Wpisy archiwalne w kategorii
Wyprawy
Dystans całkowity: | 3249.17 km (w terenie 22.50 km; 0.69%) |
Czas w ruchu: | 183:30 |
Średnia prędkość: | 17.71 km/h |
Maksymalna prędkość: | 56.90 km/h |
Suma podjazdów: | 17180 m |
Liczba aktywności: | 32 |
Średnio na aktywność: | 101.54 km i 5h 44m |
Więcej statystyk |
Pomorze 2011 - Dzień 6 - Sulęczyno - Gdańsk
Niedziela, 31 lipca 2011 Kategoria > 50 km, Pomorze 2011, Wyprawy
Km: | 92.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 05:43 | km/h: | 16.09 |
Pr. maks.: | 40.30 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
: | kcal | Podjazdy: | 380m | Sprzęt: Accent Nodrcapp | Aktywność: Jazda na rowerze |
Gdy Pan Bóg stworzył już cały świat, usiadł na swoim niebieskim tronie, zawołał aniołów i rzekł:
- Zobaczcie miłe duchy, jak cudowne jest moje dzieło, które wykonałem.
Aniołowie rozejrzeli się po całej ziemi, klaskali w dłonie i mówili:
- Ojcze wszystko jest wspaniałe, wszystko nam się podoba.
Jeden z aniołów stał jednak na uboczu i był smutny.
- Dlaczego się nie cieszysz? - spytał go Pan Bóg.
- Panie - odrzekł anioł - Spójrz na ten biedny kraj kaszubski.
To są tylko martwe piaski.
Czy jeszcze jest coś w Twojej Wszechmocy, aby ten kraj upiększyć?
- Masz rację, muszę zobaczyć-powiedział wstając Pan Bóg,
a po chwili dodał:
- Jeszcze nieco mi zostało.
Gdy wypowiedział wszechmocne słowo, stał się cud.
Na środku piaszczystych Kaszub powstały pagórki pokryte szumiącymi drzewami, a między nimi migotały błękitne oczka - piękne jeziora pełne smacznych ryb, soczyste łąki, a na nich fiołkowe wrzosowiska zroszone krzykiem cudownych ptaków, lasy igliwiem pachnące.
Tylko na północy Kaszub pozostały piaszczyste plaże, śnieżno - białe wydmy z klifowymi brzegami i błyszczało srebro "wielkiej wody"...
Źródło: http://www.wladyslawowo.org/kaszuby,Powstanie Kaszub,Władysławowo.html
To chyba wystarczający komentarz do tego jak tu jest pięknie. Zdjęcia pokażą też piękno tego regionu ale najlepiej to tu przyjechać i przekonać się samemu. Szkoda, że nie zostałem tu na dłużej. Trochę zobaczyłem ale to i tak jeszcze za mało. Myślę, że jest to taki region do którego można wrócić jeszcze niejeden raz.
Rano niebo jest pochmurne ale nie zapowiadali że będzie padać. Mogę z optymizmem ruszać w stronę morza.
W Ręboszewie robię sobie przerwę na kawę. I tu przekonuję że Kaszuby to nie tylko ładne widoki ale i gościnni ludzie. Za kawę płacę 7 zł a właścicielka Zajazdu przynosi mi cały dzbanek kawy i do tego parę ciastek. Kawy opiłem się już na cały wyjazd. Kawę piję na balkonie podziwiając pobliskie jezioro. Takie życie to ja rozumiem. Właściciel radzi mi jechać inną drogą niż planowałem. Mówi, że ta droga jest ładniejsza widokowo i że nie będę zawiedziony. I tak jest w rzeczywistości.
Przed Łapawicami wjeżdżam na główna drogę i dojeżdżam do Kartuz. Na runku oglądam prace studentów na temat rewitalizacji rynku. Mam trochę problemów z wyjazdem w kierunku Przodkowa, ale jakoś sobie poradziłem. Po drodze spotykam kolejnego sakwiarza, tym razem Holendra. Rozmawiamy razem i dalej jedziemy, każdy w swoją stronę.
W Pępowie odbijam z głównej drogi i jadę zobaczyć muzeum Mercedesa.
Wjeżdżam do Gdańska od strony lotniska. Jadę ścieżką rowerową więc czego mi trzeba jeszcze. Po drodze jednak się zgubiłem i wjechałem na główną drogę. Dobrze, że wszędzie wokół były roboty drogowe, bo mimo iż było sporo samochodów o cały czas stały w korku. Mogłem je jakoś sprawnie minąć. Przy najbliższej okazji zjechałem z głównej drogi i bocznymi drogami dojechałem do Centrum Miasta. Po paru dniach omijania wielkich miast czuję się trochę nieswojo w dżungli wielkiego miasta.
W końcu dojeżdżam na Stare Miasto. Okazuje się, że teraz odbywa się Jarmark Dominikański i całe centrum jest zastawione straganami a wokół masa ludzi. Pojeździłem trochę po starówce robiąc trochę zdjęć. Pod pomnikiem Neptuna zaczepił mnie rzekomo ochroniarz i chciał zaprosić na kawę ale odmówiłem. Zarzekał się, że nie jest złodziejem ale jakoś mu nie ufałem. Pogadaliśmy chwile zrobił mi jedną fotkę na dowód tego, że dotarłem do Gdańska i pojechałem dalej. Wjeżdżam w jakaś wąską uliczkę i zaczynam szukać miejsca gdzie mogę coś zjeść. Nagle zauważam że pod ścianą stoją 2 rowery obłożone sakwami a obok przy stoliku siedzi para sakwiarzy z Warszawy. Pozwalają mi się dosiąść do siebie. Po zamówieniu obiadu mamy chwile, żeby porozmawiać o swoich wyprawach. Oni jechali do Gdańska ze Świnoujścia. Po obiedzie jedziemy do kościoła na Mszę Św. a po mszy na wystawę ikon.
Potem jeszcze objeżdżamy stragany i przy wyjeździe ze Starego Miasta żegnamy się. Jadę od razu do schroniska. Nie chce mi się już przepychać z rowerem wśród tłumu ludzi.
Po rozpakowaniu się na Sali zbiorowej poszedłem jeszcze na chwile na Internet. Nie chciało mi się jechać nad morze. Zostawię sobie tą przyjemność na jutro. Jutro będzie trochę kilometrów do zrobienia więc muszę się wyspać.
- Zobaczcie miłe duchy, jak cudowne jest moje dzieło, które wykonałem.
Aniołowie rozejrzeli się po całej ziemi, klaskali w dłonie i mówili:
- Ojcze wszystko jest wspaniałe, wszystko nam się podoba.
Jeden z aniołów stał jednak na uboczu i był smutny.
- Dlaczego się nie cieszysz? - spytał go Pan Bóg.
- Panie - odrzekł anioł - Spójrz na ten biedny kraj kaszubski.
To są tylko martwe piaski.
Czy jeszcze jest coś w Twojej Wszechmocy, aby ten kraj upiększyć?
- Masz rację, muszę zobaczyć-powiedział wstając Pan Bóg,
a po chwili dodał:
- Jeszcze nieco mi zostało.
Gdy wypowiedział wszechmocne słowo, stał się cud.
Na środku piaszczystych Kaszub powstały pagórki pokryte szumiącymi drzewami, a między nimi migotały błękitne oczka - piękne jeziora pełne smacznych ryb, soczyste łąki, a na nich fiołkowe wrzosowiska zroszone krzykiem cudownych ptaków, lasy igliwiem pachnące.
Tylko na północy Kaszub pozostały piaszczyste plaże, śnieżno - białe wydmy z klifowymi brzegami i błyszczało srebro "wielkiej wody"...
Źródło: http://www.wladyslawowo.org/kaszuby,Powstanie Kaszub,Władysławowo.html
To chyba wystarczający komentarz do tego jak tu jest pięknie. Zdjęcia pokażą też piękno tego regionu ale najlepiej to tu przyjechać i przekonać się samemu. Szkoda, że nie zostałem tu na dłużej. Trochę zobaczyłem ale to i tak jeszcze za mało. Myślę, że jest to taki region do którego można wrócić jeszcze niejeden raz.
Rano niebo jest pochmurne ale nie zapowiadali że będzie padać. Mogę z optymizmem ruszać w stronę morza.
Namiot na polu© biker81
Pole namiotowe© biker81
Przydrożne jezioro© biker81
Przydrożne jezioro II© biker81
Przydrożne jezioro III© biker81
Węsiory po Kaszubsku© biker81
Kaszubska osada© biker81
Wiejska chata© biker81
Wiejska zagroda© biker81
Przydrożny widok© biker81
Przydrożny widok II© biker81
Przydrożny widok III© biker81
Przydrożny widok IV© biker81
Głaz narzutowy© biker81
Jeszcze jeden widok© biker81
Głaz pamiątkowy© biker81
Na punkcie widokowym© biker81
W Ręboszewie robię sobie przerwę na kawę. I tu przekonuję że Kaszuby to nie tylko ładne widoki ale i gościnni ludzie. Za kawę płacę 7 zł a właścicielka Zajazdu przynosi mi cały dzbanek kawy i do tego parę ciastek. Kawy opiłem się już na cały wyjazd. Kawę piję na balkonie podziwiając pobliskie jezioro. Takie życie to ja rozumiem. Właściciel radzi mi jechać inną drogą niż planowałem. Mówi, że ta droga jest ładniejsza widokowo i że nie będę zawiedziony. I tak jest w rzeczywistości.
Zajazd Sobotka© biker81
Kolejne jezioro© biker81
Ławeczka nad jeziorem© biker81
Przed Łapawicami wjeżdżam na główna drogę i dojeżdżam do Kartuz. Na runku oglądam prace studentów na temat rewitalizacji rynku. Mam trochę problemów z wyjazdem w kierunku Przodkowa, ale jakoś sobie poradziłem. Po drodze spotykam kolejnego sakwiarza, tym razem Holendra. Rozmawiamy razem i dalej jedziemy, każdy w swoją stronę.
W Pępowie odbijam z głównej drogi i jadę zobaczyć muzeum Mercedesa.
Muzeum Mercedesa© biker81
Amerykański model© biker81
Czarny model© biker81
Poczciwy garbus© biker81
Wjeżdżam do Gdańska od strony lotniska. Jadę ścieżką rowerową więc czego mi trzeba jeszcze. Po drodze jednak się zgubiłem i wjechałem na główną drogę. Dobrze, że wszędzie wokół były roboty drogowe, bo mimo iż było sporo samochodów o cały czas stały w korku. Mogłem je jakoś sprawnie minąć. Przy najbliższej okazji zjechałem z głównej drogi i bocznymi drogami dojechałem do Centrum Miasta. Po paru dniach omijania wielkich miast czuję się trochę nieswojo w dżungli wielkiego miasta.
Lotnisko Rębiechowo© biker81
Nie tędy droga© biker81
Ścieżka rowerowa© biker81
Budowa drogi© biker81
W końcu dojeżdżam na Stare Miasto. Okazuje się, że teraz odbywa się Jarmark Dominikański i całe centrum jest zastawione straganami a wokół masa ludzi. Pojeździłem trochę po starówce robiąc trochę zdjęć. Pod pomnikiem Neptuna zaczepił mnie rzekomo ochroniarz i chciał zaprosić na kawę ale odmówiłem. Zarzekał się, że nie jest złodziejem ale jakoś mu nie ufałem. Pogadaliśmy chwile zrobił mi jedną fotkę na dowód tego, że dotarłem do Gdańska i pojechałem dalej. Wjeżdżam w jakaś wąską uliczkę i zaczynam szukać miejsca gdzie mogę coś zjeść. Nagle zauważam że pod ścianą stoją 2 rowery obłożone sakwami a obok przy stoliku siedzi para sakwiarzy z Warszawy. Pozwalają mi się dosiąść do siebie. Po zamówieniu obiadu mamy chwile, żeby porozmawiać o swoich wyprawach. Oni jechali do Gdańska ze Świnoujścia. Po obiedzie jedziemy do kościoła na Mszę Św. a po mszy na wystawę ikon.
