Za Drezdenkiem przejeżdżam przez Noteć i teraz będę jechać jej doliną do Gajewa.










W Gajewie zatrzymuję się pod sklepem na małe zakupy. Dzwonie do mamy i składam jej życzenia urodzinowe. Widzę, że nadchodzą deszczowe chmury. W międzyczasie zaczyna kropić. Myślę, że to przelotne opady. Po chwili ruszam dalej. Nie ujechałem daleko i zaczyna padać mocniej. Nie decyduję się jednak wracać pod sklep. Po chwili jest już oberwanie chmury. Chowam mapy do torby. Mapy jednak mocno przemokły i wieczorem czeka je suszenie. Droga wiedzie przez las więc nawet nie mam gdzie się zatrzymać. Po paru kilometrach przestaje padać. Jestem całkowicie przemoczony.
W Trzciance postanawiam szukać noclegu. Nie chcę ryzykować dziś noclegiem w namiocie. Chciałem zatrzymać się gdzieś nad jeziorem. Pogoda niepewna a ja chce jechać dalej. Na następny dzień zapowiadają deszcze. Wstępuję do księgarni żeby uzupełnić brakujące mapy, jednak nic nie znajduję. Pytam się tylko, gdzie tu można znaleźć nocleg. Pani mnie informuje, że jest tu pensjonat, w którym można znaleźć tani nocleg. Nie zastanawiając się długo postanawiam tam pojechać.
Pensjonat mieści się z starym wielorodzinnym domu. Właścicielka okazuję się być bardzo sympatyczną osobą. Dostaję do swojej dyspozycji 3-pokojowe mieszkanie z łazienką i kuchnią. Za nocleg płacę 25 zł.
Wieczorem mam czas na suszenie rzeczy i zrobienie zakupów. Sam już nie wiem co mam sądzić o tej pogodzie. Nie wiem czy jechać dalej rowerem czy wsiąść w pociąg dojechać nad morze. Plan dojechania na rowerze nad morze będzie trzeba odłożyć na inny termin. Teraz już nie myślę o rowerze. Staram się odpocząć i nabrać siły na następny dzień. Dopada mnie syndrom dnia trzeciego. Powoli zaczyna doskwierać samotność. Ale ktoś mi kiedyś powiedział, ze najgorsze są pierwsze trzy dni z samym sobą potem już jest z górki. Nie ma już takiej euforii i radości. Jutro na pewno zrobię mało kilometrów.
Chce już być nad morzem.
1430
Międzyrzecz – Bobowicko – Pszczew – Stoki – Dormowo – Gorzyń – Międzychód – Grotów – drezdenko – Stare Bielice – Krzyż Wlkp. – Lubcz Mały – Herburtowo – Marianowo – Wieleń Północny – Folsztyn – Nowe Dwory – Jędrzejowo – Gajewo – Runowo – Siedlisko Czarnkowskie - Trzcianka
Mapa i profil trasy:
Wyjeżdżam parę minut po 7. Staram się cały czas wyruszać jak najwcześniej dzięki temu mam więcej czasu na jazdę na zwiedzanie. Trochę za wcześnie jestem w Pszczewie. Myślałem że coś pozwiedzam w tym mieście ale wszystko jest pozamykane.

Droga do Pszczewa© biker81

Droga do Pszczewa© biker81

Pszczew© biker81

Pszczew© biker81

Muzeum “Dom Szewca” w Pszczewie© biker81

Kościół w Pszczewie© biker81

Przedrożne widoki© biker81

Droga do Stoków© biker81

Przydrożne widoki© biker81

Bocian w gnieźdźie© biker81
W Stokach oprócz kościoła do obejrzenia jest jeszcze pomnikowy wiąz o obwodzie 450 cm ale nie mogę go odnaleźć. Tu kończy się województwo lubuskie i zaczyna w woj. wielkopolskie. Za wsią wjeżdżam na drogę, która jest w przewodniku jest opisana jako „uszlachetniona droga gruntowa”. Tylko szkoda, że ją uszlachetnili zbyt dużą ilością piasku. Na szczęście będzie to jedyny odcinek terenowy tego dnia.

