Wpisy archiwalne w kategorii
Wyprawy
Dystans całkowity: | 3249.17 km (w terenie 22.50 km; 0.69%) |
Czas w ruchu: | 183:30 |
Średnia prędkość: | 17.71 km/h |
Maksymalna prędkość: | 56.90 km/h |
Suma podjazdów: | 17180 m |
Liczba aktywności: | 32 |
Średnio na aktywność: | 101.54 km i 5h 44m |
Więcej statystyk |
Południowa Polska 2011 - dzień 5
Środa, 22 czerwca 2011 Kategoria > 100 km, > 50 km, Południowa Polska 2011, Wyprawy
Km: | 145.54 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 07:48 | km/h: | 18.66 |
Pr. maks.: | 43.90 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
: | kcal | Podjazdy: | 340m | Sprzęt: Trek 7100 FX | Aktywność: Jazda na rowerze |
Mapa i profil trasy:
Zdecydowanie najgorszy dzień wyprawy jeżeli chodzi o samą trasę. Pogoda znowu dopisała. W sumie to nie ma co opisywać. Po minięciu Jeziora Międzybrodzkiego skończyły się ładne widoki i zaczął się Śląsk.
W Oświęcimiu krótki odpoczynek na rynku, gdzie w ogródkach siedziała masa młodzieży, która świętowała zakończenie roku szkolnego.
Jeszcze przed Mysłowicami pojeździłem trochę po leśnych drogach ale już sam Śląsk to ciągła jazda po mieście i po głównych drogach. Następnym razie będzie trzeba pojeździć z przewodnikiem, żeby ominąć te główne drogi. Już w Oświęcimiu zastanawiałem się czy nie pojechać pociągiem do Katowic a potem do Radzionkowa. Jednak zdecydowałem się na dalszą jazdę i nie żałowałem mimo iż było ciężko. Na Śląsku nie ma znaczenia jak jest zaznaczona droga na mapie i tak w pewnym momencie zmieni się w drogę kilkupasmową bez pobocza i co gorsza bez ścieżki rowerowej. W pewnym momencie udało mi się zjechać z głównej drogi i boczną drogą dojechałem do centrum Katowic. Tam zastanawiam czy nie zsiąść w pociąg do Bytomia ale nie chce mi się czekać godziny na pociąg. Znajduję fajną drogę do Bytomia przez Chorzów. Nawet nie pobłądziłem i spokojnie dojechałem do Bytomia. Na dworcu sprawdzam poranne pociągi do Gliwic ale nic ciekawego nie znajduję. Okazuje się, że rano są 2 pociągi z Tarnowskich ale jeszcze muszę sprawdzić czy zatrzymują się w Radzionkowie.
O 19:30 dojeżdżam do Domu Pielgrzyma w Piekarach Śląskich. Już 2 raz nawiedzam to miejsce i znowu nie udało się pospacerować po Kalwarii. Niestety prognoza pogody nie jest najlepsza i z zachodu idą burze. Teraz najważniejsze to wyspać się i dojechać rano jakoś do Gliwic. Jeszcze wieczorem konsultuje z mamą poranne pociągi do Gliwic i podejmuję decyzję, ze jadę do Radzionkowa na pociąg. Wieczorem koło 22 zaczyna padać a ja w ogóle nie mogę zasnąć. Cały czas się denerwuję tym jutrzejszym porankiem.
Zdecydowanie najgorszy dzień wyprawy jeżeli chodzi o samą trasę. Pogoda znowu dopisała. W sumie to nie ma co opisywać. Po minięciu Jeziora Międzybrodzkiego skończyły się ładne widoki i zaczął się Śląsk.
Karczma w Jeleśni© biker81
Karczma w Jeleśni© biker81
Widok na Jezioro Żywieckie© biker81
Widok z zapory na Górę Żar© biker81
Dzwonnica w Czernichowie© biker81
Zapora na Jeziorze Międzybrodzkim© biker81
Widok na Jezioro Międzybrodzkie© biker81
Zapora na Jeziorze Międzybrodzkim© biker81
Zamek w Oświęcimiu© biker81
Zamek w Oświęcimiu© biker81
Góry zostają daleko w tyle© biker81
W Oświęcimiu krótki odpoczynek na rynku, gdzie w ogródkach siedziała masa młodzieży, która świętowała zakończenie roku szkolnego.
Jeszcze przed Mysłowicami pojeździłem trochę po leśnych drogach ale już sam Śląsk to ciągła jazda po mieście i po głównych drogach. Następnym razie będzie trzeba pojeździć z przewodnikiem, żeby ominąć te główne drogi. Już w Oświęcimiu zastanawiałem się czy nie pojechać pociągiem do Katowic a potem do Radzionkowa. Jednak zdecydowałem się na dalszą jazdę i nie żałowałem mimo iż było ciężko. Na Śląsku nie ma znaczenia jak jest zaznaczona droga na mapie i tak w pewnym momencie zmieni się w drogę kilkupasmową bez pobocza i co gorsza bez ścieżki rowerowej. W pewnym momencie udało mi się zjechać z głównej drogi i boczną drogą dojechałem do centrum Katowic. Tam zastanawiam czy nie zsiąść w pociąg do Bytomia ale nie chce mi się czekać godziny na pociąg. Znajduję fajną drogę do Bytomia przez Chorzów. Nawet nie pobłądziłem i spokojnie dojechałem do Bytomia. Na dworcu sprawdzam poranne pociągi do Gliwic ale nic ciekawego nie znajduję. Okazuje się, że rano są 2 pociągi z Tarnowskich ale jeszcze muszę sprawdzić czy zatrzymują się w Radzionkowie.
Droga przez las© biker81
Droga przez las© biker81
Standardowy widok na Śląsku© biker81
O 19:30 dojeżdżam do Domu Pielgrzyma w Piekarach Śląskich. Już 2 raz nawiedzam to miejsce i znowu nie udało się pospacerować po Kalwarii. Niestety prognoza pogody nie jest najlepsza i z zachodu idą burze. Teraz najważniejsze to wyspać się i dojechać rano jakoś do Gliwic. Jeszcze wieczorem konsultuje z mamą poranne pociągi do Gliwic i podejmuję decyzję, ze jadę do Radzionkowa na pociąg. Wieczorem koło 22 zaczyna padać a ja w ogóle nie mogę zasnąć. Cały czas się denerwuję tym jutrzejszym porankiem.
Bazylika Najświętszej Marii Panny i św. Bartłomieja w Piekarach Śląskich© biker81
Bazylika Najświętszej Marii Panny i św. Bartłomieja w Piekarach Śląskich© biker81
Figura św. Piotra© biker81
Figura św. Pawła© biker81
Sanktuarium Matki Sprawiedliwości i Miłości Społecznej - drzwi wyjściowe© biker81
Południowa Polska 2011 - dzień 4
Wtorek, 21 czerwca 2011 Kategoria > 100 km, > 50 km, Południowa Polska 2011, Wyprawy
Km: | 100.62 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 05:41 | km/h: | 17.70 |
Pr. maks.: | 47.20 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
: | kcal | Podjazdy: | 900m | Sprzęt: Trek 7100 FX | Aktywność: Jazda na rowerze |
Mapa i profil trasy:
W końcu dzień przywitał nie słonecznie. Pełen nadziej ruszam w drogę. Omijam planowane wcześniej Wadowice i Kalwarię Zebrzydowską i jadę prosto do Torbielowa. Do Makowa zjeżdżam tą samą trasą co wczoraj. W Makowie zwiedzam miasto i ruszam dalej.
Niestety droga jest dosyć mocno ruchliwa. Po drodze zjeżdżam na boczne drogi i kieruję się do Rychwału. Po drodze podjeżdżam dosyć stromym podjazdem na Sanktuarium na Jasnej Górce.
W Rychwałdzkie zwiedzam Sanktuarium i zjadam obiad w dworku w Rychwałdzkie. Potem zostaje już tylko zjazd do Żywca.
Pokręciłem się trochę po Żywcu ale nie miałem jakoś ochoty na zwiedzanie miasta. Już zaczynam myśleć o podjeździe do Torbielowa.