Złota Brama©
Kamieniczki©
Baszta św. Jacka©
Bazylika Mariacka©
Brama Chlebnicka©
Zielona Brama©
Kolejna kamienica©
Ratusz Główny©
Fontanna Neptuna©
Dwór Artura©
Wielki Młyn©
Potem jeszcze objeżdżamy stragany i przy wyjeździe ze Starego Miasta żegnamy się. Jadę od razu do schroniska. Nie chce mi się już przepychać z rowerem wśród tłumu ludzi.
Po rozpakowaniu się na Sali zbiorowej poszedłem jeszcze na chwile na Internet. Nie chciało mi się jechać nad morze. Zostawię sobie tą przyjemność na jutro. Jutro będzie trochę kilometrów do zrobienia więc muszę się wyspać.
Pomorze 2011 - Dzień 5 - Duninowo - Sulęczyno
Sobota, 30 lipca 2011 Kategoria > 100 km, > 50 km, Pomorze 2011, Wyprawy
Km: | 124.16 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 07:04 | km/h: | 17.57 |
Pr. maks.: | 46.10 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
: | kcal | Podjazdy: | 740m | Sprzęt: Accent Nodrcapp | Aktywność: Jazda na rowerze |
Trasa:
Duninowo - Pęplino – Wielichowo – Bruskowo Wielkie – Słupsk – Głobino – Dębnica Kaszubska – Łysomiczki – Łysomice – Podwilczyn – Darżkowo – Wierszyno – Górki – Świelubie – Gałąźnia Mała – Gałąźnia Wielka – Niepoględzie – Osieki – Niedarzyno – Grzmiąca – Bytów – Pomysk Mały – Jamno – Parchowo – Parchowski Młyn - Sulęczyno
Mapa i profil trasy:
Pogoda dalej nie rozpieszcza. Całe niebo jest zachmurzone ale przynajmniej nie pada. Odpocząłem w nocy i dziś pełen optymizmu ruszam w trasę. Wyjazd trochę mi się opóźnia. Zagadałem się z jedną osobą, która pochodzi z Wrocławia i mieszka w Leśnicy. Tak się rozgadaliśmy, że wyjechałem o 9:30 ze schroniska.
Dziś chcę trochę pozwiedzać. Jadę do Słupska. Byłem już tu kiedy,ś ale chciałem dokładnie zobaczyć miasto. W mieście pytam się jednego mieszkańca o drogę. Nie dość, że pokazał mi drogę to jeszcze opowiedział trochę o swoich wyczynach na rowerze będąc pod wrażeniem tego, ze jadę z sakwami. Przy okazji opowiedziałem mu trochę o swoich wyprawach rowerowych. No cóż swój zawsze trafi na swojego.
W Centrum ruszyłem na zwiedzanie miasta.
W mieście spotykam dwie dziewczyny, które chcą objechać w czasie weekendu dolinę rzeki Słupi i szukają szlaku. Dziewczyny są o tyle ciekawe, bo zamiast torby na kierownicy mają klatki w których wiozą swoje psy.
Za Słupska wyjeżdżam DW210 z której odbijam w Dębnicy Kaszubskiej. Teraz czeka mnie kilkadziesiąt kilometrów przez Park Krajobrazowy Doliny Słupi. Jak ktoś uważa, że Pomorze jest nudno i jest płasko to zapraszam tutaj. Droga to ciągłe podjazdy i zjazdy. Suma przewyższeń z dzisiejszej trasy w ilości 740 m to wystarczający dowód. Teraz przez kilkadziesiąt kilometrów jadę spokojnie bocznymi drogami delektując się widokami. A ładnych widoków tu nie brakuje.
Tak ładną widokowo trasą dojeżdżam do Bytowa. W mieście niewiele się dzieje, więc postanawiam pojechać stronę Sulęczyna poszukać noclegu. Po drodze dogania mnie dwóch miejscowych rowerzystów w wieku kilkunastu lat. Dalszą drogę jedziemy razem chwile rozmawiając ze sobą. Żegnamy się w Sulęczynie.
Ja odbijam w stronę Ośrodka Wczasowego nad jeziorem. Pan na recepcji chciał na mnie zrobić interes i zaproponował mi nocleg w cenie 50 zł. Trochę się z nim nie dogadałem, bo myślał, że mam zarezerwowany nocleg i podał mi cenę noclegu inna niż jest na tablicy informacyjnej. Więc grzecznie mu podziękowałem i pojechałem dalej. Przejechałem prawie przez całe miasto a tu miasta prawie nie widać. Poza paroma domami na krzyż nie było żadnej zabudowy. Na mapie wyglądało to całkiem inaczej. Jak się potem okazało z głównej drogi miałem skręcić w lego i pokonaniu małego podjazdu dojechać do miasta.
Szybko znalazłem pole namiotowe na obrzeżach miasta. Nocleg miał mnie kosztować tylko 10 zł. Miejsce z dala od głównej drogi, wokół lasy jezioro, cisza, spokój, wiec czego mi więcej potrzeba. W końcu pojechałem na wyprawą, żeby odpocząć od miejskiego zgiełku i poobcować z naturą
Zostawiam rzeczy w kuchni i jadę rowerem do miasta na jakiś obiad. Kręcę się trochę po mieście. Po drodze spotykam Niemca, który tak ja jedzie po Polsce ale w trochę odwrotnym kierunku. Miał na mapie zaznaczoną dokładnie trasę wyprawy i zaplanowane miejsca noclegowe. Nie ma to jak niemiecka dokładność. Ja jadę na pizzę i dobra piwo.
Po dotarciu na pole namiotowe rozbijam namiot i idę pod prysznic. Za taką cenę nie spodziewam się zbyt wiele i jak się okazuje najgorzej jest w toaletach. Wszędzie jest taki syf, że aż strach wchodzić. Musze jednak zmyć z siebie ten brud. Po prysznicu jak najszybciej stamtąd uciekam. Gorszy prysznic widziałem tylko kiedyś w Skalance w Beskidzie Żywieckim, gdzie jednak nie odważyłem się wsiąść prysznicu.
Miasto przeżywa oblężenie młodzieży z powodu festiwalu jazzowego. Muzyka ta będzie mi towarzyszyć do późna w nocy. Nie dane mi jest spać zbyt wiele tej nocy.
Dzisiejsza trasa była do tej pory najpiękniejszą. Zaczyna mi się znowu podobać. Trochę odżyłem po wcześniejszych ulewach. Dziś w ogóle nie padało a pogoda ma być coraz lepsza. Teraz będę jechać wśród jezior a jutro w planach dojazd do Gdańska. Mam nadzieje, że jutro znowu zobaczę morze. W każdym bądź razie za dwa dni zacznę najpiękniejszą część wyprawy czyli wzdłuż Polskiego Wybrzeża.
Duninowo - Pęplino – Wielichowo – Bruskowo Wielkie – Słupsk – Głobino – Dębnica Kaszubska – Łysomiczki – Łysomice – Podwilczyn – Darżkowo – Wierszyno – Górki – Świelubie – Gałąźnia Mała – Gałąźnia Wielka – Niepoględzie – Osieki – Niedarzyno – Grzmiąca – Bytów – Pomysk Mały – Jamno – Parchowo – Parchowski Młyn - Sulęczyno
Mapa i profil trasy:
Pogoda dalej nie rozpieszcza. Całe niebo jest zachmurzone ale przynajmniej nie pada. Odpocząłem w nocy i dziś pełen optymizmu ruszam w trasę. Wyjazd trochę mi się opóźnia. Zagadałem się z jedną osobą, która pochodzi z Wrocławia i mieszka w Leśnicy. Tak się rozgadaliśmy, że wyjechałem o 9:30 ze schroniska.
Czas ruszać w drogę© biker81
Takie mam widoki© biker81
Czasem taka droga dziurawa© biker81
Ścieżka rowerowa do Słupska© biker81
Dziś chcę trochę pozwiedzać. Jadę do Słupska. Byłem już tu kiedy,ś ale chciałem dokładnie zobaczyć miasto. W mieście pytam się jednego mieszkańca o drogę. Nie dość, że pokazał mi drogę to jeszcze opowiedział trochę o swoich wyczynach na rowerze będąc pod wrażeniem tego, ze jadę z sakwami. Przy okazji opowiedziałem mu trochę o swoich wyprawach rowerowych. No cóż swój zawsze trafi na swojego.
W Centrum ruszyłem na zwiedzanie miasta.
Ratusz Miejski© biker81
Nowa Brama© biker81
Nowa Brama - widok z drugiej strony© biker81
Kościół Mariacki© biker81
Wieża kościoła© biker81
Zamek Książąt Pomorskich© biker81
Pomnik przed Zamkiem Książąt Pomorskich© biker81
Brama Młyńska© biker81
Kościół św. Jacka© biker81
Spichlerz© biker81
Brama Czarownic© biker81
Mury obronne© biker81
Starostwo Powiatowe© biker81
Młyn zamkowy© biker81
Spichlerz© biker81
Skwer w Słupsku© biker81
"Upokorzony" - rzeźba w kamieniu© biker81
W mieście spotykam dwie dziewczyny, które chcą objechać w czasie weekendu dolinę rzeki Słupi i szukają szlaku. Dziewczyny są o tyle ciekawe, bo zamiast torby na kierownicy mają klatki w których wiozą swoje psy.
Taki to ma dobrze© biker81
Za Słupska wyjeżdżam DW210 z której odbijam w Dębnicy Kaszubskiej. Teraz czeka mnie kilkadziesiąt kilometrów przez Park Krajobrazowy Doliny Słupi. Jak ktoś uważa, że Pomorze jest nudno i jest płasko to zapraszam tutaj. Droga to ciągłe podjazdy i zjazdy. Suma przewyższeń z dzisiejszej trasy w ilości 740 m to wystarczający dowód. Teraz przez kilkadziesiąt kilometrów jadę spokojnie bocznymi drogami delektując się widokami. A ładnych widoków tu nie brakuje.
Park Krajobrazowy Doliny Słupi© biker81
Dokąd jechać? Oto jest pytanie.© biker81
Raz taki widok na drodze© biker81
Innym razem taki© biker81
Tu znowu inny widok© biker81
Taki widok przy drodze© biker81
Taki widok po lewej© biker81
Tu taki las© biker81
Tu takie wzgórze© biker81
Droga dziurawa ale za to te widoki© biker81
Znowu ładny widoczek© biker81
Trochę po terenie też jechałem© biker81
Pagórkowato© biker81
Znowu pagórki© biker81
Owce na drodze - będzie strzyżenie© biker81
Proszę nie uciekać© biker81
Nad rzeką© biker81
Nad rzeką© biker81
Tu nie jest za płasko© biker81
Budowla hydrotechniczna© biker81
W głębi widać jezioro© biker81
Droga wije się jak wstążka© biker81
Tu jeziorko© biker81
Tam mamy las© biker81
Kolejne wzgórza© biker81
Kolejne pagórki© biker81
Już na Kaszubach© biker81
Tak ładną widokowo trasą dojeżdżam do Bytowa. W mieście niewiele się dzieje, więc postanawiam pojechać stronę Sulęczyna poszukać noclegu. Po drodze dogania mnie dwóch miejscowych rowerzystów w wieku kilkunastu lat. Dalszą drogę jedziemy razem chwile rozmawiając ze sobą. Żegnamy się w Sulęczynie.
Widok na jezioro© biker81
Ja odbijam w stronę Ośrodka Wczasowego nad jeziorem. Pan na recepcji chciał na mnie zrobić interes i zaproponował mi nocleg w cenie 50 zł. Trochę się z nim nie dogadałem, bo myślał, że mam zarezerwowany nocleg i podał mi cenę noclegu inna niż jest na tablicy informacyjnej. Więc grzecznie mu podziękowałem i pojechałem dalej. Przejechałem prawie przez całe miasto a tu miasta prawie nie widać. Poza paroma domami na krzyż nie było żadnej zabudowy. Na mapie wyglądało to całkiem inaczej. Jak się potem okazało z głównej drogi miałem skręcić w lego i pokonaniu małego podjazdu dojechać do miasta.