Kościół w Stokach© biker81

Figurki© biker81

Figurki© biker81

Droga terenowa© biker81

Przedrożne widoki© biker81

Przedrożne widoki© biker81

Przedrożne widoki© biker81
Z Międzychodu jadę do Drezdenka drogą przecinająca Puszczę Notecką. W Sowiej Górze z powrotem wjeżdżam do woj. lubuskiego, które na dobre opuszczę za Krzyżem Wlkp. Ta droga jest bardzo monotonna. Cały czas las i nic więcej do oglądania. Jedyną atrakcją po drodze są nowopowstające odwierty szukająca gazu i ropy. Podjeżdżam pod bramę wjazdową ale ochroniarz mnie zatrzymuje pytaniem, czy ja nie pomyliłem drogi. Mówię mu, że nie pomyliłem a chciałem tylko z bliska zobaczyć jak to wygląda. Po krótkiej rozmowie jadę dalej.

Szlak Stu Jezior© biker81

Nadwarciański Szlak Rowerowy© biker81

Warta w Międzychodzie© biker81

Droga do Drezdenka© biker81

Miejsce odwiertów© biker81

Małe zbliżenie© biker81

Przetwórnia gazu i ropy© biker81

Przetwórnia gazu i ropy© biker81

Droga do Drezdenka© biker81
W Drezdenku robię przerwę na obiad i zwiedzanie miasta. Mam spore problemy z wyjazdem z miasta i po dłuższej chwili jeżdżenia i pytania miejscowych drogę w końcu udaje m się opuścić miasto.

Drezdenko© biker81

Drezdenko© biker81

Wciąż na szlaku© biker81

Drezdenko© biker81

Drezdenko© biker81
Za Drezdenkiem przejeżdżam przez Noteć i teraz będę jechać jej doliną do Gajewa.

Tej drogi szukałem© biker81

Noteć w Drezdenku© biker81

Przydrożne widoki© biker81

Przydrożne widoki© biker81

Przydrożne widoki© biker81

Przydrożne widoki© biker81

Wiejska zabudowa© biker81

Wiejska zabudowa© biker81

Kościół drewniany© biker81

Przydrożne widoki© biker81
W Gajewie zatrzymuję się pod sklepem na małe zakupy. Dzwonie do mamy i składam jej życzenia urodzinowe. Widzę, że nadchodzą deszczowe chmury. W międzyczasie zaczyna kropić. Myślę, że to przelotne opady. Po chwili ruszam dalej. Nie ujechałem daleko i zaczyna padać mocniej. Nie decyduję się jednak wracać pod sklep. Po chwili jest już oberwanie chmury. Chowam mapy do torby. Mapy jednak mocno przemokły i wieczorem czeka je suszenie. Droga wiedzie przez las więc nawet nie mam gdzie się zatrzymać. Po paru kilometrach przestaje padać. Jestem całkowicie przemoczony.
W Trzciance postanawiam szukać noclegu. Nie chcę ryzykować dziś noclegiem w namiocie. Chciałem zatrzymać się gdzieś nad jeziorem. Pogoda niepewna a ja chce jechać dalej. Na następny dzień zapowiadają deszcze. Wstępuję do księgarni żeby uzupełnić brakujące mapy, jednak nic nie znajduję. Pytam się tylko, gdzie tu można znaleźć nocleg. Pani mnie informuje, że jest tu pensjonat, w którym można znaleźć tani nocleg. Nie zastanawiając się długo postanawiam tam pojechać.
Pensjonat mieści się z starym wielorodzinnym domu. Właścicielka okazuję się być bardzo sympatyczną osobą. Dostaję do swojej dyspozycji 3-pokojowe mieszkanie z łazienką i kuchnią. Za nocleg płacę 25 zł.
Wieczorem mam czas na suszenie rzeczy i zrobienie zakupów. Sam już nie wiem co mam sądzić o tej pogodzie. Nie wiem czy jechać dalej rowerem czy wsiąść w pociąg dojechać nad morze. Plan dojechania na rowerze nad morze będzie trzeba odłożyć na inny termin. Teraz już nie myślę o rowerze. Staram się odpocząć i nabrać siły na następny dzień. Dopada mnie syndrom dnia trzeciego. Powoli zaczyna doskwierać samotność. Ale ktoś mi kiedyś powiedział, ze najgorsze są pierwsze trzy dni z samym sobą potem już jest z górki. Nie ma już takiej euforii i radości. Jutro na pewno zrobię mało kilometrów.
Chce już być nad morzem.
1430
Pomorze 2011 - Dzień 2 - Sława - Międzyrzecz
Środa, 27 lipca 2011 Kategoria > 100 km, > 50 km, Pomorze 2011, Wyprawy
Km: | 107.37 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 05:46 | km/h: | 18.62 |
Pr. maks.: | 36.70 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
: | kcal | Podjazdy: | 130m | Sprzęt: Accent Nodrcapp | Aktywność: Jazda na rowerze |
Trasa:
Sława – Lubogoszcz –Krępina – Lubiatów – Konotop – Lubięcin – Buczków – Młynkowo – Pyrnik – Bojadła – Klecina – Dąbrówka – Kargowa – Babimost – Podmokle Wielkie – Kosieczyn – Zbąszynek – Dąbrówka Wielkopolska – Rogoziniec – Chociszewo – Lutol Suchy – Bukowiec - Kuźnik - Międzyrzecz
Mapa i profil trasy:
Budzę się koło 8. Daję sobie dziś pospać trochę dłużej. Jeszcze 2 dni i wejdę w rytm wyprawowy czyli wstawanie najpóźniej o 7 rano, cały dzień na rowerze połączony ze zwiedzaniem i wieczorem szukanie noclegu. Zapowiada się pochmurny dzień i mam nadzieje, że nie będzie padać. Po jakimś czasie słyszę jak coś stuka o namiot. Nawet nie chce myśleć co to jest. Wychylam głowę z namiotu i okazuje się, że to deszcz. Nie pozostaje nic innego jak poczekać w namiocie. Po czerwcowej wyprawie trochę przyzwyczaiłem się do deszczu ale tego to już za wiele. Siedzę tak do 9 . Musze się na coś zdecydować. Stwierdzam, że jednak jadę dalej i zaczynam się pakować. Na szczęście po ruszeniu w trasę przestaje padać, ale na niebie cały czas wiszą ciężkie chmury.