Z Żywca zaczyna się 23-kilometrowy podjazd na przejście graniczne ze Słowacją. Nachylenie terenu jest tak łagodne, ze do schroniska zajeżdżam dosyć mając cały czas na zegarze 18-22 km/h. Starałem się wycisnąć z siebie jak najwięcej nie zakwaszając mięśni i zobaczyć jak pracuje na takim podjeździe. Tak się w Korbelowie rozpędziłem, że prawie ominąłem schronisko. Wiedziałem, że schronisko jest zaraz za sklepem ale nie wiedziałem którym. Po przyjeździe do schroniska zaczyna padać. Niestety muszę czekać 30 minut na otwarcie schroniska. Dobrze, ze znajduję miejsce pod zadaszeniem i mogę spokojnie czekać na otwarcie schroniska.
Wieczorem po mszy świętej zaliczam jeszcze przełęcz Glinne (809 m n.p.m.) i jest to zarazem najwyższy punkt tej wyprawy. Podjazd jest już bardziej stromy i nie mam takiej średniej prędkości jak podczas podjazdu do schroniska.
W końcu dzień przywitał nie słonecznie. Pełen nadziej ruszam w drogę. Omijam planowane wcześniej Wadowice i Kalwarię Zebrzydowską i jadę prosto do Torbielowa. Do Makowa zjeżdżam tą samą trasą co wczoraj. W Makowie zwiedzam miasto i ruszam dalej.
Widok na Beskidy© biker81
"Stara Karczma" w Jeleśni© biker81
"Stara Karczma" w Jeleśni© biker81
Zamek Komorowskich w Suchej Beskidzkiej© biker81
Zamek Komorowskich w Suchej Beskidzkiej© biker81
Kościół Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny w Suchej Beskidzkiej© biker81
Kościół Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny w Suchej Beskidzkiej© biker81
Kościół Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny w Suchej Beskidzkiej© biker81
Kościół Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny w Suchej Beskidzkiej© biker81
Kościół Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny w Suchej Beskidzkiej"© biker81
Kościół Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny w Suchej Beskidzkiej© biker81
Kościół Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny w Suchej Beskidzkiej© biker81
Kościół Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny w Suchej Beskidzkiej© biker81
Kościół Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny w Suchej Beskidzkiej© biker81
Kościół Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny w Suchej Beskidzkiej© biker81
Kościół Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny w Suchej Beskidzkiej© biker81
Drewniany dom w Suchej Beskidzkiej© biker81
Widok na Beskidy© biker81
Widok na Beskidy© biker81
Widok na Beskidy© biker81
Widok na Beskidy© biker81
Pomnik przyrody w Ślemieniu© biker81
Widok na Beskidy© biker81
Widok na Beskidy© biker81
Sanktuarium Jasna Górka w Ślemieniu© biker81
Sanktuarium Jasna Górka w Ślemieniu© biker81
Wnętrze kościoła© biker81
Figurka Matki Boskiej Fatimskiej© biker81
Kościół św. Andrzeja Apostoła w Gilowicach© biker81
Kościół św. Andrzeja Apostoła w Gilowicach© biker81
Pomnik upamietniający pomordowany w I Wojnie Światowej© biker81
Kościół św. Andrzeja Apostoła w Gilowicach© biker81
Niestety droga jest dosyć mocno ruchliwa. Po drodze zjeżdżam na boczne drogi i kieruję się do Rychwału. Po drodze podjeżdżam dosyć stromym podjazdem na Sanktuarium na Jasnej Górce.
W Rychwałdzkie zwiedzam Sanktuarium i zjadam obiad w dworku w Rychwałdzkie. Potem zostaje już tylko zjazd do Żywca.
Sanktuarium Matki Bożej Rychwałdzkiej w Rychwałdzie© biker81
Dwór w Rychwałdzie© biker81
Dwór w Rychwałdzie© biker81
Widok na Sanktuarium Matki Bożej Rychwałdzkiej w Rychwałdzie© biker81
Widok na Beskidy© biker81
Pokręciłem się trochę po Żywcu ale nie miałem jakoś ochoty na zwiedzanie miasta. Już zaczynam myśleć o podjeździe do Torbielowa.
Żywiec© biker81
Żywiec© biker81
Żywiec© biker81
Żywiec© biker81
Z Żywca zaczyna się 23-kilometrowy podjazd na przejście graniczne ze Słowacją. Nachylenie terenu jest tak łagodne, ze do schroniska zajeżdżam dosyć mając cały czas na zegarze 18-22 km/h. Starałem się wycisnąć z siebie jak najwięcej nie zakwaszając mięśni i zobaczyć jak pracuje na takim podjeździe. Tak się w Korbelowie rozpędziłem, że prawie ominąłem schronisko. Wiedziałem, że schronisko jest zaraz za sklepem ale nie wiedziałem którym. Po przyjeździe do schroniska zaczyna padać. Niestety muszę czekać 30 minut na otwarcie schroniska. Dobrze, ze znajduję miejsce pod zadaszeniem i mogę spokojnie czekać na otwarcie schroniska.
Wieczorem po mszy świętej zaliczam jeszcze przełęcz Glinne (809 m n.p.m.) i jest to zarazem najwyższy punkt tej wyprawy. Podjazd jest już bardziej stromy i nie mam takiej średniej prędkości jak podczas podjazdu do schroniska.
Przełęcz Glinne zdobyta© biker81
Południowa Polska 2011 - dzień 3
Poniedziałek, 20 czerwca 2011 Kategoria do 50 km, Południowa Polska 2011, Wyprawy
Km: | 35.38 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:25 | km/h: | 14.64 |
Pr. maks.: | 41.90 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
: | kcal | Podjazdy: | 230m | Sprzęt: Trek 7100 FX | Aktywność: Jazda na rowerze |
Mapa i profil trasy:
Czy znowu Orawy przywitają mnie brzydką pogodą tak jak to było w marcu 2009 r. kiedy Jezioro Orawskie było całe skute lodem a wszędzie wokół jeszcze śnieg.? Takie pytanie zadawałem sobie jak się pakowałem rano. Przez okno widziałem, że nie pada. Jednak po wyjściu ze schroniska okazało się, że pada i to jeszcze mocniej niż wczoraj. Nie zastanawiam się długo i zjeżdżam do miasta na pociąg. Po drodze myślę co robić dalej. Na dworcu spóźniłem się na pociąg 10 minut. Następny pociąg za 3 godziny. Jest czas, żeby trochę ochłonąć, przemyśleć i ułożyć w głowie resztę wyjazdu. Podejmuję decyzję, że pojadę pociągiem do Makowa a stamtąd już do Zawoi jest niedaleko. Za bilet z rowerem płace 20,10 zł. Za bilet tylko dla mnie płacę 14,60 zł, czyli więcej niż wczoraj za bilet do Zakopanego.
W czasie jazdy pociągiem rozpogadza się, a Maków wita mnie ładną pogodą. Nawiedzam po raz kolejny Sanktuarium Matki Bożej Królowej Rodzin w Makowie. Dalej droga od zjazdu z DK 28 to ciągły podjazd do Zawoi i piękne widoki na otaczające góry.
Po zameldowaniu się w schronisku jadę do centrum na pizzę i dobre piwo. Miałem jeszcze w planach zaliczyć przełęcz Krowiarki, ale już sobie odpuściłem. Następnym razem.
Mam nadzieje, ze to będzie już ostatni dzień z tak fatalną pogodą. Kolejną jazdę pociągiem przewiduję ewentualnie na Śląsku. Utwierdziłem się w przekonaniu, że będzie trzeba wrócić i trasę z Nowego Sącza do Zawoi zrobię jeszcze raz ale już przy ładnej pogodzie.