Szybko znalazłem pole namiotowe na obrzeżach miasta. Nocleg miał mnie kosztować tylko 10 zł. Miejsce z dala od głównej drogi, wokół lasy jezioro, cisza, spokój, wiec czego mi więcej potrzeba. W końcu pojechałem na wyprawą, żeby odpocząć od miejskiego zgiełku i poobcować z naturą
Zostawiam rzeczy w kuchni i jadę rowerem do miasta na jakiś obiad. Kręcę się trochę po mieście. Po drodze spotykam Niemca, który tak ja jedzie po Polsce ale w trochę odwrotnym kierunku. Miał na mapie zaznaczoną dokładnie trasę wyprawy i zaplanowane miejsca noclegowe. Nie ma to jak niemiecka dokładność. Ja jadę na pizzę i dobra piwo.
Po dotarciu na pole namiotowe rozbijam namiot i idę pod prysznic. Za taką cenę nie spodziewam się zbyt wiele i jak się okazuje najgorzej jest w toaletach. Wszędzie jest taki syf, że aż strach wchodzić. Musze jednak zmyć z siebie ten brud. Po prysznicu jak najszybciej stamtąd uciekam. Gorszy prysznic widziałem tylko kiedyś w Skalance w Beskidzie Żywieckim, gdzie jednak nie odważyłem się wsiąść prysznicu.
Miasto przeżywa oblężenie młodzieży z powodu festiwalu jazzowego. Muzyka ta będzie mi towarzyszyć do późna w nocy. Nie dane mi jest spać zbyt wiele tej nocy.
Dzisiejsza trasa była do tej pory najpiękniejszą. Zaczyna mi się znowu podobać. Trochę odżyłem po wcześniejszych ulewach. Dziś w ogóle nie padało a pogoda ma być coraz lepsza. Teraz będę jechać wśród jezior a jutro w planach dojazd do Gdańska. Mam nadzieje, że jutro znowu zobaczę morze. W każdym bądź razie za dwa dni zacznę najpiękniejszą część wyprawy czyli wzdłuż Polskiego Wybrzeża.
Pomorze 2011 - Dzień 4 - Trzcianka - Piła, Ustka - Duninowo
Piątek, 29 lipca 2011 Kategoria do 50 km, Pomorze 2011, Wyprawy, Jubileusze
Km: | 49.43 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 03:04 | km/h: | 16.12 |
Pr. maks.: | 36.90 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
: | kcal | Podjazdy: | 90m | Sprzęt: Accent Nodrcapp | Aktywność: Jazda na rowerze |
Trasa:
Trzcianka – Łomnica – Kepa – Pokrzywno – Stobno – Kotuń - Piła
Mapa i profil trasy:
Trasa:
Ustka - Duninowo
Mapa i profil trasy:
Kolejny dzień wprawy nie zapowiada się optymistycznie. Po śniadaniu i spakowaniu się ruszam dalej. Szkoda opuszczać tak fajne i ciepłe miejsce jak za oknem niepewna pogoda. Od rana cały czas kropi. Po wyjściu na dwór żałuję, że w ogóle wstałem z łóżka. Jednak stwierdzam, że nie ma co narzekać i nikt mi nie gwarantował, że będzie łatwo. Zaczynam mieć tego powoli dosyć. Ale coś trzeba jechać dalej. Mam nadzieję, że dojadę chociaż do Piły. Tam zastanowię się co dalej. Jadę na Dworzec PKP zobaczyć czy coś sensownego stąd jeździ, byle tylko się stąd wydostać. Niestety na pociąg musze długo czekać, wiec postanawiam jechać dalej do Piły. Po drodzę zaczynam żałować, że nie zostałem na dworcu ale już nie będę wracać. Zcayna padać coraz mocniej. Mogę tylko stwierdzić, że ładną mamy jesień tego lata.
30 km mija szybko. Po drodze ciągle pada. Więc decyzja jest już tylko jedna. Postanawiam pojechać pociągiem do Gdańska.
W Pile rozpadało się na dobre i nie ma żadnych widoków na ładną pogodę. Na Dworcu okazuje się, że mam pociąg do Gdańska. Jednak Pani na informacji informuje mnie, że ten pociąg jedzie do Ustki a w Słupsku jest przesiadka do Gdańska. Postanawiam jechać do Ustki. Dzwonie do Duninowa do schroniska i zamawiam nocleg na jedną noc.
Podróż pociągiem mija szybko. W przedziale dla rowerów jedzie jeszcze rodzina z 3 rowerami więc mam miłe towarzystwo w pociągu. Po drodze co chwile na jakiś czas przestaje padać. Jednak nie żałuję tej decyzji. Ustka wita mnie ulewą. Nie jest fajnie ładować rzeczy na rower w deszczu. Z Dworca szykuje się do portu zobaczyć morze. Deszcz przestaje padać i można na chwile cieszyć się ładną pogodą. Morze przywitało mnie fatalną pogodą. Na pocieszenie zostaje fakt, że jutro też jest dzień a od jutra ma być już ładna pogoda. Zjadam w porcie rybkę na obiad i postanawiam jechać do Duninowa.
Wyprawa rządzi się swoimi prawami i nie może być za lekko, więc znowu zaczyna padać. Do schroniska dojeżdżam w deszczu. Jakie jest moje zdziwienie jak się okazuje, że schronisko prowadzi ksiądz przy Parafii. Dostaję ładny pokój ze wspólną kuchnią na piętrze. Wszyscy siedzą na holu i umilają sobie czas grając w różne gry i oglądając telewizję. Nie ma nic innego do roboty w taką pogodę i dobrze, że ludzie nie siedzą zamknięci w swoich pokojach
Po ciepłym prysznicu i zmyciu z siebie brudów z całego dnia zaczynam robić kolację. Podczas kolacji mam czas na ustalenie trasy na najbliższe dni. Postanawiam dostać się do Gdańska w ciągu 2 dni przez Pojezierze Dynowskie i Kaszubskie.
Wyprawa zaczyna się na nowo. Teraz może być już tylko lepiej. Dziś już nie myślę o rowerze. Musze zebrać siły na kolejne dni wyprawy.
Już 5000 km przejechane w tym roku.
Trzcianka – Łomnica – Kepa – Pokrzywno – Stobno – Kotuń - Piła
Mapa i profil trasy:
Trasa:
Ustka - Duninowo
Mapa i profil trasy:
Kolejny dzień wprawy nie zapowiada się optymistycznie. Po śniadaniu i spakowaniu się ruszam dalej. Szkoda opuszczać tak fajne i ciepłe miejsce jak za oknem niepewna pogoda. Od rana cały czas kropi. Po wyjściu na dwór żałuję, że w ogóle wstałem z łóżka. Jednak stwierdzam, że nie ma co narzekać i nikt mi nie gwarantował, że będzie łatwo. Zaczynam mieć tego powoli dosyć. Ale coś trzeba jechać dalej. Mam nadzieję, że dojadę chociaż do Piły. Tam zastanowię się co dalej. Jadę na Dworzec PKP zobaczyć czy coś sensownego stąd jeździ, byle tylko się stąd wydostać. Niestety na pociąg musze długo czekać, wiec postanawiam jechać dalej do Piły. Po drodzę zaczynam żałować, że nie zostałem na dworcu ale już nie będę wracać. Zcayna padać coraz mocniej. Mogę tylko stwierdzić, że ładną mamy jesień tego lata.
Fontanna w Trzciance© biker81
Mauzoleum żołnierzy radzieckich© biker81
30 km mija szybko. Po drodze ciągle pada. Więc decyzja jest już tylko jedna. Postanawiam pojechać pociągiem do Gdańska.
Przydrożne widoki© biker81
Przydrożne widoki© biker81
Przydrożne widoki© biker81
Przydrożne widoki© biker81
Przydrożne widoki© biker81
Przydrożne widoki© biker81
Przydrożne widoki© biker81
Przydrożne widoki© biker81
Przydrożne widoki© biker81
Przydrożne widoki© biker81
Przydrożne widoki© biker81
Przydrożne widoki© biker81
Przydrożne widoki© biker81
W Pile rozpadało się na dobre i nie ma żadnych widoków na ładną pogodę. Na Dworcu okazuje się, że mam pociąg do Gdańska. Jednak Pani na informacji informuje mnie, że ten pociąg jedzie do Ustki a w Słupsku jest przesiadka do Gdańska. Postanawiam jechać do Ustki. Dzwonie do Duninowa do schroniska i zamawiam nocleg na jedną noc.
Dworzec w Pile© biker81
Podróż pociągiem mija szybko. W przedziale dla rowerów jedzie jeszcze rodzina z 3 rowerami więc mam miłe towarzystwo w pociągu. Po drodze co chwile na jakiś czas przestaje padać. Jednak nie żałuję tej decyzji. Ustka wita mnie ulewą. Nie jest fajnie ładować rzeczy na rower w deszczu. Z Dworca szykuje się do portu zobaczyć morze. Deszcz przestaje padać i można na chwile cieszyć się ładną pogodą. Morze przywitało mnie fatalną pogodą. Na pocieszenie zostaje fakt, że jutro też jest dzień a od jutra ma być już ładna pogoda. Zjadam w porcie rybkę na obiad i postanawiam jechać do Duninowa.
Port w Ustce© biker81
Wreszcie nad morzem© biker81
Port w Ustce© biker81
Port w Ustce© biker81
Wyprawa rządzi się swoimi prawami i nie może być za lekko, więc znowu zaczyna padać. Do schroniska dojeżdżam w deszczu. Jakie jest moje zdziwienie jak się okazuje, że schronisko prowadzi ksiądz przy Parafii. Dostaję ładny pokój ze wspólną kuchnią na piętrze. Wszyscy siedzą na holu i umilają sobie czas grając w różne gry i oglądając telewizję. Nie ma nic innego do roboty w taką pogodę i dobrze, że ludzie nie siedzą zamknięci w swoich pokojach
Mój pokój© biker81
Mój pokój© biker81
Po ciepłym prysznicu i zmyciu z siebie brudów z całego dnia zaczynam robić kolację. Podczas kolacji mam czas na ustalenie trasy na najbliższe dni. Postanawiam dostać się do Gdańska w ciągu 2 dni przez Pojezierze Dynowskie i Kaszubskie.
Wyprawa zaczyna się na nowo. Teraz może być już tylko lepiej. Dziś już nie myślę o rowerze. Musze zebrać siły na kolejne dni wyprawy.
Już 5000 km przejechane w tym roku.
Pomorze 2011 - Dzień 3 - Międzyrzecz - Trzcianka
Czwartek, 28 lipca 2011 Kategoria > 100 km, > 50 km, Pomorze 2011, Wyprawy
Km: | 143.04 | Km teren: | 2.50 | Czas: | 07:04 | km/h: | 20.24 |
Pr. maks.: | 35.90 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
: | kcal | Podjazdy: | 270m | Sprzęt: Accent Nodrcapp | Aktywność: Jazda na rowerze |
Trasa:
Międzyrzecz – Bobowicko – Pszczew – Stoki – Dormowo – Gorzyń – Międzychód – Grotów – drezdenko – Stare Bielice – Krzyż Wlkp. – Lubcz Mały – Herburtowo – Marianowo – Wieleń Północny – Folsztyn – Nowe Dwory – Jędrzejowo – Gajewo – Runowo – Siedlisko Czarnkowskie - Trzcianka
Mapa i profil trasy:
Wyjeżdżam parę minut po 7. Staram się cały czas wyruszać jak najwcześniej dzięki temu mam więcej czasu na jazdę na zwiedzanie. Trochę za wcześnie jestem w Pszczewie. Myślałem że coś pozwiedzam w tym mieście ale wszystko jest pozamykane.
W Stokach oprócz kościoła do obejrzenia jest jeszcze pomnikowy wiąz o obwodzie 450 cm ale nie mogę go odnaleźć. Tu kończy się województwo lubuskie i zaczyna w woj. wielkopolskie. Za wsią wjeżdżam na drogę, która jest w przewodniku jest opisana jako „uszlachetniona droga gruntowa”. Tylko szkoda, że ją uszlachetnili zbyt dużą ilością piasku. Na szczęście będzie to jedyny odcinek terenowy tego dnia.