W Konotopie pomyliłem drogę i pojechałem do Lubięcina. Tam mogłem zobaczyć 3 wiatraki z XVIII i XIX wieku. Wieś ta powstałą prawdopodobnie przed 1201 rokiem. Żeby dojechać do Bajadła musze przejechać kawałek drogi terenem.







Dzisiejsza droga jest taka nijaka. Nic ciekowego się nie dzieje. Nie ma za wiele atrakcji albo ja o nich nie wiem. Z tego pośpiechu przed wyprawą nie poczytałem o tym co mogę po drodze zobaczyć. Jutro jak wjadę na szlak R-1, to będę bardziej zorientowany w terenie.
Do Babiegomostu prowadzi fajna ścieżka rowerowa. Czasem wjeżdża do lasu oddalając się od drogi. Przy kolejnym wjeździe do lasu okazuje się, że dojechałem nad jezioro. Niestety dalej nie ma drogi więc musiałem wracać się spory kawałem drogi.



W Dąbrówce Wlkp. mogę podziwiać neorenesansowy pałac, wzniesiony w latach 1856 – 1859.
Tak wyglądał na widokówce z 1858 r.:







Po drodze spotykam sakwiarza z Krakowa, który jedzie rowerem na Woodstock. Dłuższą chwile jedziemy razem i umilamy sobie czas rozmową. Niestety na głównej drodze nie da się za wiele porozmawiać. Przed Zbąszynkiem żegnamy się i dalej każdy jedzie z swoją stronę.