Czy znowu Orawy przywitają mnie brzydką pogodą tak jak to było w marcu 2009 r. kiedy Jezioro Orawskie było całe skute lodem a wszędzie wokół jeszcze śnieg.? Takie pytanie zadawałem sobie jak się pakowałem rano. Przez okno widziałem, że nie pada. Jednak po wyjściu ze schroniska okazało się, że pada i to jeszcze mocniej niż wczoraj. Nie zastanawiam się długo i zjeżdżam do miasta na pociąg. Po drodze myślę co robić dalej. Na dworcu spóźniłem się na pociąg 10 minut. Następny pociąg za 3 godziny. Jest czas, żeby trochę ochłonąć, przemyśleć i ułożyć w głowie resztę wyjazdu. Podejmuję decyzję, że pojadę pociągiem do Makowa a stamtąd już do Zawoi jest niedaleko. Za bilet z rowerem płace 20,10 zł. Za bilet tylko dla mnie płacę 14,60 zł, czyli więcej niż wczoraj za bilet do Zakopanego.
Rower w pociągu© biker81
W czasie jazdy pociągiem rozpogadza się, a Maków wita mnie ładną pogodą. Nawiedzam po raz kolejny Sanktuarium Matki Bożej Królowej Rodzin w Makowie. Dalej droga od zjazdu z DK 28 to ciągły podjazd do Zawoi i piękne widoki na otaczające góry.
Główny Karpacki Szlak Rowerowy© biker81
Sanktuarium Matki Bożej Królowej Rodzin w Makowie Podhalańskim© biker81
Fontanna przy kościele© biker81
Figurka Matki Boskiej© biker81
Wnętrze kościoła© biker81
Widok na góry© biker81
Widok na góry© biker81
Widok na góry© biker81
Widok na góry© biker81
Widok na góry© biker81
Kościół św. Klemensa w Zawoi© biker81
Jezus na krzyżu© biker81
Kościół św. Klemensa w Zawoi© biker81
Kościół św. Klemensa w Zawoi© biker81
Kościół św. Klemensa w Zawoi© biker81
Tablica pamiątkowa w Zawoi© biker81
Wnętrze kościoła© biker81
Wnętrze kościoła© biker81
Wnętrze kościoła© biker81
Wnętrze kościoła© biker81
Widok na góry© biker81
Widok na góry© biker81
Po zameldowaniu się w schronisku jadę do centrum na pizzę i dobre piwo. Miałem jeszcze w planach zaliczyć przełęcz Krowiarki, ale już sobie odpuściłem. Następnym razem.
Mam nadzieje, ze to będzie już ostatni dzień z tak fatalną pogodą. Kolejną jazdę pociągiem przewiduję ewentualnie na Śląsku. Utwierdziłem się w przekonaniu, że będzie trzeba wrócić i trasę z Nowego Sącza do Zawoi zrobię jeszcze raz ale już przy ładnej pogodzie.
Południowa Polska 2011 - dzień 2
Niedziela, 19 czerwca 2011 Kategoria do 50 km, Południowa Polska 2011, Wyprawy
Km: | 11.49 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:02 | km/h: | 11.12 |
Pr. maks.: | 29.80 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Trek 7100 FX | Aktywność: Jazda na rowerze |
Przed 9 rano wyjeżdżam ze schroniska. Okazuje się, że pada deszcz. Nie wiem za bardzo co robić z taką pogodą. Jadę na dworzec PKS a potem na PKP. Okazuje się, że pociągi pamiętają już tylko najstarsi mieszkańcy Nowego Sącza. Wracam na PKS i widzę na rozkładzie jazdy, że zaraz odjeżdża autobus do Krakowa. Podjeżdżam do autobusu i pytam kierowcy czy weźmie mnie z rowerem do Krakowa. Zgadza się a płacąc za bilet okazuje się, że za rower nie musze nic płacić. Nawet nie musiałem rozkładać roweru wkładając do luku. Odpiąłem jedną sakwę, żeby nie był za ciężki podczas wkładania i wyjmowania. Tak jadę z powrotem do Krakowa. Za oknem pogoda bardzo zmienna, więc nie żałuję specjalnie podjętej decyzji. Wychodzę z założenia, ze lepiej odpuścić jazdę w taką pogodę niż się rozchorować i wrócić przedwcześnie do domu. W Krakowie na Dworcu Kolejowym mam za 40 Express do Zakopanego z przedziałem dla roweru. Jest to bardzo kusząca propozycja zwłaszcza, że następny osobowy jest godzinę później. Idę do kasy IC i pytam się o cenę biletu. Pani w okienku mówi, że zostało do odjazd mniej niż 30 minut i mam bilet last minute za 14 zł. Na rower bilet jest droższy niż normalnie i kosztuje 15 zł. Przy wypisywaniu biletu na rower okazuje się, że bilet na rower kosztuje tyle co zwykle czyli 9,10 zł. I tak za 23,10 zł jadę Expressem w wygodnym siedzeniu z rowerem na haku do Zakopanego.
W Zakopanem jak zwykle dużo ludzi, więc szybko przejeżdżam centrum miasta i jadę do schroniska na Krzyptówkach. Chciałem trochę pojeździć po okolicy, ale niestety znowu zaczęło padać. Po drodze do schroniska zaliczam parę ciekawych miejsc.
Szkoda trochę tego dna bo nie po to wspinałem się do Nowego Sącza, żeby potem wracać do Krakowa i jechać do Zakopanego pociągiem. Trasa z Czchowa przed Nowym Sączem do Kętów na Żywiecczyźnie miała być najciekawszą częścią tej wyprawy. Ale zawsze będzie powód żeby tam wrócić.
Pociągiem do Zakopanego© biker81
Pociągiem do Zakopanego© biker81
W Zakopanem jak zwykle dużo ludzi, więc szybko przejeżdżam centrum miasta i jadę do schroniska na Krzyptówkach. Chciałem trochę pojeździć po okolicy, ale niestety znowu zaczęło padać. Po drodze do schroniska zaliczam parę ciekawych miejsc.
Widok na Tatry© biker81
Widok na Tatry© biker81
Kościół Matki Bożej Częstochowskiej w Zakopanem© biker81
Willa Koliba© biker81
Sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej na zakopiańskich Krzeptówkach© biker81
Szkoda trochę tego dna bo nie po to wspinałem się do Nowego Sącza, żeby potem wracać do Krakowa i jechać do Zakopanego pociągiem. Trasa z Czchowa przed Nowym Sączem do Kętów na Żywiecczyźnie miała być najciekawszą częścią tej wyprawy. Ale zawsze będzie powód żeby tam wrócić.
Południowa Polska 2011 - dzień 1
Sobota, 18 czerwca 2011 Kategoria > 100 km, > 50 km, Południowa Polska 2011, Wyprawy
Km: | 141.86 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 08:35 | km/h: | 16.53 |
Pr. maks.: | 50.90 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
: | kcal | Podjazdy: | 1360m | Sprzęt: Trek 7100 FX | Aktywność: Jazda na rowerze |
Mapa i profil trasy:
Budzik zaczyna mnie budzić o 2:30. Czas zacząć wyprawę. Tak mi się nie chce wstawać z łóżka. O 4:20 mam pociąg do Krakowa. Z domu wyjeżdżam o 3 w nocy. Wszyscy śpią. Dosyć szybko dojeżdżam na Dworzec Główny. Mam sporo czas, żeby kupić spokojnie bilet. Pociąg przyjeżdża punktualnie. Pakuję rower do przedziału dla rowerów, wyciągam śpiwór i idę spać. W przedziale jest już dwóch rowerzystów ale jakoś się wszyscy mieścimy. W Katowicach następuje zmiana rowerzystów w moim przedziale. Dosiadają się 2 osoby które jadą na 51 Ogólnopolski Zlot Przodowników Turystyki Kolarskiej PTTK w Bartkowej – Posadowie nad Jeziorem Rożnowskim. Czas umilamy sobie rozmowami na tematy rowerowe. Tak docieramy do Krakowa. Żegnam się z nimi i próbuję znaleźć drogę wyjściową z Dworca. Jak się okaże później nie będzie to jedyne spotkanie z uczestnikami Zlotu. Zloty te odbywają się co roku, trwają tydzień a codziennie uczestnicy mają 3 różne trasy do wyboru. Co ciekawe Zloty te odbywają się w różnych częściach Polski więc można sobie fajnie zwiedzić Polskę podczas tych imprez.
Po wielu trudach udało mi się wydostać z Dworca, ponieważ trochę pobłądziłem po galerii handlowej. Szybko przejeżdżam przez najciekawsze miejsca w Krakowie i zaczynam się kierować w stronę osiedla Kurdwanów a stamtąd do Wieliczki.