Z Międzychodu jadę do Drezdenka drogą przecinająca Puszczę Notecką. W Sowiej Górze z powrotem wjeżdżam do woj. lubuskiego, które na dobre opuszczę za Krzyżem Wlkp. Ta droga jest bardzo monotonna. Cały czas las i nic więcej do oglądania. Jedyną atrakcją po drodze są nowopowstające odwierty szukająca gazu i ropy. Podjeżdżam pod bramę wjazdową ale ochroniarz mnie zatrzymuje pytaniem, czy ja nie pomyliłem drogi. Mówię mu, że nie pomyliłem a chciałem tylko z bliska zobaczyć jak to wygląda. Po krótkiej rozmowie jadę dalej.
W Drezdenku robię przerwę na obiad i zwiedzanie miasta. Mam spore problemy z wyjazdem z miasta i po dłuższej chwili jeżdżenia i pytania miejscowych drogę w końcu udaje m się opuścić miasto.
Za Drezdenkiem przejeżdżam przez Noteć i teraz będę jechać jej doliną do Gajewa.
W Gajewie zatrzymuję się pod sklepem na małe zakupy. Dzwonie do mamy i składam jej życzenia urodzinowe. Widzę, że nadchodzą deszczowe chmury. W międzyczasie zaczyna kropić. Myślę, że to przelotne opady. Po chwili ruszam dalej. Nie ujechałem daleko i zaczyna padać mocniej. Nie decyduję się jednak wracać pod sklep. Po chwili jest już oberwanie chmury. Chowam mapy do torby. Mapy jednak mocno przemokły i wieczorem czeka je suszenie. Droga wiedzie przez las więc nawet nie mam gdzie się zatrzymać. Po paru kilometrach przestaje padać. Jestem całkowicie przemoczony.
W Trzciance postanawiam szukać noclegu. Nie chcę ryzykować dziś noclegiem w namiocie. Chciałem zatrzymać się gdzieś nad jeziorem. Pogoda niepewna a ja chce jechać dalej. Na następny dzień zapowiadają deszcze. Wstępuję do księgarni żeby uzupełnić brakujące mapy, jednak nic nie znajduję. Pytam się tylko, gdzie tu można znaleźć nocleg. Pani mnie informuje, że jest tu pensjonat, w którym można znaleźć tani nocleg. Nie zastanawiając się długo postanawiam tam pojechać.
Pensjonat mieści się z starym wielorodzinnym domu. Właścicielka okazuję się być bardzo sympatyczną osobą. Dostaję do swojej dyspozycji 3-pokojowe mieszkanie z łazienką i kuchnią. Za nocleg płacę 25 zł.
Wieczorem mam czas na suszenie rzeczy i zrobienie zakupów. Sam już nie wiem co mam sądzić o tej pogodzie. Nie wiem czy jechać dalej rowerem czy wsiąść w pociąg dojechać nad morze. Plan dojechania na rowerze nad morze będzie trzeba odłożyć na inny termin. Teraz już nie myślę o rowerze. Staram się odpocząć i nabrać siły na następny dzień. Dopada mnie syndrom dnia trzeciego. Powoli zaczyna doskwierać samotność. Ale ktoś mi kiedyś powiedział, ze najgorsze są pierwsze trzy dni z samym sobą potem już jest z górki. Nie ma już takiej euforii i radości. Jutro na pewno zrobię mało kilometrów.
Chce już być nad morzem.
1430
Międzyrzecz – Bobowicko – Pszczew – Stoki – Dormowo – Gorzyń – Międzychód – Grotów – drezdenko – Stare Bielice – Krzyż Wlkp. – Lubcz Mały – Herburtowo – Marianowo – Wieleń Północny – Folsztyn – Nowe Dwory – Jędrzejowo – Gajewo – Runowo – Siedlisko Czarnkowskie - Trzcianka
Mapa i profil trasy:
Wyjeżdżam parę minut po 7. Staram się cały czas wyruszać jak najwcześniej dzięki temu mam więcej czasu na jazdę na zwiedzanie. Trochę za wcześnie jestem w Pszczewie. Myślałem że coś pozwiedzam w tym mieście ale wszystko jest pozamykane.
Droga do Pszczewa© biker81
Droga do Pszczewa© biker81
Pszczew© biker81
Pszczew© biker81
Muzeum “Dom Szewca” w Pszczewie© biker81
Kościół w Pszczewie© biker81
Przedrożne widoki© biker81
Droga do Stoków© biker81
Przydrożne widoki© biker81
Bocian w gnieźdźie© biker81
W Stokach oprócz kościoła do obejrzenia jest jeszcze pomnikowy wiąz o obwodzie 450 cm ale nie mogę go odnaleźć. Tu kończy się województwo lubuskie i zaczyna w woj. wielkopolskie. Za wsią wjeżdżam na drogę, która jest w przewodniku jest opisana jako „uszlachetniona droga gruntowa”. Tylko szkoda, że ją uszlachetnili zbyt dużą ilością piasku. Na szczęście będzie to jedyny odcinek terenowy tego dnia.
Kościół w Stokach© biker81
Figurki© biker81
Figurki© biker81
Droga terenowa© biker81
Przedrożne widoki© biker81
Przedrożne widoki© biker81
Przedrożne widoki© biker81
Z Międzychodu jadę do Drezdenka drogą przecinająca Puszczę Notecką. W Sowiej Górze z powrotem wjeżdżam do woj. lubuskiego, które na dobre opuszczę za Krzyżem Wlkp. Ta droga jest bardzo monotonna. Cały czas las i nic więcej do oglądania. Jedyną atrakcją po drodze są nowopowstające odwierty szukająca gazu i ropy. Podjeżdżam pod bramę wjazdową ale ochroniarz mnie zatrzymuje pytaniem, czy ja nie pomyliłem drogi. Mówię mu, że nie pomyliłem a chciałem tylko z bliska zobaczyć jak to wygląda. Po krótkiej rozmowie jadę dalej.
Szlak Stu Jezior© biker81
Nadwarciański Szlak Rowerowy© biker81
Warta w Międzychodzie© biker81
Droga do Drezdenka© biker81
Miejsce odwiertów© biker81
Małe zbliżenie© biker81
Przetwórnia gazu i ropy© biker81
Przetwórnia gazu i ropy© biker81
Droga do Drezdenka© biker81
W Drezdenku robię przerwę na obiad i zwiedzanie miasta. Mam spore problemy z wyjazdem z miasta i po dłuższej chwili jeżdżenia i pytania miejscowych drogę w końcu udaje m się opuścić miasto.
Drezdenko© biker81
Drezdenko© biker81
Wciąż na szlaku© biker81
Drezdenko© biker81
Drezdenko© biker81
Za Drezdenkiem przejeżdżam przez Noteć i teraz będę jechać jej doliną do Gajewa.
Tej drogi szukałem© biker81
Noteć w Drezdenku© biker81
Przydrożne widoki© biker81
Przydrożne widoki© biker81
Przydrożne widoki© biker81
Przydrożne widoki© biker81
Wiejska zabudowa© biker81
Wiejska zabudowa© biker81
Kościół drewniany© biker81
Przydrożne widoki© biker81
W Gajewie zatrzymuję się pod sklepem na małe zakupy. Dzwonie do mamy i składam jej życzenia urodzinowe. Widzę, że nadchodzą deszczowe chmury. W międzyczasie zaczyna kropić. Myślę, że to przelotne opady. Po chwili ruszam dalej. Nie ujechałem daleko i zaczyna padać mocniej. Nie decyduję się jednak wracać pod sklep. Po chwili jest już oberwanie chmury. Chowam mapy do torby. Mapy jednak mocno przemokły i wieczorem czeka je suszenie. Droga wiedzie przez las więc nawet nie mam gdzie się zatrzymać. Po paru kilometrach przestaje padać. Jestem całkowicie przemoczony.
W Trzciance postanawiam szukać noclegu. Nie chcę ryzykować dziś noclegiem w namiocie. Chciałem zatrzymać się gdzieś nad jeziorem. Pogoda niepewna a ja chce jechać dalej. Na następny dzień zapowiadają deszcze. Wstępuję do księgarni żeby uzupełnić brakujące mapy, jednak nic nie znajduję. Pytam się tylko, gdzie tu można znaleźć nocleg. Pani mnie informuje, że jest tu pensjonat, w którym można znaleźć tani nocleg. Nie zastanawiając się długo postanawiam tam pojechać.
Pensjonat mieści się z starym wielorodzinnym domu. Właścicielka okazuję się być bardzo sympatyczną osobą. Dostaję do swojej dyspozycji 3-pokojowe mieszkanie z łazienką i kuchnią. Za nocleg płacę 25 zł.
Wieczorem mam czas na suszenie rzeczy i zrobienie zakupów. Sam już nie wiem co mam sądzić o tej pogodzie. Nie wiem czy jechać dalej rowerem czy wsiąść w pociąg dojechać nad morze. Plan dojechania na rowerze nad morze będzie trzeba odłożyć na inny termin. Teraz już nie myślę o rowerze. Staram się odpocząć i nabrać siły na następny dzień. Dopada mnie syndrom dnia trzeciego. Powoli zaczyna doskwierać samotność. Ale ktoś mi kiedyś powiedział, ze najgorsze są pierwsze trzy dni z samym sobą potem już jest z górki. Nie ma już takiej euforii i radości. Jutro na pewno zrobię mało kilometrów.
Chce już być nad morzem.
1430
Pomorze 2011 - Dzień 2 - Sława - Międzyrzecz
Środa, 27 lipca 2011 Kategoria > 100 km, > 50 km, Pomorze 2011, Wyprawy
Km: | 107.37 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 05:46 | km/h: | 18.62 |
Pr. maks.: | 36.70 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
: | kcal | Podjazdy: | 130m | Sprzęt: Accent Nodrcapp | Aktywność: Jazda na rowerze |
Trasa:
Sława – Lubogoszcz –Krępina – Lubiatów – Konotop – Lubięcin – Buczków – Młynkowo – Pyrnik – Bojadła – Klecina – Dąbrówka – Kargowa – Babimost – Podmokle Wielkie – Kosieczyn – Zbąszynek – Dąbrówka Wielkopolska – Rogoziniec – Chociszewo – Lutol Suchy – Bukowiec - Kuźnik - Międzyrzecz
Mapa i profil trasy:
Budzę się koło 8. Daję sobie dziś pospać trochę dłużej. Jeszcze 2 dni i wejdę w rytm wyprawowy czyli wstawanie najpóźniej o 7 rano, cały dzień na rowerze połączony ze zwiedzaniem i wieczorem szukanie noclegu. Zapowiada się pochmurny dzień i mam nadzieje, że nie będzie padać. Po jakimś czasie słyszę jak coś stuka o namiot. Nawet nie chce myśleć co to jest. Wychylam głowę z namiotu i okazuje się, że to deszcz. Nie pozostaje nic innego jak poczekać w namiocie. Po czerwcowej wyprawie trochę przyzwyczaiłem się do deszczu ale tego to już za wiele. Siedzę tak do 9 . Musze się na coś zdecydować. Stwierdzam, że jednak jadę dalej i zaczynam się pakować. Na szczęście po ruszeniu w trasę przestaje padać, ale na niebie cały czas wiszą ciężkie chmury.
W Konotopie pomyliłem drogę i pojechałem do Lubięcina. Tam mogłem zobaczyć 3 wiatraki z XVIII i XIX wieku. Wieś ta powstałą prawdopodobnie przed 1201 rokiem. Żeby dojechać do Bajadła musze przejechać kawałek drogi terenem.
Dzisiejsza droga jest taka nijaka. Nic ciekowego się nie dzieje. Nie ma za wiele atrakcji albo ja o nich nie wiem. Z tego pośpiechu przed wyprawą nie poczytałem o tym co mogę po drodze zobaczyć. Jutro jak wjadę na szlak R-1, to będę bardziej zorientowany w terenie.
Do Babiegomostu prowadzi fajna ścieżka rowerowa. Czasem wjeżdża do lasu oddalając się od drogi. Przy kolejnym wjeździe do lasu okazuje się, że dojechałem nad jezioro. Niestety dalej nie ma drogi więc musiałem wracać się spory kawałem drogi.
W Dąbrówce Wlkp. mogę podziwiać neorenesansowy pałac, wzniesiony w latach 1856 – 1859.
Tak wyglądał na widokówce z 1858 r.:
Po drodze spotykam sakwiarza z Krakowa, który jedzie rowerem na Woodstock. Dłuższą chwile jedziemy razem i umilamy sobie czas rozmową. Niestety na głównej drodze nie da się za wiele porozmawiać. Przed Zbąszynkiem żegnamy się i dalej każdy jedzie z swoją stronę.