W miejscowości Lutol Suchy próbuję przeciąć DK2. Niestety trwa to trochę, bo jest droga tranzytowa a cały czas jadą TIR-y, jeden za drugim. Dobrze, że nie musze jechać takimi drogami. Auta, które chcą się włączyć do ruchu albo przeciąć ta drogę muszą czekać czasem klika minut. Stąd zostaje już tylko kilkanaście kilometrów do Międzyrzecza.
W mieście szybko z pomocą miejscowych znajduję schronisko. Miasta nie chcę mi się zwiedzać. Po odświeżeniu idę na zakupy. Trochę szkoda, że nie mam okazji zobaczyć miasta i Międzyrzeckiego Rejonu Umocnień. Mam nadzieję, że jeszcze będę mieć okazję. Jeszcze będzie czas na zwiedzanie na wyprawie.
Po dwóch dniach jazdy dotarłem do szlaku R-1. Teraz już będę się kierować tym szlakiem, więc nie mam problemów z ustalaniem trasy. Teraz będę mógł się spokojnie zająć tylko szukaniem noclegów.
Sława – Lubogoszcz –Krępina – Lubiatów – Konotop – Lubięcin – Buczków – Młynkowo – Pyrnik – Bojadła – Klecina – Dąbrówka – Kargowa – Babimost – Podmokle Wielkie – Kosieczyn – Zbąszynek – Dąbrówka Wielkopolska – Rogoziniec – Chociszewo – Lutol Suchy – Bukowiec - Kuźnik - Międzyrzecz
Mapa i profil trasy:
Budzę się koło 8. Daję sobie dziś pospać trochę dłużej. Jeszcze 2 dni i wejdę w rytm wyprawowy czyli wstawanie najpóźniej o 7 rano, cały dzień na rowerze połączony ze zwiedzaniem i wieczorem szukanie noclegu. Zapowiada się pochmurny dzień i mam nadzieje, że nie będzie padać. Po jakimś czasie słyszę jak coś stuka o namiot. Nawet nie chce myśleć co to jest. Wychylam głowę z namiotu i okazuje się, że to deszcz. Nie pozostaje nic innego jak poczekać w namiocie. Po czerwcowej wyprawie trochę przyzwyczaiłem się do deszczu ale tego to już za wiele. Siedzę tak do 9 . Musze się na coś zdecydować. Stwierdzam, że jednak jadę dalej i zaczynam się pakować. Na szczęście po ruszeniu w trasę przestaje padać, ale na niebie cały czas wiszą ciężkie chmury.

Jezioro Sławskie© biker81

Jeszcze jedno ujecie© biker81

Droga po deszczu© biker81
W Konotopie pomyliłem drogę i pojechałem do Lubięcina. Tam mogłem zobaczyć 3 wiatraki z XVIII i XIX wieku. Wieś ta powstałą prawdopodobnie przed 1201 rokiem. Żeby dojechać do Bajadła musze przejechać kawałek drogi terenem.

Wiartak w Lubięcinie© biker81

Kolejny wiartak© biker81

Jeszcze jeden wiatrak© biker81

Kościół w Lubięcinie© biker81

Droga w terenie© biker81

Krówki, krówki© biker81

Zapozuję sobie© biker81
Dzisiejsza droga jest taka nijaka. Nic ciekowego się nie dzieje. Nie ma za wiele atrakcji albo ja o nich nie wiem. Z tego pośpiechu przed wyprawą nie poczytałem o tym co mogę po drodze zobaczyć. Jutro jak wjadę na szlak R-1, to będę bardziej zorientowany w terenie.
Do Babiegomostu prowadzi fajna ścieżka rowerowa. Czasem wjeżdża do lasu oddalając się od drogi. Przy kolejnym wjeździe do lasu okazuje się, że dojechałem nad jezioro. Niestety dalej nie ma drogi więc musiałem wracać się spory kawałem drogi.

Ścieżka rowerowa© biker81

Znowu w terenie© biker81

Nie tędy mialem jechać© biker81
W Dąbrówce Wlkp. mogę podziwiać neorenesansowy pałac, wzniesiony w latach 1856 – 1859.
Tak wyglądał na widokówce z 1858 r.:

Pałac w Dąbrówce© biker81

Pałac w Dąbrówce© biker81

Wieża pałacu© biker81

Fragment elewacji© biker81

Drzwi wejściowe© biker81

Zabudowa w Dąbrówce© biker81

Lokomotywa w Dąbrówce© biker81
Po drodze spotykam sakwiarza z Krakowa, który jedzie rowerem na Woodstock. Dłuższą chwile jedziemy razem i umilamy sobie czas rozmową. Niestety na głównej drodze nie da się za wiele porozmawiać. Przed Zbąszynkiem żegnamy się i dalej każdy jedzie z swoją stronę.