Trochę pobłądziłem po Krakowie. Już zapomniałem jak to miasto wygląda. Ale jakoś udało mi się dojechać do Wieliczki.
Za Wieliczką zaczynają się podjazdy. I tak po kolej: 6%, 8%, 8% a potem to już same 10%. Takie interwały mi uświadamiają, że jeszcze mi trochę brakuje kilometrów w górach. Mam trochę problemy, żeby wyczuć jazdę rowerem obciążonym sakwami.
Przed Lipnica Murowaną zajeżdżam na obiad do zajazdu przy drodze. Nagle podchodzi do mnie rowerzysta i mówi, żebym postawił rower koło jego i siadł w pomieszczeniu w którym będzie go dobrze widać. Dosiadam się do stolika, przy którym siedzi już jego żona Gosia. Zaczynamy rozmowę i okazuje się, że też jadą na Zlot. Teraz będziemy jechać już razem.
Po obiedzie i nabraniu nowej energii do dalszej jazdy zjeżdżamy do Lipnicy i zwiedzamy miasto.
Dalsza część trasy to kolejne zjazdy i podjazdy. Na szczęście widoki wynagradzają nam wysiłek włożony w te podjazdy. Na górze często czekamy na Gosię, która bardzo dzielnie sobie radzi na rowerze. W końcu to nie są wyścigi a wyprawa i każdy jedzie w swoim tempie.
Za Czchowem wjeżdżamy na DK 75 i jedziemy nią na przeprawę promową do miejscowości Tropie. Po przeprawie promowej naszym oczom ukazuje się ładna droga z małym ruchem samochodowym.
Teraz czeka nas kilkadziesiąt kilometrów jazdy wokół jeziora. Na początku trasa jest płaska więc szybko pokonujemy kolejne kilometry.
Po drodze Tomek pyta się miejscowego o ośrodek do którego mają jechać. Okazuje się, że muszą odbić teraz w lewo. Nie pozostaje nic innego jak pożegnać się i każdy zaczyna jechać w swoja stronę. Mnie czeka jeszcze ok. 30 km do Nowego Sącza i jeden długi podjazd.
Po drodze podziwiam widoki, które zmieniają się za każdym zakrętem. Taką trasę to ja rozumiem, prawie żadnego ruchu samochodów i można się skupić na podziwianiu widoków.
Po drodze mijam ośrodek w którym Tomek i Gosia mają nocować. Wokół ośrodka jest cała masa rowerzystów. Część rowerzystów spotykam na drodze wokół jeziora. Dzwonię szybko do Gosi i pytam się czy oni na pewno jadą w dobrym kierunku, bo ja właśnie mijam ich ośrodek. Ale stwierdziłem, ze nie będę mądrzejszy od miejscowego i nie każę im się wracać. Po oddechu Gosi stwierdzam, że pokonuje dosyć ciężki podjazd. Może ten Pan stwierdził, że tamta trasa jest fajniejsza widokowo i że więcej zobaczą jadąc tamtędy. A co z tego, ze będzie więcej kilometrów i trasa bardziej forsowna skoro liczą się ładne widoki.
Na koniec dnia pozostaje długi podjazd. Częściowo muszę jednak wprowadzać rower. Ale jak to zawsze bywa, każdy podjazd kończy się zjazdem. Dojeżdżam do Dąbrowy, kupuję w sklepie wodę, rozmawiam trochę z miejscowymi. Jakże byłem zaskoczony jak kolejne osoby które podjeżdżały pod sklep na końcu witały się też ze mną. Potem zostaje już tylko 7 km DK 75 do Nowego Sącza. O 20:30 po przejechaniu przez prawie całe miasto dojeżdżam do schroniska.
Budzik zaczyna mnie budzić o 2:30. Czas zacząć wyprawę. Tak mi się nie chce wstawać z łóżka. O 4:20 mam pociąg do Krakowa. Z domu wyjeżdżam o 3 w nocy. Wszyscy śpią. Dosyć szybko dojeżdżam na Dworzec Główny. Mam sporo czas, żeby kupić spokojnie bilet. Pociąg przyjeżdża punktualnie. Pakuję rower do przedziału dla rowerów, wyciągam śpiwór i idę spać. W przedziale jest już dwóch rowerzystów ale jakoś się wszyscy mieścimy. W Katowicach następuje zmiana rowerzystów w moim przedziale. Dosiadają się 2 osoby które jadą na 51 Ogólnopolski Zlot Przodowników Turystyki Kolarskiej PTTK w Bartkowej – Posadowie nad Jeziorem Rożnowskim. Czas umilamy sobie rozmowami na tematy rowerowe. Tak docieramy do Krakowa. Żegnam się z nimi i próbuję znaleźć drogę wyjściową z Dworca. Jak się okaże później nie będzie to jedyne spotkanie z uczestnikami Zlotu. Zloty te odbywają się co roku, trwają tydzień a codziennie uczestnicy mają 3 różne trasy do wyboru. Co ciekawe Zloty te odbywają się w różnych częściach Polski więc można sobie fajnie zwiedzić Polskę podczas tych imprez.
Po wielu trudach udało mi się wydostać z Dworca, ponieważ trochę pobłądziłem po galerii handlowej. Szybko przejeżdżam przez najciekawsze miejsca w Krakowie i zaczynam się kierować w stronę osiedla Kurdwanów a stamtąd do Wieliczki.
Rower na dworcu© biker81
Dworzec Główny© biker81
Brama Floriańska© biker81
Kościół Mariacki© biker81
Sukiennice© biker81
Kościół św. Wojciecha© biker81
Pomnik Adama Mickiewicza© biker81
Kościół św. Piotra i Pawłą© biker81
Hotel Park Inn© biker81
Trochę pobłądziłem po Krakowie. Już zapomniałem jak to miasto wygląda. Ale jakoś udało mi się dojechać do Wieliczki.
Za Wieliczką zaczynają się podjazdy. I tak po kolej: 6%, 8%, 8% a potem to już same 10%. Takie interwały mi uświadamiają, że jeszcze mi trochę brakuje kilometrów w górach. Mam trochę problemy, żeby wyczuć jazdę rowerem obciążonym sakwami.
Kościół drewniany w Łapanowie© biker81
Drewniana dzwonnica w Łapanowie© biker81
Przed Lipnica Murowaną zajeżdżam na obiad do zajazdu przy drodze. Nagle podchodzi do mnie rowerzysta i mówi, żebym postawił rower koło jego i siadł w pomieszczeniu w którym będzie go dobrze widać. Dosiadam się do stolika, przy którym siedzi już jego żona Gosia. Zaczynamy rozmowę i okazuje się, że też jadą na Zlot. Teraz będziemy jechać już razem.
Po obiedzie i nabraniu nowej energii do dalszej jazdy zjeżdżamy do Lipnicy i zwiedzamy miasto.
Kościół w Lipnicy Murowanej© biker81
Kolumna św. Szymona z Lipnicy© biker81
Rynek w Lipnicy Murowanej© biker81
Pomnik Władysława Łokietka© biker81
Dalsza część trasy to kolejne zjazdy i podjazdy. Na szczęście widoki wynagradzają nam wysiłek włożony w te podjazdy. Na górze często czekamy na Gosię, która bardzo dzielnie sobie radzi na rowerze. W końcu to nie są wyścigi a wyprawa i każdy jedzie w swoim tempie.
Widok na góry© biker81
Widok na góry© biker81
Widok na góry© biker81
Z Piotrkiem na trasie© biker81
Dzwonnica w Czchowie© biker81
Widok na ruiny baszty wartowniczej w Czchowie© biker81
Za Czchowem wjeżdżamy na DK 75 i jedziemy nią na przeprawę promową do miejscowości Tropie. Po przeprawie promowej naszym oczom ukazuje się ładna droga z małym ruchem samochodowym.
Zapora na jeziorze Czchowskim© biker81
Widok na jezioro Czchowskie© biker81
Przeprawa promowa na jeziorze Czchowskim© biker81
Teraz czeka nas kilkadziesiąt kilometrów jazdy wokół jeziora. Na początku trasa jest płaska więc szybko pokonujemy kolejne kilometry.