W miejscowości Lutol Suchy próbuję przeciąć DK2. Niestety trwa to trochę, bo jest droga tranzytowa a cały czas jadą TIR-y, jeden za drugim. Dobrze, że nie musze jechać takimi drogami. Auta, które chcą się włączyć do ruchu albo przeciąć ta drogę muszą czekać czasem klika minut. Stąd zostaje już tylko kilkanaście kilometrów do Międzyrzecza.
W mieście szybko z pomocą miejscowych znajduję schronisko. Miasta nie chcę mi się zwiedzać. Po odświeżeniu idę na zakupy. Trochę szkoda, że nie mam okazji zobaczyć miasta i Międzyrzeckiego Rejonu Umocnień. Mam nadzieję, że jeszcze będę mieć okazję. Jeszcze będzie czas na zwiedzanie na wyprawie.
Po dwóch dniach jazdy dotarłem do szlaku R-1. Teraz już będę się kierować tym szlakiem, więc nie mam problemów z ustalaniem trasy. Teraz będę mógł się spokojnie zająć tylko szukaniem noclegów.
Sława – Lubogoszcz –Krępina – Lubiatów – Konotop – Lubięcin – Buczków – Młynkowo – Pyrnik – Bojadła – Klecina – Dąbrówka – Kargowa – Babimost – Podmokle Wielkie – Kosieczyn – Zbąszynek – Dąbrówka Wielkopolska – Rogoziniec – Chociszewo – Lutol Suchy – Bukowiec - Kuźnik - Międzyrzecz
Mapa i profil trasy:
Budzę się koło 8. Daję sobie dziś pospać trochę dłużej. Jeszcze 2 dni i wejdę w rytm wyprawowy czyli wstawanie najpóźniej o 7 rano, cały dzień na rowerze połączony ze zwiedzaniem i wieczorem szukanie noclegu. Zapowiada się pochmurny dzień i mam nadzieje, że nie będzie padać. Po jakimś czasie słyszę jak coś stuka o namiot. Nawet nie chce myśleć co to jest. Wychylam głowę z namiotu i okazuje się, że to deszcz. Nie pozostaje nic innego jak poczekać w namiocie. Po czerwcowej wyprawie trochę przyzwyczaiłem się do deszczu ale tego to już za wiele. Siedzę tak do 9 . Musze się na coś zdecydować. Stwierdzam, że jednak jadę dalej i zaczynam się pakować. Na szczęście po ruszeniu w trasę przestaje padać, ale na niebie cały czas wiszą ciężkie chmury.
Jezioro Sławskie© biker81
Jeszcze jedno ujecie© biker81
Droga po deszczu© biker81
W Konotopie pomyliłem drogę i pojechałem do Lubięcina. Tam mogłem zobaczyć 3 wiatraki z XVIII i XIX wieku. Wieś ta powstałą prawdopodobnie przed 1201 rokiem. Żeby dojechać do Bajadła musze przejechać kawałek drogi terenem.
Wiartak w Lubięcinie© biker81
Kolejny wiartak© biker81
Jeszcze jeden wiatrak© biker81
Kościół w Lubięcinie© biker81
Droga w terenie© biker81
Krówki, krówki© biker81
Zapozuję sobie© biker81
Dzisiejsza droga jest taka nijaka. Nic ciekowego się nie dzieje. Nie ma za wiele atrakcji albo ja o nich nie wiem. Z tego pośpiechu przed wyprawą nie poczytałem o tym co mogę po drodze zobaczyć. Jutro jak wjadę na szlak R-1, to będę bardziej zorientowany w terenie.
Do Babiegomostu prowadzi fajna ścieżka rowerowa. Czasem wjeżdża do lasu oddalając się od drogi. Przy kolejnym wjeździe do lasu okazuje się, że dojechałem nad jezioro. Niestety dalej nie ma drogi więc musiałem wracać się spory kawałem drogi.
Ścieżka rowerowa© biker81
Znowu w terenie© biker81
Nie tędy mialem jechać© biker81
W Dąbrówce Wlkp. mogę podziwiać neorenesansowy pałac, wzniesiony w latach 1856 – 1859.
Tak wyglądał na widokówce z 1858 r.:
Pałac w Dąbrówce© biker81
Pałac w Dąbrówce© biker81
Wieża pałacu© biker81
Fragment elewacji© biker81
Drzwi wejściowe© biker81
Zabudowa w Dąbrówce© biker81
Lokomotywa w Dąbrówce© biker81
Po drodze spotykam sakwiarza z Krakowa, który jedzie rowerem na Woodstock. Dłuższą chwile jedziemy razem i umilamy sobie czas rozmową. Niestety na głównej drodze nie da się za wiele porozmawiać. Przed Zbąszynkiem żegnamy się i dalej każdy jedzie z swoją stronę.
Takie widoki miałem po drodze© biker81
Czas na żniwa© biker81
I jeszcze taki widoczek© biker81
Przedrożne widoki© biker81
W miejscowości Lutol Suchy próbuję przeciąć DK2. Niestety trwa to trochę, bo jest droga tranzytowa a cały czas jadą TIR-y, jeden za drugim. Dobrze, że nie musze jechać takimi drogami. Auta, które chcą się włączyć do ruchu albo przeciąć ta drogę muszą czekać czasem klika minut. Stąd zostaje już tylko kilkanaście kilometrów do Międzyrzecza.
W mieście szybko z pomocą miejscowych znajduję schronisko. Miasta nie chcę mi się zwiedzać. Po odświeżeniu idę na zakupy. Trochę szkoda, że nie mam okazji zobaczyć miasta i Międzyrzeckiego Rejonu Umocnień. Mam nadzieję, że jeszcze będę mieć okazję. Jeszcze będzie czas na zwiedzanie na wyprawie.
Po dwóch dniach jazdy dotarłem do szlaku R-1. Teraz już będę się kierować tym szlakiem, więc nie mam problemów z ustalaniem trasy. Teraz będę mógł się spokojnie zająć tylko szukaniem noclegów.
Pomorze 2011 - Dzień 1 - Wrocław - Sława
Wtorek, 26 lipca 2011 Kategoria > 100 km, > 150 km, Pomorze 2011, Wyprawy, > 50 km, Do innego miasta
Km: | 154.80 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 07:45 | km/h: | 19.97 |
Pr. maks.: | 39.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
: | kcal | Podjazdy: | 270m | Sprzęt: Accent Nodrcapp | Aktywność: Jazda na rowerze |
Trasa:
Wrocław – Brzezina – Brzezinka średzka – Prężyce – Lenartowice – Księginice – Głoska – Brzeg Dolny – Żerków – Uskorz Mały – Wołów - Rudno – Wodnica – Ścinawa – Lasowice –Przychowa – Buszkowice – Ciechłowice – Naroszyce – Chobienia – Nieszczyce – Brodowice – Studzionki – Przedmoście – Głogów – Grodziec Mały –Sobczyce – Moszowie – Krzepielów – Krążkowo – Lipniki - Sława
Mapa i profil trasy:
Jak to z każdą wyprawą bywa tysiące planów, koncepcji i w sumie nie wiadomo gdzie jechać. Urlop już się zaczął a ja dalej ślęczę nad kosztorysem i sam nie wiem kiedy go skończę. Pierwotnie miałem jechać w Beskid Niski a potem przez Bieszczady i ścianę wschodnią do Suwałk. Wszystko już zaplanowane, trasa wyznaczona, mapy i przewodniki kupione. Tylko jakieś takie ciągle dziwna przeczucie czy aby na pewno tam jechać. W niedzielę kupuje namiot, żeby nie planować noclegów. Wieczorem oglądam pogodę i mówię w domu, że pojadę tam gdzie będzie ładniejsza pogoda. Okazuje się, ze musiałbym skakać co chwilę po całej Polsce. Ze wschodniej Polski jest się trudniej wycofać więc postanawiam pojechać rowerem nad morze i objechać wybrzeże z Gdańska do Świnoujścia. Czyli w poniedziałek musze kupić nowe mapy, spakować się i co najgorsze poszukać jakiś sensownych noclegów. Nie jest to wszystko łatwe ale jakoś daję radę. J jeszcze ta praca. Pełna improwizacja. Nad morze postanawiam dojechać szlakiem R-1, który ciągnie się od Kostrzynia nad Odrą aż do Braniewa. Dobrze, że czytałem ostatnio o tym szlaku w Rowerturze, więc będzie okazja go przejechać. Niestety ze szlakami jest tak, że są w terenie ale nie ma odpowiednich przewodników. Jakoś udaje mi się zakupić brakujące przewodniki a resztę kupię po drodze. W sumie to brakowało mi tylko fragmentu tego szlaku w województwie kujawsko –pomorskim. W najgorszym wypadku przyjdzie mi jechać po znakach. Jest o tyle dobrze, że mam rozpisane wszystkie miejscowości na szlaku.
Po intensywnych przygotowaniach we wtorek o 9 rano ruszam przed siebie. Szybko dojeżdżam do Brzegu i teraz zostaje tylko dostać się na drugą stronę rzeki. Po 30 minut czekania okazuje się, że dziś jest za wysoki stan wody w rzece i prom jest nieczynny. Wiec zostaje wiadukt kolejowy.
Jadę z dwiema osobami, które jadą na skuterach. W czasie przechodzenia przez most w połowie drogi spotkałem się z miejscowym pijaczkiem, który myślał, że uda nam się na środku minąć. Ja mu tylko powiedziałem, że mam większe gabaryty, więc jego rower musieliśmy przenieść górą. Największe problemy były w momencie przenoszenia skuterów przez tory. Niestety trochę ważą i w 3 osoby musieliśmy przenosić każdy skuter z osobna. Po wydostaniu się na asfalt pożegnaliśmy i każdy pojechał w swoją stronę.
Dalej kieruję się na Wołów. Wiem, że dziś nie będzie nic ciekawego do oglądania poza odcinkiem między Głogowem a Sławą. Za Wołowem zaczyna się tak monotonny odcinek, że po kilkunastu kilometrach mam już dosyć tej jazdy i czekam na jakieś urozmaicenie krajobrazu. Odcinek przypomina amerykańskie bezdroża wzdłuż Router 66 i ciągnące się przez dziesiątki kilometrów te same krajobrazy. Nie wiem czemu ale ten teren wydaje mi się jakiś taki smutny i sprawia wrażenie całkowicie wymarłego.
W Głogowie robię krótka przerwę na obiad i zwiedzanie miasta.
Z Głogowa DW319 jadę w stronę Sławy. W Krzepielowie odbijam na boczną drogę zaznaczoną na mapie jako ścieżka rowerowa i przez Krążkowi i Lipinki dojeżdżam do Sławy. Jakie jest moje zdziwienie jak po drodze do Sławy mijają mnie 3 TIR-y po drodze. W Sławie okazuje się, że o schronisku nikt nie słyszał, więc zostaje mi nocleg na polu namiotowym. O nocleg pytam się miejscowego zakonnika, który jest Dominikaninem i jak się okazało wrócił ostatnio z wyprawy rowerowej do Odessy. Po znalezieniu pola namiotowego jadę jeszcze na pizzę i zasłużone piwo.
Po rozłożeniu namiotu i ciepłym prysznicu idę jeszcze na spacer nad jezioro. Mam nadzieję, że pierwsza noc pod namiotem od kilku lat minie spokojnie. Rower przypinam do drzewa, ale trochę się o niego boję więc potem zabieram go do namiotu.
Długo oczekiwana wyprawa rozpoczęła się na dobre. Ciekaw jestem co przyniosą kolejne dni. Do domu pewno wrócę jako inny, odmieniony człowiek. Ponownie będę mógł spojrzeć z optymizmem w przyszłość. Znowu będę mógł powiedzieć, że życie jest piękne, że świat jest piękny.