Takie widoki miałem po drodze© biker81

Czas na żniwa© biker81

I jeszcze taki widoczek© biker81

Przedrożne widoki© biker81
W miejscowości Lutol Suchy próbuję przeciąć DK2. Niestety trwa to trochę, bo jest droga tranzytowa a cały czas jadą TIR-y, jeden za drugim. Dobrze, że nie musze jechać takimi drogami. Auta, które chcą się włączyć do ruchu albo przeciąć ta drogę muszą czekać czasem klika minut. Stąd zostaje już tylko kilkanaście kilometrów do Międzyrzecza.
W mieście szybko z pomocą miejscowych znajduję schronisko. Miasta nie chcę mi się zwiedzać. Po odświeżeniu idę na zakupy. Trochę szkoda, że nie mam okazji zobaczyć miasta i Międzyrzeckiego Rejonu Umocnień. Mam nadzieję, że jeszcze będę mieć okazję. Jeszcze będzie czas na zwiedzanie na wyprawie.
Po dwóch dniach jazdy dotarłem do szlaku R-1. Teraz już będę się kierować tym szlakiem, więc nie mam problemów z ustalaniem trasy. Teraz będę mógł się spokojnie zająć tylko szukaniem noclegów.
Pomorze 2011 - Dzień 1 - Wrocław - Sława
Wtorek, 26 lipca 2011 Kategoria > 100 km, > 150 km, Pomorze 2011, Wyprawy, > 50 km, Do innego miasta
Km: | 154.80 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 07:45 | km/h: | 19.97 |
Pr. maks.: | 39.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
: | kcal | Podjazdy: | 270m | Sprzęt: Accent Nodrcapp | Aktywność: Jazda na rowerze |
Trasa:
Wrocław – Brzezina – Brzezinka średzka – Prężyce – Lenartowice – Księginice – Głoska – Brzeg Dolny – Żerków – Uskorz Mały – Wołów - Rudno – Wodnica – Ścinawa – Lasowice –Przychowa – Buszkowice – Ciechłowice – Naroszyce – Chobienia – Nieszczyce – Brodowice – Studzionki – Przedmoście – Głogów – Grodziec Mały –Sobczyce – Moszowie – Krzepielów – Krążkowo – Lipniki - Sława
Mapa i profil trasy:
Jak to z każdą wyprawą bywa tysiące planów, koncepcji i w sumie nie wiadomo gdzie jechać. Urlop już się zaczął a ja dalej ślęczę nad kosztorysem i sam nie wiem kiedy go skończę. Pierwotnie miałem jechać w Beskid Niski a potem przez Bieszczady i ścianę wschodnią do Suwałk. Wszystko już zaplanowane, trasa wyznaczona, mapy i przewodniki kupione. Tylko jakieś takie ciągle dziwna przeczucie czy aby na pewno tam jechać. W niedzielę kupuje namiot, żeby nie planować noclegów. Wieczorem oglądam pogodę i mówię w domu, że pojadę tam gdzie będzie ładniejsza pogoda. Okazuje się, ze musiałbym skakać co chwilę po całej Polsce. Ze wschodniej Polski jest się trudniej wycofać więc postanawiam pojechać rowerem nad morze i objechać wybrzeże z Gdańska do Świnoujścia. Czyli w poniedziałek musze kupić nowe mapy, spakować się i co najgorsze poszukać jakiś sensownych noclegów. Nie jest to wszystko łatwe ale jakoś daję radę. J jeszcze ta praca. Pełna improwizacja. Nad morze postanawiam dojechać szlakiem R-1, który ciągnie się od Kostrzynia nad Odrą aż do Braniewa. Dobrze, że czytałem ostatnio o tym szlaku w Rowerturze, więc będzie okazja go przejechać. Niestety ze szlakami jest tak, że są w terenie ale nie ma odpowiednich przewodników. Jakoś udaje mi się zakupić brakujące przewodniki a resztę kupię po drodze. W sumie to brakowało mi tylko fragmentu tego szlaku w województwie kujawsko –pomorskim. W najgorszym wypadku przyjdzie mi jechać po znakach. Jest o tyle dobrze, że mam rozpisane wszystkie miejscowości na szlaku.
Po intensywnych przygotowaniach we wtorek o 9 rano ruszam przed siebie. Szybko dojeżdżam do Brzegu i teraz zostaje tylko dostać się na drugą stronę rzeki. Po 30 minut czekania okazuje się, że dziś jest za wysoki stan wody w rzece i prom jest nieczynny. Wiec zostaje wiadukt kolejowy.