Po drodze Tomek pyta się miejscowego o ośrodek do którego mają jechać. Okazuje się, że muszą odbić teraz w lewo. Nie pozostaje nic innego jak pożegnać się i każdy zaczyna jechać w swoja stronę. Mnie czeka jeszcze ok. 30 km do Nowego Sącza i jeden długi podjazd.
Po drodze podziwiam widoki, które zmieniają się za każdym zakrętem. Taką trasę to ja rozumiem, prawie żadnego ruchu samochodów i można się skupić na podziwianiu widoków.
Po drodze mijam ośrodek w którym Tomek i Gosia mają nocować. Wokół ośrodka jest cała masa rowerzystów. Część rowerzystów spotykam na drodze wokół jeziora. Dzwonię szybko do Gosi i pytam się czy oni na pewno jadą w dobrym kierunku, bo ja właśnie mijam ich ośrodek. Ale stwierdziłem, ze nie będę mądrzejszy od miejscowego i nie każę im się wracać. Po oddechu Gosi stwierdzam, że pokonuje dosyć ciężki podjazd. Może ten Pan stwierdził, że tamta trasa jest fajniejsza widokowo i że więcej zobaczą jadąc tamtędy. A co z tego, ze będzie więcej kilometrów i trasa bardziej forsowna skoro liczą się ładne widoki.
Widok na Jezioro Czchowskie© biker81
Widok na Jezioro Czchowskie© biker81
Widok na Jezioro Różnowskie© biker81
Widok na Jezioro Różnowskie© biker81
Widok na Jezioro Różnowskie© biker81
Widok na Jezioro Różnowskie© biker81
Na koniec dnia pozostaje długi podjazd. Częściowo muszę jednak wprowadzać rower. Ale jak to zawsze bywa, każdy podjazd kończy się zjazdem. Dojeżdżam do Dąbrowy, kupuję w sklepie wodę, rozmawiam trochę z miejscowymi. Jakże byłem zaskoczony jak kolejne osoby które podjeżdżały pod sklep na końcu witały się też ze mną. Potem zostaje już tylko 7 km DK 75 do Nowego Sącza. O 20:30 po przejechaniu przez prawie całe miasto dojeżdżam do schroniska.
Bieszczady 2010 - Czasówka do domu
Środa, 25 sierpnia 2010 Kategoria Bieszczady 2010, do 50 km, Wyprawy
Km: | 10.17 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:35 | km/h: | 17.43 |
Pr. maks.: | 26.60 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Trek 7100 FX | Aktywność: Jazda na rowerze |
Bieszczady 2010 - 5 dzień
Wtorek, 24 sierpnia 2010 Kategoria podkarpackie, Bieszczady 2010, > 100 km, > 50 km, Góry, Wyprawy
Km: | 102.85 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 05:55 | km/h: | 17.38 |
Pr. maks.: | 45.90 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
: | kcal | Podjazdy: | 1180m | Sprzęt: Trek 7100 FX | Aktywność: Jazda na rowerze |
Mapa i profil trasy:
Rano wstałem o 6. Po śniadaniu wyjeżdżam przed 7 na trasę. Trochę nerwowo błądzę w Lesku. Ale po chwili jestem już na właściwej drodze. Przejeżdżam kolejne wioski, dojeżdżając do DK84 w Brzegach Górnych. Trasa przez wioski bardzo fajna. Krótki fragment terenem, ale lepsze to niż jazda krajówką.
Na krajówce dostrzegam rowerzystę. Zatrzymuje się i okazuje się, że to wilk wraca z BB2010. Krótka rozmowa i jedziemy dalej do Krościenka. Tam się rozstajemy. Wilk ma wcześniej pociąg do Warszawy. Ja nie musze się tak śpieszyć. Pokazuje mi tylko drogę na Przemyśl i jadę teraz już z mapą w głowie. Potem okaże się, ze to nie było nasze ostatnie spotkanie. Ja po drodze podziwiam cerkiew w Liskowatem. Teraz jadę znowu „Szlakiem Dobrego Wojaka Szwejka”
W Jureczkowie skręcam na Arłamów. Teraz jadę cały czas czarnym szlakiem rowerowym. Po drodze fajne podjazdy i zjazdy. Za Arłamowem dogania mnie wilk. Okazało się, że siedział chwilę w zajeździe, który ja ominąłem. A ja myślałęm, ze zabłądził, albo robił już kolejną pętlę przez Bieszczady. Jeszcze krótka rozmowa i wskazówki co do trasy i każdy zaczyna jazdę swoim tempem.
Po drodze postanawiam nawiedzić Kalwarię Pacławską. Podjazd jest jednak tak ciężki, że postanawiam wprowadzić rower na górę. Prędkość średnia spada mi z 19 km/h do 18 km/h. Zwiedzam Kalwarię i wracam na drogę do Przemyśla.
Do Przemyślą dojeżdżam o 14. Kupuję jeszcze w sklepie brakująca mi mapę. Łapię wcześniejszy pociąg do Krakowa. Siadam w wagonie „samolotowym” i tam mi mija podróż do Krakowa. W Krakowie mam 5 minut na przesiadkę na pociąg do Wrocławia. Kierownik pociągu mnie kieruje do ostatniego wagonu. Po załadowaniu roweru okazuje się, że to kuszetka, tak jak ileś wcześniejszych wagonów. Kierownik wagonu chce mnie wyrzucić ale mu tłumacze całą sytuację. Przychodzi konduktor i pozwala mi tu zostać. Przez całą drogę siedzę w korytarzu i czytam książkę.
Ciekawe kiedy mnie znowu dopadną bieszczadzkie anioły. A może ja już jestem ich bratem i szybka tam wrócę.
"Anioły są takie ciche
Zwłaszcza te w Bieszczadach
Gdy spotkasz takiego w górach
Wiele z nim nie pogadasz
Najwyżej na ucho ci powie
Gdy będzie w dobrym humorze
Że skrzydła nosi w plecaku
Nawet przy dobrej pogodzie
Anioły są całe zielone
Zwłaszcza te w Bieszczadach
Łatwo w trawie się kryją
I w opuszczonych sadach
W zielone grają ukradkiem
Nawet karty mają zielone
Zielone mają pojęcie
A nawet zielony kielonek
Anioły bieszczadzkie, bieszczadzkie anioły
Dużo w was radości i dobrej pogody
Bieszczadzkie anioły, anioły bieszczadzkie
Gdy skrzydłem cię trącą już jesteś ich bratem
Anioły są całkiem samotne
Zwłaszcza te w Bieszczadach
W kapliczkach zimą drzemią
Choć może im nie wypada
Czasem taki anioł samotny
Zapomni dokąd ma lecieć
I wtedy całe Bieszczady
Mają szaloną uciechę
Anioły są wiecznie ulotne
Zwłaszcza te w Bieszczadach
Nas też czasami nosi
Po ich anielskich śladach
One nam przyzwalają
I skrzydłem wskazują drogę
I wtedy w nas się zapala
Wieczny bieszczadzki ogień
Anioły bieszczadzkie, bieszczadzkie anioły...
...Gdy skrzydłem cię musną już jesteś ich bratem"
Rano wstałem o 6. Po śniadaniu wyjeżdżam przed 7 na trasę. Trochę nerwowo błądzę w Lesku. Ale po chwili jestem już na właściwej drodze. Przejeżdżam kolejne wioski, dojeżdżając do DK84 w Brzegach Górnych. Trasa przez wioski bardzo fajna. Krótki fragment terenem, ale lepsze to niż jazda krajówką.