Wrocław – Brzezina – Brzezinka średzka – Prężyce – Lenartowice – Księginice – Głoska – Brzeg Dolny – Żerków – Uskorz Mały – Wołów - Rudno – Wodnica – Ścinawa – Lasowice –Przychowa – Buszkowice – Ciechłowice – Naroszyce – Chobienia – Nieszczyce – Brodowice – Studzionki – Przedmoście – Głogów – Grodziec Mały –Sobczyce – Moszowie – Krzepielów – Krążkowo – Lipniki - Sława
Mapa i profil trasy:
Jak to z każdą wyprawą bywa tysiące planów, koncepcji i w sumie nie wiadomo gdzie jechać. Urlop już się zaczął a ja dalej ślęczę nad kosztorysem i sam nie wiem kiedy go skończę. Pierwotnie miałem jechać w Beskid Niski a potem przez Bieszczady i ścianę wschodnią do Suwałk. Wszystko już zaplanowane, trasa wyznaczona, mapy i przewodniki kupione. Tylko jakieś takie ciągle dziwna przeczucie czy aby na pewno tam jechać. W niedzielę kupuje namiot, żeby nie planować noclegów. Wieczorem oglądam pogodę i mówię w domu, że pojadę tam gdzie będzie ładniejsza pogoda. Okazuje się, ze musiałbym skakać co chwilę po całej Polsce. Ze wschodniej Polski jest się trudniej wycofać więc postanawiam pojechać rowerem nad morze i objechać wybrzeże z Gdańska do Świnoujścia. Czyli w poniedziałek musze kupić nowe mapy, spakować się i co najgorsze poszukać jakiś sensownych noclegów. Nie jest to wszystko łatwe ale jakoś daję radę. J jeszcze ta praca. Pełna improwizacja. Nad morze postanawiam dojechać szlakiem R-1, który ciągnie się od Kostrzynia nad Odrą aż do Braniewa. Dobrze, że czytałem ostatnio o tym szlaku w Rowerturze, więc będzie okazja go przejechać. Niestety ze szlakami jest tak, że są w terenie ale nie ma odpowiednich przewodników. Jakoś udaje mi się zakupić brakujące przewodniki a resztę kupię po drodze. W sumie to brakowało mi tylko fragmentu tego szlaku w województwie kujawsko –pomorskim. W najgorszym wypadku przyjdzie mi jechać po znakach. Jest o tyle dobrze, że mam rozpisane wszystkie miejscowości na szlaku.
Po intensywnych przygotowaniach we wtorek o 9 rano ruszam przed siebie. Szybko dojeżdżam do Brzegu i teraz zostaje tylko dostać się na drugą stronę rzeki. Po 30 minut czekania okazuje się, że dziś jest za wysoki stan wody w rzece i prom jest nieczynny. Wiec zostaje wiadukt kolejowy.
Rower w całej okozałości© biker81
Przeprawa promowa w Brzegu© biker81
Jadę z dwiema osobami, które jadą na skuterach. W czasie przechodzenia przez most w połowie drogi spotkałem się z miejscowym pijaczkiem, który myślał, że uda nam się na środku minąć. Ja mu tylko powiedziałem, że mam większe gabaryty, więc jego rower musieliśmy przenieść górą. Największe problemy były w momencie przenoszenia skuterów przez tory. Niestety trochę ważą i w 3 osoby musieliśmy przenosić każdy skuter z osobna. Po wydostaniu się na asfalt pożegnaliśmy i każdy pojechał w swoją stronę.
Przeprawa przez most kolejowy© biker81
Widok na Odrę© biker81
Przeprawa przez most kolejowy© biker81
Most kolejowy© biker81
Dalej kieruję się na Wołów. Wiem, że dziś nie będzie nic ciekawego do oglądania poza odcinkiem między Głogowem a Sławą. Za Wołowem zaczyna się tak monotonny odcinek, że po kilkunastu kilometrach mam już dosyć tej jazdy i czekam na jakieś urozmaicenie krajobrazu. Odcinek przypomina amerykańskie bezdroża wzdłuż Router 66 i ciągnące się przez dziesiątki kilometrów te same krajobrazy. Nie wiem czemu ale ten teren wydaje mi się jakiś taki smutny i sprawia wrażenie całkowicie wymarłego.
W Głogowie robię krótka przerwę na obiad i zwiedzanie miasta.
Czołg w Głogowie© biker81
Starówka w Głogowie© biker81
Ruiny koscioła św. Mikołaja© biker81
Kościół Bożego Ciała© biker81
Ratusz w Głogowie© biker81
Starówka w Głogowie© biker81
Różowy most w Głogowie© biker81
Z Głogowa DW319 jadę w stronę Sławy. W Krzepielowie odbijam na boczną drogę zaznaczoną na mapie jako ścieżka rowerowa i przez Krążkowi i Lipinki dojeżdżam do Sławy. Jakie jest moje zdziwienie jak po drodze do Sławy mijają mnie 3 TIR-y po drodze. W Sławie okazuje się, że o schronisku nikt nie słyszał, więc zostaje mi nocleg na polu namiotowym. O nocleg pytam się miejscowego zakonnika, który jest Dominikaninem i jak się okazało wrócił ostatnio z wyprawy rowerowej do Odessy. Po znalezieniu pola namiotowego jadę jeszcze na pizzę i zasłużone piwo.
Po rozłożeniu namiotu i ciepłym prysznicu idę jeszcze na spacer nad jezioro. Mam nadzieję, że pierwsza noc pod namiotem od kilku lat minie spokojnie. Rower przypinam do drzewa, ale trochę się o niego boję więc potem zabieram go do namiotu.
Długo oczekiwana wyprawa rozpoczęła się na dobre. Ciekaw jestem co przyniosą kolejne dni. Do domu pewno wrócę jako inny, odmieniony człowiek. Ponownie będę mógł spojrzeć z optymizmem w przyszłość. Znowu będę mógł powiedzieć, że życie jest piękne, że świat jest piękny.
Południowa Polska 2011 - dzień 9
Niedziela, 26 czerwca 2011 Kategoria > 100 km, Południowa Polska 2011, Wyprawy, Jubileusze
Km: | 126.30 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 05:50 | km/h: | 21.65 |
Pr. maks.: | 56.90 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
: | kcal | Podjazdy: | 300m | Sprzęt: Trek 7100 FX | Aktywność: Jazda na rowerze |
Mapa i profil trasy:
Ostatni dzień wyjazdu. Czas wracać do domu, na podsumowania będzie jeszcze czas. Wstajemy wcześnie. Dziewczyny nas budzą o 7:30. Pobudka miała być o 7, ale jak zwykle zaspaliśmy. Szybkie pakowanie i jedziemy pod najbliższy sklep na zakupy. Rozbijamy się na rynku pod parasolem i jemy szybkie śniadanie.
Szybki przejazd DK 8 do Ząbkowic Śląskich. Pierwszy raz jadę tą drogą. Mały ruch na drogach więc można rozwinąć dużą prędkość na zjazdach. Podczas zjazdu osiągam maksymalną prędkość tego dnia i całej wyprawy 56,9 km/h. Po dotarciu do Ząbkowic szukamy kościoła i idziemy na mszę. Podczas mszy parę razy mam wrażenie jakby padał. Okazało się, że to dźwięk przejeżdżających samochodów po kostce brukowej.
Po mszy ruszamy bocznymi drogami do Strzelina. Tam zaplanowaliśmy kolejny postój. Mamy dosyć szybkie tempo. Drogi nawet nie odczuwamy specjalnie. W Strzelinie okazuje się, ze mamy średnią prędkość powyżej 20 km/h. Szybko znajdujemy miejsce gdzie można zjeść obiad. Jemy gyrosy a potem jeszcze chwile odpoczynku i ruszamy w drogę do Oławy. Cały czas trzymamy się DW 396. Musimy odstawić Anię na wcześniejszy pociąg do Krakowa. Znowu grupa jedzie w szybkim tempie. Na początku ja prowadziłem ale potem oddałem prowadzenie Pawłowi. Ja niestety za bardzo zwiększam tempo a potem reszta zostaje w tyle. Dlatego wole się schować na końcu grupy.
W Oławie Ania wsiada do pociągu a reszta grupy podejmuje decyzję, że jedzie rowerami do Brzegu. Po pożegnaniu z resztą grupy jadę DK 94 w kierunku Wrocławia. Kolejne spotkanie pewno za rok na kolejnej wyprawie rowerowej.
Już 4000 km w tym roku.
Już dawno wróciłem do rzeczywistości. Już w drodze do domu zacząłem planować kolejną wyprawę. Cały czas mam w głowie jedno motto: „Do mety przybywa się tylko po to by wyruszyć znowu dalej”. I znowu w pokoju są wszędzie porozrzucane mapy i przewodniki. Gdzie teraz mnie los skieruje, jakie będę mieć przygody, jakie przeszkody? Ale to już będzie całkiem inna opowieść. Jak w tej piosence, wędrówką jedną życie jest człowieka.
I znowu się dowiedziałem czegoś nowego o sobie, pokonałem swoje słabości, wróciłem do domu bogatszy o nowe doświadczenia, wspomnienia. I dalej życie toczy się koło roweru. A ja wciąż marzę o nowych miejscach, nowych wrażeniach. W końcu jeszcze tyle przeze mną do zobaczenia na tym świecie.
Ostatni dzień wyjazdu. Czas wracać do domu, na podsumowania będzie jeszcze czas. Wstajemy wcześnie. Dziewczyny nas budzą o 7:30. Pobudka miała być o 7, ale jak zwykle zaspaliśmy. Szybkie pakowanie i jedziemy pod najbliższy sklep na zakupy. Rozbijamy się na rynku pod parasolem i jemy szybkie śniadanie.
Szybki przejazd DK 8 do Ząbkowic Śląskich. Pierwszy raz jadę tą drogą. Mały ruch na drogach więc można rozwinąć dużą prędkość na zjazdach. Podczas zjazdu osiągam maksymalną prędkość tego dnia i całej wyprawy 56,9 km/h. Po dotarciu do Ząbkowic szukamy kościoła i idziemy na mszę. Podczas mszy parę razy mam wrażenie jakby padał. Okazało się, że to dźwięk przejeżdżających samochodów po kostce brukowej.
Ratusz w Kłodzku© biker81
Kamienica w Kłodzku© biker81
Most gotycki w Kłodzku© biker81
Widok na góry© biker81
Widok na góry© biker81
Widok na góry© biker81
Krzywa Wieża w Ząbkowicach© biker81
Ząbkowicki ratusz z XIX wieku© biker81
Po mszy ruszamy bocznymi drogami do Strzelina. Tam zaplanowaliśmy kolejny postój. Mamy dosyć szybkie tempo. Drogi nawet nie odczuwamy specjalnie. W Strzelinie okazuje się, ze mamy średnią prędkość powyżej 20 km/h. Szybko znajdujemy miejsce gdzie można zjeść obiad. Jemy gyrosy a potem jeszcze chwile odpoczynku i ruszamy w drogę do Oławy. Cały czas trzymamy się DW 396. Musimy odstawić Anię na wcześniejszy pociąg do Krakowa. Znowu grupa jedzie w szybkim tempie. Na początku ja prowadziłem ale potem oddałem prowadzenie Pawłowi. Ja niestety za bardzo zwiększam tempo a potem reszta zostaje w tyle. Dlatego wole się schować na końcu grupy.
Krzyż pokutny w Dankowicach© biker81
Remont wieży w Strzelinie© biker81
Remont wieży w Strzelinie© biker81
Remont wieży w Strzelinie© biker81
Krzyż pokutny w Chociwelu© biker81
W Oławie Ania wsiada do pociągu a reszta grupy podejmuje decyzję, że jedzie rowerami do Brzegu. Po pożegnaniu z resztą grupy jadę DK 94 w kierunku Wrocławia. Kolejne spotkanie pewno za rok na kolejnej wyprawie rowerowej.
Praca mężczyzn nigdy nie idzie na marne© biker81
Już 4000 km w tym roku.
Już dawno wróciłem do rzeczywistości. Już w drodze do domu zacząłem planować kolejną wyprawę. Cały czas mam w głowie jedno motto: „Do mety przybywa się tylko po to by wyruszyć znowu dalej”. I znowu w pokoju są wszędzie porozrzucane mapy i przewodniki. Gdzie teraz mnie los skieruje, jakie będę mieć przygody, jakie przeszkody? Ale to już będzie całkiem inna opowieść. Jak w tej piosence, wędrówką jedną życie jest człowieka.