Jadę z dwiema osobami, które jadą na skuterach. W czasie przechodzenia przez most w połowie drogi spotkałem się z miejscowym pijaczkiem, który myślał, że uda nam się na środku minąć. Ja mu tylko powiedziałem, że mam większe gabaryty, więc jego rower musieliśmy przenieść górą. Największe problemy były w momencie przenoszenia skuterów przez tory. Niestety trochę ważą i w 3 osoby musieliśmy przenosić każdy skuter z osobna. Po wydostaniu się na asfalt pożegnaliśmy i każdy pojechał w swoją stronę.




Dalej kieruję się na Wołów. Wiem, że dziś nie będzie nic ciekawego do oglądania poza odcinkiem między Głogowem a Sławą. Za Wołowem zaczyna się tak monotonny odcinek, że po kilkunastu kilometrach mam już dosyć tej jazdy i czekam na jakieś urozmaicenie krajobrazu. Odcinek przypomina amerykańskie bezdroża wzdłuż Router 66 i ciągnące się przez dziesiątki kilometrów te same krajobrazy. Nie wiem czemu ale ten teren wydaje mi się jakiś taki smutny i sprawia wrażenie całkowicie wymarłego.
W Głogowie robię krótka przerwę na obiad i zwiedzanie miasta.






Z Głogowa DW319 jadę w stronę Sławy. W Krzepielowie odbijam na boczną drogę zaznaczoną na mapie jako ścieżka rowerowa i przez Krążkowi i Lipinki dojeżdżam do Sławy. Jakie jest moje zdziwienie jak po drodze do Sławy mijają mnie 3 TIR-y po drodze. W Sławie okazuje się, że o schronisku nikt nie słyszał, więc zostaje mi nocleg na polu namiotowym. O nocleg pytam się miejscowego zakonnika, który jest Dominikaninem i jak się okazało wrócił ostatnio z wyprawy rowerowej do Odessy. Po znalezieniu pola namiotowego jadę jeszcze na pizzę i zasłużone piwo.
Po rozłożeniu namiotu i ciepłym prysznicu idę jeszcze na spacer nad jezioro. Mam nadzieję, że pierwsza noc pod namiotem od kilku lat minie spokojnie. Rower przypinam do drzewa, ale trochę się o niego boję więc potem zabieram go do namiotu.
Długo oczekiwana wyprawa rozpoczęła się na dobre. Ciekaw jestem co przyniosą kolejne dni. Do domu pewno wrócę jako inny, odmieniony człowiek. Ponownie będę mógł spojrzeć z optymizmem w przyszłość. Znowu będę mógł powiedzieć, że życie jest piękne, że świat jest piękny.
Wrocław – Brzezina – Brzezinka średzka – Prężyce – Lenartowice – Księginice – Głoska – Brzeg Dolny – Żerków – Uskorz Mały – Wołów - Rudno – Wodnica – Ścinawa – Lasowice –Przychowa – Buszkowice – Ciechłowice – Naroszyce – Chobienia – Nieszczyce – Brodowice – Studzionki – Przedmoście – Głogów – Grodziec Mały –Sobczyce – Moszowie – Krzepielów – Krążkowo – Lipniki - Sława
Mapa i profil trasy:
Jak to z każdą wyprawą bywa tysiące planów, koncepcji i w sumie nie wiadomo gdzie jechać. Urlop już się zaczął a ja dalej ślęczę nad kosztorysem i sam nie wiem kiedy go skończę. Pierwotnie miałem jechać w Beskid Niski a potem przez Bieszczady i ścianę wschodnią do Suwałk. Wszystko już zaplanowane, trasa wyznaczona, mapy i przewodniki kupione. Tylko jakieś takie ciągle dziwna przeczucie czy aby na pewno tam jechać. W niedzielę kupuje namiot, żeby nie planować noclegów. Wieczorem oglądam pogodę i mówię w domu, że pojadę tam gdzie będzie ładniejsza pogoda. Okazuje się, ze musiałbym skakać co chwilę po całej Polsce. Ze wschodniej Polski jest się trudniej wycofać więc postanawiam pojechać rowerem nad morze i objechać wybrzeże z Gdańska do Świnoujścia. Czyli w poniedziałek musze kupić nowe mapy, spakować się i co najgorsze poszukać jakiś sensownych noclegów. Nie jest to wszystko łatwe ale jakoś daję radę. J jeszcze ta praca. Pełna improwizacja. Nad morze postanawiam dojechać szlakiem R-1, który ciągnie się od Kostrzynia nad Odrą aż do Braniewa. Dobrze, że czytałem ostatnio o tym szlaku w Rowerturze, więc będzie okazja go przejechać. Niestety ze szlakami jest tak, że są w terenie ale nie ma odpowiednich przewodników. Jakoś udaje mi się zakupić brakujące przewodniki a resztę kupię po drodze. W sumie to brakowało mi tylko fragmentu tego szlaku w województwie kujawsko –pomorskim. W najgorszym wypadku przyjdzie mi jechać po znakach. Jest o tyle dobrze, że mam rozpisane wszystkie miejscowości na szlaku.
Po intensywnych przygotowaniach we wtorek o 9 rano ruszam przed siebie. Szybko dojeżdżam do Brzegu i teraz zostaje tylko dostać się na drugą stronę rzeki. Po 30 minut czekania okazuje się, że dziś jest za wysoki stan wody w rzece i prom jest nieczynny. Wiec zostaje wiadukt kolejowy.