Cerkiew Narodzenia NMP w Bezmiechowej Dolnej© biker81
Dobrze oznakowany szlak rowerowy© biker81
Przydrożna kapliczka© biker81
cerkiew greckokatolicka pw. Archanioła Michała w Łodynie© biker81
Cerkiew Michała Archanioła w Brzegach Dolnych© biker81
Na krajówce dostrzegam rowerzystę. Zatrzymuje się i okazuje się, że to wilk wraca z BB2010. Krótka rozmowa i jedziemy dalej do Krościenka. Tam się rozstajemy. Wilk ma wcześniej pociąg do Warszawy. Ja nie musze się tak śpieszyć. Pokazuje mi tylko drogę na Przemyśl i jadę teraz już z mapą w głowie. Potem okaże się, ze to nie było nasze ostatnie spotkanie. Ja po drodze podziwiam cerkiew w Liskowatem. Teraz jadę znowu „Szlakiem Dobrego Wojaka Szwejka”
Cerkiew Narodzenia Najświętszej Panny Marii w Liskowatem© biker81
Cerkiew Narodzenia Najświętszej Panny Marii w Liskowatem© biker81
W Jureczkowie skręcam na Arłamów. Teraz jadę cały czas czarnym szlakiem rowerowym. Po drodze fajne podjazdy i zjazdy. Za Arłamowem dogania mnie wilk. Okazało się, że siedział chwilę w zajeździe, który ja ominąłem. A ja myślałęm, ze zabłądził, albo robił już kolejną pętlę przez Bieszczady. Jeszcze krótka rozmowa i wskazówki co do trasy i każdy zaczyna jazdę swoim tempem.
Widoki w drodze do Przemyśla© biker81
Widok na drodze do Przemyśla© biker81
Widok w drodze do Przemyśla© biker81
Widok w drodze do Przemyśla© biker81
Widok w drodze do Przemyśla© biker81
Ostatni widok na Bieszczady© biker81
Po drodze postanawiam nawiedzić Kalwarię Pacławską. Podjazd jest jednak tak ciężki, że postanawiam wprowadzić rower na górę. Prędkość średnia spada mi z 19 km/h do 18 km/h. Zwiedzam Kalwarię i wracam na drogę do Przemyśla.
Kalwaria Pacławska - Źródełko© biker81
Kalwaria Pacławska© biker81
Kalwaria Pacławska - kościół© biker81
Kalwaria Pacławska - kaplica św. Michała© biker81
Cerkiew w Fredropolu© biker81
Twierdza Przemyśl zdobyta© biker81
Do Przemyślą dojeżdżam o 14. Kupuję jeszcze w sklepie brakująca mi mapę. Łapię wcześniejszy pociąg do Krakowa. Siadam w wagonie „samolotowym” i tam mi mija podróż do Krakowa. W Krakowie mam 5 minut na przesiadkę na pociąg do Wrocławia. Kierownik pociągu mnie kieruje do ostatniego wagonu. Po załadowaniu roweru okazuje się, że to kuszetka, tak jak ileś wcześniejszych wagonów. Kierownik wagonu chce mnie wyrzucić ale mu tłumacze całą sytuację. Przychodzi konduktor i pozwala mi tu zostać. Przez całą drogę siedzę w korytarzu i czytam książkę.
Ciekawe kiedy mnie znowu dopadną bieszczadzkie anioły. A może ja już jestem ich bratem i szybka tam wrócę.
"Anioły są takie ciche
Zwłaszcza te w Bieszczadach
Gdy spotkasz takiego w górach
Wiele z nim nie pogadasz
Najwyżej na ucho ci powie
Gdy będzie w dobrym humorze
Że skrzydła nosi w plecaku
Nawet przy dobrej pogodzie
Anioły są całe zielone
Zwłaszcza te w Bieszczadach
Łatwo w trawie się kryją
I w opuszczonych sadach
W zielone grają ukradkiem
Nawet karty mają zielone
Zielone mają pojęcie
A nawet zielony kielonek
Anioły bieszczadzkie, bieszczadzkie anioły
Dużo w was radości i dobrej pogody
Bieszczadzkie anioły, anioły bieszczadzkie
Gdy skrzydłem cię trącą już jesteś ich bratem
Anioły są całkiem samotne
Zwłaszcza te w Bieszczadach
W kapliczkach zimą drzemią
Choć może im nie wypada
Czasem taki anioł samotny
Zapomni dokąd ma lecieć
I wtedy całe Bieszczady
Mają szaloną uciechę
Anioły są wiecznie ulotne
Zwłaszcza te w Bieszczadach
Nas też czasami nosi
Po ich anielskich śladach
One nam przyzwalają
I skrzydłem wskazują drogę
I wtedy w nas się zapala
Wieczny bieszczadzki ogień
Anioły bieszczadzkie, bieszczadzkie anioły...
...Gdy skrzydłem cię musną już jesteś ich bratem"
Bieszczady 2010 - 4 dzień
Poniedziałek, 23 sierpnia 2010 Kategoria podkarpackie, Bieszczady 2010, > 100 km, > 50 km, Góry, Wyprawy
Km: | 117.19 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 07:17 | km/h: | 16.09 |
Pr. maks.: | 49.20 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
: | kcal | Podjazdy: | 1630m | Sprzęt: Trek 7100 FX | Aktywność: Jazda na rowerze |
Mapa i profil trasy:
Rano coś się nie mogłem zebrać do dalszej jazdy. Chyba po wczorajszym dniu chciałem się już tak dzisiaj nie napinać. Zamiast o 8 wyjeżdżam o 9, a tu jeszcze tyle do zwiedzania. Dziś już nie było tak terenowo. I był to ostatni dzień w sercu Bieszczad. Szkoda ale ciekawość tego co jest za zakrętem czy za wzniesieniem pcha mnie ciągle przed siebie i nie ważne gdzie, ważne, że na rowerze.
Z Lutowisk droga ciągle pnie się pod górę i trochę z góry. Z Lutowisk łącznikiem rowerowym ” Lutowiska - Kaczmarewka” dojeżdżam do szlaku rowerowego "Czarna". Za Lutowiskami zajeżdżam na parking i chyba ostatni raz widzę taki widok na Bieszczady na tym wyjeździe. Cały czas jadę szlakiem rowerowym „Czarna’”
Po odbiciu z głównej drogi jadę przez Lipę, do Bystrej i Michnowic. Tam podziwiam kolejne cerkwie na trasie mojej wyprawy.
W Czarnej kolejna cerkiew.
A potem już prosto DW894 nad Solinę. Po drodze kolejne podjazdy i zjazdy. Ładne widoki wynagradzają mi czasem męczące podjazdy. W Polanie kolejna cerkiew i przerwa na obiad. Największe nachylenie jakie spotykam wynosi 9%. Po drodze szlak rowerowy „Czarna” odbiaj w lewo a jadę czarnym łącznikiem do szlaku rowerowego ”Olchowiec”. Potem szlak odbija w lewo a ja cały czas główną do Bukowca.
W Bukowcu odbijam w lewo i jadę miejsca gdzie w niedzielę zjechałem ze szlaku „Greenway Karpaty Wschdnie’. Wracam tą samą drogą. Cały szlak będzie zaliczony z Cisnej do Krościenka. W Górzance odbijam w lewo do cerkwi w Grzance. Potem już prosto nad Solinę po drodze nawiedzając cerkiew murowaną w Polańczyku. .
Nad zaporą na Solinie spędzam mało czasu. Zjadam loda i ruszam dalej w drogę. Źle się tam czuję. Ta wysokość, ilość wody i tłumy ludzi źle na mnie działają. A to dziwne zamiast się pasjonować budowlami wodnymi jak kiedyś na studiach to ja je omijam z daleka. Kiedyś już tam byłem, zwiedziłem zaporę od środka i dla mnie nie ma tu nic czym można się zachwycać. Chyba, że pochodzić lub pojeździć po okolicznych szlakach. Z Soliny przez Bóbrke jadę nad jezioro Myczkowskie. Tam jest już lepiej. Nie przeraża mnie tak jak zapora na Solinie.
Dalej już prosto do DK94 i do Leska. Jak na drogę krajową całkiem nieźle się nią jedzie. W Lesku jestem o 19. Po drodze widzę jak odjeżdża PKS do Wrocławia. Ale to jeszcze nie mój czas powrotu.
Trasa ładna i długa. Czuję trochę zmęczenie. Forma jest skoro tyle kilometrów robię po górach z sakwami. Po Bieszczadach zawsze mi się dobrze jeździło. W sklepie kupuję wszystko na co mam ochotę.