I znowu się dowiedziałem czegoś nowego o sobie, pokonałem swoje słabości, wróciłem do domu bogatszy o nowe doświadczenia, wspomnienia. I dalej życie toczy się koło roweru. A ja wciąż marzę o nowych miejscach, nowych wrażeniach. W końcu jeszcze tyle przeze mną do zobaczenia na tym świecie.
Południowa Polska 2011 - dzień 8
Sobota, 25 czerwca 2011 Kategoria > 50 km, Południowa Polska 2011, Wyprawy
Km: | 74.01 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 04:13 | km/h: | 17.55 |
Pr. maks.: | 50.90 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
: | kcal | Podjazdy: | 620m | Sprzęt: Trek 7100 FX | Aktywność: Jazda na rowerze |
Mapa i profil trasy:
Na dziś nie zapowiadali zbyt optymistycznej pogody. Rano okazuje się, ze nie mam powietrza w tylnym kole. Nie chciało mi się zmieniać dętki więc dopompowałem tylko powietrze i tak pojechałem. Powietrze do tej pory w ogóle nie schodzi. Dziś część trasy jedziemy na lekko. Wrzucamy rzeczy do Grześka auta i pojedziemy na lekko aż do Paczkowa.
Najpierw jedziemy zwiedzić Nyski kościół św. Jakuba i św. Agnieszki. Przez Nysę i Otmuchów jechaliśmy do Kolonii więc jest okazja na przypomnienie sobie znajomych miejsc i na powspominanie starych dobrych czasów. Przez Nysę przebiega szlak św. Jakuba, więc jest okazja do bliższego zapoznania się z jego przebiegiem. Przy okazji wspominamy naszą koleżankę, która właśnie idzie pieszo z Kętrzyna do Santiago.
Po wyjeździe z Nysy widzimy, ze w nasza stronę idą deszczowe chmury. Akurat mijamy na DK 44 hotel z restauracją. Nie zastanawiając się długo postawiamy przeczekać tam deszcz i wypić przy okazji dobrą kawę. W międzyczasie Grzesiek pisze do Asi SMS-a, ze przez Paczków przechodzi właśnie ulewa. Po przejściu deszczu ruszamy w stronę Otmuchowa. Tam spotykamy się z Grzesiem, który już na rowerze wyjechał nam na spotkanie. Po zwiedzeniu miasta ruszamy dalej w stronę Paczkowa.
W Paczkowie żegnamy się a Grzesiem, Asią i Robertem. Potem jeździmy jeszcze trochę po mieście.
Reszta grupy rusza w dalszą drogę w stronę Złotego Stoku. Tym razem jedziemy bocznymi drogami przez Kamienicę. Po raz drugi na tym wyjeździe wjeżdżamy do Czech i tradycyjnie zaczyna padać. Na szczęście chowamy się szybko a schodach do starego domu i czekamy na koniec deszczu. Na szczęście szybko przestaje padać i ruszamy dalej. W Złotym Stoku zatrzymujemy się na obiad. Teraz czeka nas pojazd pod przełęcz Kłodzką. Nie ma dużych problemów, żeby wjechać na tą przełęcz. Wszyscy szybko meldujemy się na szczycie.
Z przełęczy odbijamy a lewo i ładną drogą asfaltową przez Jaszkową Górną i Dolną zjeżdżamy do Kłodzka. Po drodze zatrzymujemy się na małą sesję fotograficzną z górami w tle. Trasa jest tak ładna, że co chwile zatrzymuję się, żeby pstryknąć jakąś fotkę. Ta trasa warta była tego podjazdu na przełęcz. Po drodze robimy jeszcze mały postój w sklepie i ruszamy w drogę do Kłodzka. Był to dla mnie jeden z najfajniejszych fragmentów drogi na tej wyprawie. Jeśli dodam, ze prawie żadnego ruchu na tej drodze to już nic więcej nie trzeba. Jak pojawił się samochód na horyzoncie to musiałem zejść z roweru żeby mógł przejechać. Na szczęście teren jest tak ukształtowany, że samochód widać z daleka i nie ma zaskoczenia, że za zakrętem wyłania się auto a jedynym ratunkiem jest ucieczka na trawę.
W Kłodzku szybko meldujemy się w schronisku. Biorę szybki prysznic i idę odwiedzić mojego kolegę Krzyśka i jego narzeczoną Asię. Po wypiciu piwa i pogadaniu odprowadzam ich kawałek na imprezę do znajomych a sam idę na twierdzę na koncert. Fajnie się złożyło, bo był koncert zespołu Sztywny Pal Azji. Tam spotykam resztę ekipy i zostajemy do 22 oglądając koncert. Były też inne atrakcje jak chodzenie po rozgrzanych węglach i zabawa z ogniem. Mariusz zdecydował się pochodzić po węglach. Mówił, że nic nie czuł a dowiedział się, że jak sobie przypomni na 2-3 tygodnie o tym to mu się zrobi ciepło w nocach. Fajny sposób, żeby się rozgrzać jak będzie zimno w przyszłości.
Do schroniska wracamy po 22. Dobrze, że nas wpuścili bo oficjalnie można wracać tylko do godziny 20.
Po
Na dziś nie zapowiadali zbyt optymistycznej pogody. Rano okazuje się, ze nie mam powietrza w tylnym kole. Nie chciało mi się zmieniać dętki więc dopompowałem tylko powietrze i tak pojechałem. Powietrze do tej pory w ogóle nie schodzi. Dziś część trasy jedziemy na lekko. Wrzucamy rzeczy do Grześka auta i pojedziemy na lekko aż do Paczkowa.
Najpierw jedziemy zwiedzić Nyski kościół św. Jakuba i św. Agnieszki. Przez Nysę i Otmuchów jechaliśmy do Kolonii więc jest okazja na przypomnienie sobie znajomych miejsc i na powspominanie starych dobrych czasów. Przez Nysę przebiega szlak św. Jakuba, więc jest okazja do bliższego zapoznania się z jego przebiegiem. Przy okazji wspominamy naszą koleżankę, która właśnie idzie pieszo z Kętrzyna do Santiago.
Rynek w Nysie© biker81
Nyska droga św jakuba© biker81
Nyski kościół św. Jakuba i św. Agnieszki© biker81
Dzwonnica przy kościele św. Jakuba i św. Agnieszki© biker81
Nyski kościół św. Jakuba i św. Agnieszki© biker81
Droga św. Jakuba - do Santiago tylko 3473 km© biker81
Wnętrze kościoła© biker81
Skarbiec św. Jakuba© biker81
Wnętrze kościoła© biker81
Droga św. Jakuba© biker81
Po wyjeździe z Nysy widzimy, ze w nasza stronę idą deszczowe chmury. Akurat mijamy na DK 44 hotel z restauracją. Nie zastanawiając się długo postawiamy przeczekać tam deszcz i wypić przy okazji dobrą kawę. W międzyczasie Grzesiek pisze do Asi SMS-a, ze przez Paczków przechodzi właśnie ulewa. Po przejściu deszczu ruszamy w stronę Otmuchowa. Tam spotykamy się z Grzesiem, który już na rowerze wyjechał nam na spotkanie. Po zwiedzeniu miasta ruszamy dalej w stronę Paczkowa.
Kościół pw. św. Mikołaja i Franciszka Ksawerego w Otmuchowie© biker81
Wnętrze kościoła© biker81
Wnętrze kościoła© biker81
Wnętrze kościoła© biker81
Widok na Otmuchów© biker81
Wystawa poświęcona pontyfikatowi Jana Pawła II© biker81
Wystawa poświęcona pontyfikatowi Jana Pawła II© biker81
W Paczkowie żegnamy się a Grzesiem, Asią i Robertem. Potem jeździmy jeszcze trochę po mieście.
Kościół pw. św. Jana Ewangelisty w Paczkowie© biker81
Krzyż Jezusa przed kościołem© biker81
Wejście do kościoła© biker81
Mury obronne w Paczkowie© biker81
Fragment średniowiecznych murów miejskich© biker81
Wieża w Paczkowie© biker81
Reszta grupy rusza w dalszą drogę w stronę Złotego Stoku. Tym razem jedziemy bocznymi drogami przez Kamienicę. Po raz drugi na tym wyjeździe wjeżdżamy do Czech i tradycyjnie zaczyna padać. Na szczęście chowamy się szybko a schodach do starego domu i czekamy na koniec deszczu. Na szczęście szybko przestaje padać i ruszamy dalej. W Złotym Stoku zatrzymujemy się na obiad. Teraz czeka nas pojazd pod przełęcz Kłodzką. Nie ma dużych problemów, żeby wjechać na tą przełęcz. Wszyscy szybko meldujemy się na szczycie.
Krzyż pokutny w Kamienicy© biker81
Widok na Sudety© biker81
Widok na Sudety© biker81
Podjazd na przełęcz Kłodzką© biker81
Z przełęczy odbijamy a lewo i ładną drogą asfaltową przez Jaszkową Górną i Dolną zjeżdżamy do Kłodzka. Po drodze zatrzymujemy się na małą sesję fotograficzną z górami w tle. Trasa jest tak ładna, że co chwile zatrzymuję się, żeby pstryknąć jakąś fotkę. Ta trasa warta była tego podjazdu na przełęcz. Po drodze robimy jeszcze mały postój w sklepie i ruszamy w drogę do Kłodzka. Był to dla mnie jeden z najfajniejszych fragmentów drogi na tej wyprawie. Jeśli dodam, ze prawie żadnego ruchu na tej drodze to już nic więcej nie trzeba. Jak pojawił się samochód na horyzoncie to musiałem zejść z roweru żeby mógł przejechać. Na szczęście teren jest tak ukształtowany, że samochód widać z daleka i nie ma zaskoczenia, że za zakrętem wyłania się auto a jedynym ratunkiem jest ucieczka na trawę.
Widok na Sudety© biker81
Widok na Sudety© biker81
Widok na Sudety© biker81
Widok na Sudety© biker81
Widok na Sudety© biker81
Droga z przełęczy do Jaszkowej Górnej© biker81
Droga z przełęczy do Jaszkowej Górnej© biker81
Widok na Sudety© biker81
Widok na Sudety© biker81
Widok na Sudety© biker81
Widok na Sudety© biker81
Na szczycie Sudetów© biker81
Na szczycie Sudetów© biker81
Na szczycie Sudetów© biker81
Ekipa prawie w komplecie© biker81
Widok na Sudety© biker81
W Kłodzku szybko meldujemy się w schronisku. Biorę szybki prysznic i idę odwiedzić mojego kolegę Krzyśka i jego narzeczoną Asię. Po wypiciu piwa i pogadaniu odprowadzam ich kawałek na imprezę do znajomych a sam idę na twierdzę na koncert. Fajnie się złożyło, bo był koncert zespołu Sztywny Pal Azji. Tam spotykam resztę ekipy i zostajemy do 22 oglądając koncert. Były też inne atrakcje jak chodzenie po rozgrzanych węglach i zabawa z ogniem. Mariusz zdecydował się pochodzić po węglach. Mówił, że nic nie czuł a dowiedział się, że jak sobie przypomni na 2-3 tygodnie o tym to mu się zrobi ciepło w nocach. Fajny sposób, żeby się rozgrzać jak będzie zimno w przyszłości.
Twierdza Kłodzka© biker81
Twierdza Kłodzka© biker81
Twierdza Kłodzka© biker81
Koncert zespołu "Sztywny pal Azji"© biker81
Chodzenie po rozgrzanych kamieniach© biker81
Chodzenie po rozgrzanych kamieniach© biker81
Zabawa z ogniem© biker81
Zabawa z ogniem© biker81
Do schroniska wracamy po 22. Dobrze, że nas wpuścili bo oficjalnie można wracać tylko do godziny 20.