Rower w całej okozałości© biker81

Przeprawa promowa w Brzegu© biker81
Jadę z dwiema osobami, które jadą na skuterach. W czasie przechodzenia przez most w połowie drogi spotkałem się z miejscowym pijaczkiem, który myślał, że uda nam się na środku minąć. Ja mu tylko powiedziałem, że mam większe gabaryty, więc jego rower musieliśmy przenieść górą. Największe problemy były w momencie przenoszenia skuterów przez tory. Niestety trochę ważą i w 3 osoby musieliśmy przenosić każdy skuter z osobna. Po wydostaniu się na asfalt pożegnaliśmy i każdy pojechał w swoją stronę.

Przeprawa przez most kolejowy© biker81

Widok na Odrę© biker81

Przeprawa przez most kolejowy© biker81

Most kolejowy© biker81
Dalej kieruję się na Wołów. Wiem, że dziś nie będzie nic ciekawego do oglądania poza odcinkiem między Głogowem a Sławą. Za Wołowem zaczyna się tak monotonny odcinek, że po kilkunastu kilometrach mam już dosyć tej jazdy i czekam na jakieś urozmaicenie krajobrazu. Odcinek przypomina amerykańskie bezdroża wzdłuż Router 66 i ciągnące się przez dziesiątki kilometrów te same krajobrazy. Nie wiem czemu ale ten teren wydaje mi się jakiś taki smutny i sprawia wrażenie całkowicie wymarłego.
W Głogowie robię krótka przerwę na obiad i zwiedzanie miasta.

Czołg w Głogowie© biker81

Starówka w Głogowie© biker81

Ruiny koscioła św. Mikołaja© biker81

Kościół Bożego Ciała© biker81

Ratusz w Głogowie© biker81

Starówka w Głogowie© biker81

Różowy most w Głogowie© biker81
Z Głogowa DW319 jadę w stronę Sławy. W Krzepielowie odbijam na boczną drogę zaznaczoną na mapie jako ścieżka rowerowa i przez Krążkowi i Lipinki dojeżdżam do Sławy. Jakie jest moje zdziwienie jak po drodze do Sławy mijają mnie 3 TIR-y po drodze. W Sławie okazuje się, że o schronisku nikt nie słyszał, więc zostaje mi nocleg na polu namiotowym. O nocleg pytam się miejscowego zakonnika, który jest Dominikaninem i jak się okazało wrócił ostatnio z wyprawy rowerowej do Odessy. Po znalezieniu pola namiotowego jadę jeszcze na pizzę i zasłużone piwo.
Po rozłożeniu namiotu i ciepłym prysznicu idę jeszcze na spacer nad jezioro. Mam nadzieję, że pierwsza noc pod namiotem od kilku lat minie spokojnie. Rower przypinam do drzewa, ale trochę się o niego boję więc potem zabieram go do namiotu.
Długo oczekiwana wyprawa rozpoczęła się na dobre. Ciekaw jestem co przyniosą kolejne dni. Do domu pewno wrócę jako inny, odmieniony człowiek. Ponownie będę mógł spojrzeć z optymizmem w przyszłość. Znowu będę mógł powiedzieć, że życie jest piękne, że świat jest piękny.