Rano coś się nie mogłem zebrać do dalszej jazdy. Chyba po wczorajszym dniu chciałem się już tak dzisiaj nie napinać. Zamiast o 8 wyjeżdżam o 9, a tu jeszcze tyle do zwiedzania. Dziś już nie było tak terenowo. I był to ostatni dzień w sercu Bieszczad. Szkoda ale ciekawość tego co jest za zakrętem czy za wzniesieniem pcha mnie ciągle przed siebie i nie ważne gdzie, ważne, że na rowerze.
Z Lutowisk droga ciągle pnie się pod górę i trochę z góry. Z Lutowisk łącznikiem rowerowym ” Lutowiska - Kaczmarewka” dojeżdżam do szlaku rowerowego "Czarna". Za Lutowiskami zajeżdżam na parking i chyba ostatni raz widzę taki widok na Bieszczady na tym wyjeździe. Cały czas jadę szlakiem rowerowym „Czarna’”
Widok na Bieszczady© biker81
Na tle Bieszczad© biker81
Po odbiciu z głównej drogi jadę przez Lipę, do Bystrej i Michnowic. Tam podziwiam kolejne cerkwie na trasie mojej wyprawy.
Gór mi mało i mało mi będzie© biker81
Cerkiew greckokatolicka pw. Narodzenia Bogarodzicy w Michniowcu© biker81
Dzwonnica przy cerkwi greckokatolicka pw. Narodzenia Bogarodzicy w Michniowcu© biker81
Cerkiew pw. św. Michała Archanioła w Bystrem© biker81
Cerkiew pw. św. Michała Archanioła w Bystrem© biker81
Wędrówką jedną życie jest człowieka© biker81
W Czarnej kolejna cerkiew.
Cerkiew św. Dymitra w Czarnej© biker81
A potem już prosto DW894 nad Solinę. Po drodze kolejne podjazdy i zjazdy. Ładne widoki wynagradzają mi czasem męczące podjazdy. W Polanie kolejna cerkiew i przerwa na obiad. Największe nachylenie jakie spotykam wynosi 9%. Po drodze szlak rowerowy „Czarna” odbiaj w lewo a jadę czarnym łącznikiem do szlaku rowerowego ”Olchowiec”. Potem szlak odbija w lewo a ja cały czas główną do Bukowca.
widok na Bieszczady© biker81
Bieszczadzki kamieniołom© biker81
Bieszczadzka droga© biker81
Bez serpentyn nie może się obejść© biker81
Cerkiew św. Mikołaja w Polanie© biker81
Cerkiew św. Mikołaja w Polanie© biker81
Krótka przerwa nad Sanem© biker81
Dolina Sanu© biker81
Odpoczynek nad Sanem© biker81
Stromy podjazd© biker81
Dolina rzeki Solinka© biker81
Dolina Solinki© biker81
W Bukowcu odbijam w lewo i jadę miejsca gdzie w niedzielę zjechałem ze szlaku „Greenway Karpaty Wschdnie’. Wracam tą samą drogą. Cały szlak będzie zaliczony z Cisnej do Krościenka. W Górzance odbijam w lewo do cerkwi w Grzance. Potem już prosto nad Solinę po drodze nawiedzając cerkiew murowaną w Polańczyku. .
Dolina rzeki Solinka© biker81
Dolina Solinki© biker81
Podmurówka cerwki w Terce© biker81
Cerkiew św. Paraskewy w Górzance© biker81
Cerkiew św. Paraskewy w Górzance© biker81
Wnętrze cerkwi św. Paraskewy w Górzance© biker81
Cerkiew św. Męczennicy Paraskewii w Polańczyku© biker81
Cerkiew św. Paraskewy w Myczkowie© biker81
Nad zaporą na Solinie spędzam mało czasu. Zjadam loda i ruszam dalej w drogę. Źle się tam czuję. Ta wysokość, ilość wody i tłumy ludzi źle na mnie działają. A to dziwne zamiast się pasjonować budowlami wodnymi jak kiedyś na studiach to ja je omijam z daleka. Kiedyś już tam byłem, zwiedziłem zaporę od środka i dla mnie nie ma tu nic czym można się zachwycać. Chyba, że pochodzić lub pojeździć po okolicznych szlakach. Z Soliny przez Bóbrke jadę nad jezioro Myczkowskie. Tam jest już lepiej. Nie przeraża mnie tak jak zapora na Solinie.
Nad Soliną© biker81
Nad Soliną© biker81
Nad Soliną - widok na zaporę© biker81
Jezioro Myczkowskie© biker81
Zapora na jeziorze w Myczkowie© biker81
Zapora na jeziorze w Myczkowie© biker81
Dalej już prosto do DK94 i do Leska. Jak na drogę krajową całkiem nieźle się nią jedzie. W Lesku jestem o 19. Po drodze widzę jak odjeżdża PKS do Wrocławia. Ale to jeszcze nie mój czas powrotu.
Trasa ładna i długa. Czuję trochę zmęczenie. Forma jest skoro tyle kilometrów robię po górach z sakwami. Po Bieszczadach zawsze mi się dobrze jeździło. W sklepie kupuję wszystko na co mam ochotę.
Bieszczady 2010 - 3 dzień
Niedziela, 22 sierpnia 2010 Kategoria podkarpackie, Bieszczady 2010, > 50 km, Góry, Wyprawy
Km: | 61.27 | Km teren: | 20.00 | Czas: | 04:53 | km/h: | 12.55 |
Pr. maks.: | 47.60 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
: | kcal | Podjazdy: | 750m | Sprzęt: Trek 7100 FX | Aktywność: Jazda na rowerze |
Mapa i profil trasy:
Rano trzeba wcześnie wstać. Przed wyjazdem pamiątkowe zdjęcie pod schroniskiem:
Dziś najcięższy dzień wyprawy. Jak się okazało potem musiałem bardzo zmienić trasę. Pojechałem szlakiem rowerowym „Greenway Karpaty Wschodnie” do Buku i odbijam na szlak rowerowy „Wokół Chryszczatej i Sinych Wirów”. Jednak jazda rowerom z sakwami po drogach szutrowych jest bardzo trudna. Dalej dojeżdżam łącznikiem rowerowym ”Przełęcz Szczycisko - Sine Wiry” do szlaku ”Otryt i dolina Sanu”, którym miałem jechać do Lutowiska. Walka na szlaku była nierówna. Ja z sakwami nie miałem dużych szans. Miałem objechać cały szlak i wrócić nim na szlak Greenway. Po drodze złapałem kapcia. Tak mocno wjechałem w dziurę, że nie zdziwiłem się, jak usłyszałem nielubiane przez nikogo syczenie. Po zjeździe do Zatwarnicy stwierdziłem, że pojadę dalej asfaltem. W Zawrotnicy w sklepie uzupełniam zapasy. I dalej w drogę. Droga po terenie bardzo ładna widokowo. Jednak będzie trzeba tam wrócić, już na lekko pojeździć.
Dobrze mieć taki pulpit na rowerze.
W Chmielu i Smolniku kolejne cerkwie. W Smolniku niezły podjazd pod cerkiew ale dałem radę.
W Chmielu po drodze mijam zakole Sanu. Krótka przerwa parę zdjęć i dalej w drogę.
W Smolniku wjeżdzam na DW 896 i zarazem na szlak rowerowy ”Otryt i dolina Sanu”. Szlak ten koczy się w Lutowiskach. Po południu zajeżdżam do Lutowiska. Czas na obiad i zasłużone piwo. To był najcięższy dzień, mimo najkrótszego dystansu. Po małym serwisie roweru i rozmowach w schronisku jeszcze wychodzę na piwo do baru.
Rano trzeba wcześnie wstać. Przed wyjazdem pamiątkowe zdjęcie pod schroniskiem:
Schronisko pod Honem© biker81
Dziś najcięższy dzień wyprawy. Jak się okazało potem musiałem bardzo zmienić trasę. Pojechałem szlakiem rowerowym „Greenway Karpaty Wschodnie” do Buku i odbijam na szlak rowerowy „Wokół Chryszczatej i Sinych Wirów”. Jednak jazda rowerom z sakwami po drogach szutrowych jest bardzo trudna. Dalej dojeżdżam łącznikiem rowerowym ”Przełęcz Szczycisko - Sine Wiry” do szlaku ”Otryt i dolina Sanu”, którym miałem jechać do Lutowiska. Walka na szlaku była nierówna. Ja z sakwami nie miałem dużych szans. Miałem objechać cały szlak i wrócić nim na szlak Greenway. Po drodze złapałem kapcia. Tak mocno wjechałem w dziurę, że nie zdziwiłem się, jak usłyszałem nielubiane przez nikogo syczenie. Po zjeździe do Zatwarnicy stwierdziłem, że pojadę dalej asfaltem. W Zawrotnicy w sklepie uzupełniam zapasy. I dalej w drogę. Droga po terenie bardzo ładna widokowo. Jednak będzie trzeba tam wrócić, już na lekko pojeździć.
Widok na Bieszczady© biker81
Widok na Bieszczady© biker81
Widok na Bieszczady© biker81
Na tle Bieszczad© biker81
Leśna droga w Bieszczadach© biker81
Widok na Bieszczady© biker81
Widok na Bieszczady© biker81
Widok na Bieszczady© biker81
Wypalanie smoły© biker81
Widok na Bieszczady© biker81
Mały serwis roweru© biker81
Dobrze mieć taki pulpit na rowerze.
Pulpit mojego roweru© biker81
Mapnik na mojej kierownicy© biker81
W Chmielu i Smolniku kolejne cerkwie. W Smolniku niezły podjazd pod cerkiew ale dałem radę.
Cerkiew św. Mikołaja w Chmielu© biker81
Cerkiew św. Mikołaja w Chmielu© biker81
Cerkiew św. Mikołaja w Chmielu© biker81
Cerkiew św. Michała Archanioła w Smolniku© biker81
Podjazd pod cerkiew w Smolniku© biker81
W Chmielu po drodze mijam zakole Sanu. Krótka przerwa parę zdjęć i dalej w drogę.
Zakole Sanu w Chmielu© biker81
Zakole Sanu w Chmielu© biker81
Zakole Sanu w Chmielu© biker81
W Smolniku wjeżdzam na DW 896 i zarazem na szlak rowerowy ”Otryt i dolina Sanu”. Szlak ten koczy się w Lutowiskach. Po południu zajeżdżam do Lutowiska. Czas na obiad i zasłużone piwo. To był najcięższy dzień, mimo najkrótszego dystansu. Po małym serwisie roweru i rozmowach w schronisku jeszcze wychodzę na piwo do baru.
Bieszczady 2010 - 2 dzień
Sobota, 21 sierpnia 2010 Kategoria podkarpackie, > 100 km, Bieszczady 2010, > 50 km, Jubileusze, Przełęcze drogowe, Góry, Wyprawy
Km: | 100.68 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 06:06 | km/h: | 16.50 |
Pr. maks.: | 50.90 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
: | kcal | Podjazdy: | 1270m | Sprzęt: Trek 7100 FX | Aktywność: Jazda na rowerze |
Mapa i profil trasy:
Wcześnie rano wyjeżdżam z Leska. Kieruję się DK84 na Zagórz. Tam odbijam na DW892 i znowu wjeżdżam na szlak Wojaka Szwejka. Po drodze mijam Sanktuarium Maryjne:
I odbijam po chwili w prawo na wioski. Trasę umilają ładne widoki i pociąg jadący z Łupkowa do Zagórza.
]
Potem zjazd na DW 889 a po chwili na DW 892.W Szczawnie trafiam na kolejną cerkiew.
W Rzepedzi odbijam w prawo i dojeżdżam do kolejnej cerkwi.
Po zjeździe na główną drogę odbijam w lewo do Turzańska podziwiać kolejną cerkiew.
Wracam na główną drogę i stamtąd kieruję się już prosto do Komańczy. Tam nawiedzam klasztor ss. Nazaretanek, gdzie był więziony Prymas Wyszyński oraz oglądam odbudowaną cerkiew.
Dalej ruszam w stronę Radoszyc, gdzie odbijam na przełęcz Beskid pod Radoszycami 668 m n.p.m..
]
Tam kończy się szlak Wojaka Szwejka. Na granicy zawracam w dół. Po drodze cerkiew w Radoszycach.
Potem cisnę do Cisnej. Po drodze zaliczam kolejną przełęcz drogową Przysłup 749 m n.p.m.. W Woli Michowej wjeżdżam na szlak rowerowy "Wokół Chryszczatej i Sinych Wirów". Jadę nim do rozjazdu na Roztoki Górne. W Majdanie podziwiam Kolej Bieszczadzką.
Kręcę się trochę po Cisnej, żeby dobić do setki i wjeżdżam do schroniska pod Honem. Koniec podjazdu to już niestety szlak, więc niezbędne jest wprowadzanie roweru. Wieczorem zasłużone piwko, ognisko i rozmowy z poznanym bikerem z Rzeszowa.
Mam już przejechane 4000 km w tym roku.
Wcześnie rano wyjeżdżam z Leska. Kieruję się DK84 na Zagórz. Tam odbijam na DW892 i znowu wjeżdżam na szlak Wojaka Szwejka. Po drodze mijam Sanktuarium Maryjne:
Sanktuarium MAryjne w Zagórzu© biker81
I odbijam po chwili w prawo na wioski. Trasę umilają ładne widoki i pociąg jadący z Łupkowa do Zagórza.
Widok© biker81
Widok podziwiany po drodze© biker81
Kolej Zagórz - Łupków© biker81
Kolej Łupków - Zagórz© biker81
Dolina rzeki Osława© biker81
Dolina rzeki Osława© biker81
Potem zjazd na DW 889 a po chwili na DW 892.W Szczawnie trafiam na kolejną cerkiew.
Cerkiew pw. zaśnięcia Matki Boskiej w Szczawnem© biker81
Krzyż© biker81
Figurka© biker81
Krzyż© biker81
W Rzepedzi odbijam w prawo i dojeżdżam do kolejnej cerkwi.
Cerkiew pw. św. Mikołaja Biskupa w Rzepedzi© biker81
Dzwonnica© biker81
Rzepedź, cerkiew pw. św. Mikołaja Biskupa© biker81
Po zjeździe na główną drogę odbijam w lewo do Turzańska podziwiać kolejną cerkiew.
Cerkiew Michała Archanioła w Turzańsku© biker81
Na tle cerkwi© biker81
Wracam na główną drogę i stamtąd kieruję się już prosto do Komańczy. Tam nawiedzam klasztor ss. Nazaretanek, gdzie był więziony Prymas Wyszyński oraz oglądam odbudowaną cerkiew.
Klasztor ss. Nazaretanek w Komańczy© biker81
Cerkiew Opieki Matki Bożej w Komańczy© biker81
Cerkiew Opieki Matki Bożej w Komańczy© biker81
Dalej ruszam w stronę Radoszyc, gdzie odbijam na przełęcz Beskid pod Radoszycami 668 m n.p.m..
Podjazd na przełęcz© biker81
Podjazd pod przełęcz© biker81
Przełęcz Bieskid pod Radoszycami© biker81
Tam kończy się szlak Wojaka Szwejka. Na granicy zawracam w dół. Po drodze cerkiew w Radoszycach.
Radoszyckie Źródełko© biker81
Cerkiew św. Dymitra w Radoszycach© biker81
Potem cisnę do Cisnej. Po drodze zaliczam kolejną przełęcz drogową Przysłup 749 m n.p.m.. W Woli Michowej wjeżdżam na szlak rowerowy "Wokół Chryszczatej i Sinych Wirów". Jadę nim do rozjazdu na Roztoki Górne. W Majdanie podziwiam Kolej Bieszczadzką.
Majdan - stacja główna kolejki© biker81
Majdan - stacja główna kolejki© biker81
Kręcę się trochę po Cisnej, żeby dobić do setki i wjeżdżam do schroniska pod Honem. Koniec podjazdu to już niestety szlak, więc niezbędne jest wprowadzanie roweru. Wieczorem zasłużone piwko, ognisko i rozmowy z poznanym bikerem z Rzeszowa.
Mam już przejechane 4000 km w tym roku.