Po
Południowa Polska 2011 - dzień 7
Piątek, 24 czerwca 2011 Kategoria > 50 km, Południowa Polska 2011, Wyprawy, Jubileusze
Km: | 75.78 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 03:56 | km/h: | 19.27 |
Pr. maks.: | 47.40 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
: | kcal | Podjazdy: | 550m | Sprzęt: Trek 7100 FX | Aktywność: Jazda na rowerze |
Mapa i profil trasy:
Najbardziej czeski dzień na tej wyprawie. Nie mogłem się go doczekać ale znając moje szczęście do jeżdżenia po Jesenikach mogłem spodziewać się deszczu i burzy. Kiedyś już mnie zmoczyło i pogroziło burzą jak jechałem na Pradziada. Wtedy się wycofałem zaraz za Zlatymi Horami i wróciłem do Głuchołaz. Miałem jednak cichą nadzieję, że teraz pogoda będzie nieco łaskawsza. Jak się okazało pogoda znowu zaskoczyła w najmniej nieodpowiednim momencie.
Po śniadaniu okazało się, ż Mariusz wczoraj złapał kapcia i dopiero dziś rano go zauważył. Czyli zanim ruszyliśmy był przymusowy postój. Po naprawie roweru ruszyliśmy do Krnova. Miasteczko zaskoczyło nas ładnie odnowionymi kamienicami i chodnikami. Szkoda, że u nas małe miejscowości nie są tak odnowione. Na pewno byśmy na tym więcej zyskali niż stracili. Po krótkiej wizycie na starówce i wypiciu kawy ruszyliśmy w dalszą drogę.
I tu kolejne zaskoczenie w postaci mnogości ścieżek rowerowych i ich oznakowaniu. Ten kraj jest cały pokryty ścieżkami rowerowymi a na każdym zakręcie są pokazane kierunki w którym można jechać. Niestety ze ścieżki rowerowej szybko zjeżdżamy i jedziemy główną drogą w stronę Mesto Albrechcie.
Tu robimy przerwę na piwo i dalej ruszamy w drogę. Po raz kolejny miesto nas zaskakuje swoim ładnym wyglądem.
Im bliżej Zlanych Horów tym pogoda robi się coraz gorsza. Po drodze zaczyna padać i zatrzymujemy się w wiacie autobusowej. Szybko przestaje padać i możemy ruszać w dalszą drogę. Mieliśmy nadzieję, że już dziś nie będzie padać ale najgorsze było dopiero przed nami.
Podjazd pod górę przed Zlanymi Horami zaczynamy jeszcze w ładnej słonecznej pogodzie. Każdy zaczyna jechać w swoim tempie. Ja ruszam z dziewczynami do przodu. Chłopaki zostają w tyle. Po drodze jeszcze robię parę fotem i ruszam dalej. Powoli doganiam Asię a zaraz za mną pojawia się Paweł. We trójkę dojeżdżamy na górę. Wtedy zaczyna padać. Czekamy na resztę i zaczynamy zjazd.
Niestety po raz kolejny zostaję na zjeździe w tyle, a po czasie hamulce odmawiają posłuszeństwa. Przy takim deszczu już nie są już tak skuteczne jak wcześniej. Na dole wszyscy na mnie czekają z niepokojem. Nawet Paweł po mnie kawałek się cofa ale informuję go, że dam sobie radę. Pociesza mnie tylko, że to już końcówka zjazdu. Jakoś dojeżdżam do Zlanych Horów i od razu naciągam linki hamulcowe. W mieście już nie pada. Po obiedzie zaczyna się suszenie rzeczy pod wiatą. Ja idę na małe zakupy, wydać resztę koron i na większe zakupy do sklepy rowerowego. Po raz kolejny okazuje się, że wszelki sprzęt na rower i w góry kupować w Czechach niż w Polsce. Niestety te zakupy spowodowały, że wyczyściłem sobie konto bankowe, a do drugiej karty nie pamiętałem PIN-u. Na szczęście poratowała mnie mama, przelewając mi kasę na konto. Inaczej nie wiem za co bym wrócił do domu. Niestety wcześniejsze jeżdżenie komunikacją zamiast rowerem dosyć mocno uszczupliło moje konto. Po pewnym czasie zaczyna padać, błyskać i grzmieć. Burza była gdzieś koło nas bo błyskało i grzmiało od razu. Dobrze, że zjechaliśmy w porę do miasta bo mogło być nie za wesoło. Wszyscy zmarzliśmy niesamowicie. Czekaliśmy z niecierpliwością na koniec deszczu, żeby się znowu rozgrzać na rowerze.
Na szczęście Polska przywitała nas słoneczną pogodą. Robimy pamiątkowe zdjęcia i ruszamy na rynek w Głuchołazach. Tam czeka na nas reszta ekipy.
Dołączają do nas Robert z Agnieszką. Teraz już w 8 osób zjeżdżamy do Nysy. Trasę pokonujemy szybko. Jednak jazda w takiej grupie ma duży wpływ na tempo jazdy.
Po zameldowaniu się w schronisku w Nysie idziemy na zakupy. W drodze powrotnej zamawiamy pizze do schroniska. Wieczorem koło 20 zaczyna się burza i pada. Tym razem przeszła gdzieś obok i nie zrobiła na nas dużego wrażenia, chociaż zapowiadało się groźnie. Wieczorem wszyscy zajadamy się pizzą popijając dobrym piwem.
Już przejechane 23000 km na rowerze.
Najbardziej czeski dzień na tej wyprawie. Nie mogłem się go doczekać ale znając moje szczęście do jeżdżenia po Jesenikach mogłem spodziewać się deszczu i burzy. Kiedyś już mnie zmoczyło i pogroziło burzą jak jechałem na Pradziada. Wtedy się wycofałem zaraz za Zlatymi Horami i wróciłem do Głuchołaz. Miałem jednak cichą nadzieję, że teraz pogoda będzie nieco łaskawsza. Jak się okazało pogoda znowu zaskoczyła w najmniej nieodpowiednim momencie.
Po śniadaniu okazało się, ż Mariusz wczoraj złapał kapcia i dopiero dziś rano go zauważył. Czyli zanim ruszyliśmy był przymusowy postój. Po naprawie roweru ruszyliśmy do Krnova. Miasteczko zaskoczyło nas ładnie odnowionymi kamienicami i chodnikami. Szkoda, że u nas małe miejscowości nie są tak odnowione. Na pewno byśmy na tym więcej zyskali niż stracili. Po krótkiej wizycie na starówce i wypiciu kawy ruszyliśmy w dalszą drogę.
I tu kolejne zaskoczenie w postaci mnogości ścieżek rowerowych i ich oznakowaniu. Ten kraj jest cały pokryty ścieżkami rowerowymi a na każdym zakręcie są pokazane kierunki w którym można jechać. Niestety ze ścieżki rowerowej szybko zjeżdżamy i jedziemy główną drogą w stronę Mesto Albrechcie.
Starówka w Krnovie© biker81
Starówka w Krnovie© biker81
Starówka w Krnovie© biker81
Starówka w Krnovie© biker81
Tu robimy przerwę na piwo i dalej ruszamy w drogę. Po raz kolejny miesto nas zaskakuje swoim ładnym wyglądem.
Kościół w Mesto Albrechcice© biker81
Kamienica w Mesto Albrechcice© biker81
Odpoczynek w Mesto Albrechcice© biker81
Przydrożna figurka© biker81
Im bliżej Zlanych Horów tym pogoda robi się coraz gorsza. Po drodze zaczyna padać i zatrzymujemy się w wiacie autobusowej. Szybko przestaje padać i możemy ruszać w dalszą drogę. Mieliśmy nadzieję, że już dziś nie będzie padać ale najgorsze było dopiero przed nami.
Podjazd pod górę przed Zlanymi Horami zaczynamy jeszcze w ładnej słonecznej pogodzie. Każdy zaczyna jechać w swoim tempie. Ja ruszam z dziewczynami do przodu. Chłopaki zostają w tyle. Po drodze jeszcze robię parę fotem i ruszam dalej. Powoli doganiam Asię a zaraz za mną pojawia się Paweł. We trójkę dojeżdżamy na górę. Wtedy zaczyna padać. Czekamy na resztę i zaczynamy zjazd.
Widok na Jeseniki© biker81
Widok na Jeseniki© biker81
Widok na Jeseniki© biker81
Końcówka podjazdu- zaczyna padać© biker81
Końcówka podjazdu - zaczyna padać© biker81
Podjazd zdobyty, czas na chwilę odpoczynku© biker81
Niestety po raz kolejny zostaję na zjeździe w tyle, a po czasie hamulce odmawiają posłuszeństwa. Przy takim deszczu już nie są już tak skuteczne jak wcześniej. Na dole wszyscy na mnie czekają z niepokojem. Nawet Paweł po mnie kawałek się cofa ale informuję go, że dam sobie radę. Pociesza mnie tylko, że to już końcówka zjazdu. Jakoś dojeżdżam do Zlanych Horów i od razu naciągam linki hamulcowe. W mieście już nie pada. Po obiedzie zaczyna się suszenie rzeczy pod wiatą. Ja idę na małe zakupy, wydać resztę koron i na większe zakupy do sklepy rowerowego. Po raz kolejny okazuje się, że wszelki sprzęt na rower i w góry kupować w Czechach niż w Polsce. Niestety te zakupy spowodowały, że wyczyściłem sobie konto bankowe, a do drugiej karty nie pamiętałem PIN-u. Na szczęście poratowała mnie mama, przelewając mi kasę na konto. Inaczej nie wiem za co bym wrócił do domu. Niestety wcześniejsze jeżdżenie komunikacją zamiast rowerem dosyć mocno uszczupliło moje konto. Po pewnym czasie zaczyna padać, błyskać i grzmieć. Burza była gdzieś koło nas bo błyskało i grzmiało od razu. Dobrze, że zjechaliśmy w porę do miasta bo mogło być nie za wesoło. Wszyscy zmarzliśmy niesamowicie. Czekaliśmy z niecierpliwością na koniec deszczu, żeby się znowu rozgrzać na rowerze.
Suszenie rzeczy z Zlatych Horach© biker81
Po chwili zaczęło padać© biker81
Po chwili znowu zmokliśmy i zmarzliśmy© biker81
Na szczęście Polska przywitała nas słoneczną pogodą. Robimy pamiątkowe zdjęcia i ruszamy na rynek w Głuchołazach. Tam czeka na nas reszta ekipy.
Polska przywitała nas słonecznie© biker81
Tęcza na tle Gór Opawskich© biker81
Kopa Biskupia© biker81
Cała ekipa już w Polsce© biker81
Dołączają do nas Robert z Agnieszką. Teraz już w 8 osób zjeżdżamy do Nysy. Trasę pokonujemy szybko. Jednak jazda w takiej grupie ma duży wpływ na tempo jazdy.
Po zameldowaniu się w schronisku w Nysie idziemy na zakupy. W drodze powrotnej zamawiamy pizze do schroniska. Wieczorem koło 20 zaczyna się burza i pada. Tym razem przeszła gdzieś obok i nie zrobiła na nas dużego wrażenia, chociaż zapowiadało się groźnie. Wieczorem wszyscy zajadamy się pizzą popijając dobrym piwem.
Już przejechane 23000 km na rowerze.
Południowa Polska 2011 - dzień 6
Czwartek, 23 czerwca 2011 Kategoria > 100 km, > 50 km, Południowa Polska 2011, Wyprawy
Km: | 118.33 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 06:51 | km/h: | 17.27 |
Pr. maks.: | 42.60 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
: | kcal | Podjazdy: | 510m | Sprzęt: Trek 7100 FX | Aktywność: Jazda na rowerze |
Mapa i profil trasy:
Parę minut po północy budzi mnie burza, która kończy się dopiero koło 2 w nocy. Cały czas mam nadzieję, że rano nie będzie padać. Wstaję o 4:45. Szybko się pakuję i o 5 godzinie jestem już na rowerze. Wczoraj zostawiłem rower na dworze i trochę zmókł. Zwłaszcza siodełko jest mocno mokre. Na stację do Radzionkowa dojeżdżam po 30 minut jazdy. Czekam parę minut na pociąg a jego jak nie było tak nie ma. Dopiero głos przez megafon uspakaja mnie i upewnia, że tędy jeszcze cos jeździ. Zajeżdża pociąg osobowy. Szybko zajmuję miejsce w ostatnim wagonie i idę kupić bilet. Dobrze, że za rower płace tylko 1 zł. Już i tak dużo wydałem pieniędzy na jazdę PKS i PKP na tej wyprawie. W wagonie jedzie jeszcze jeden rowerzysta. Ma tak brudną ramę, że nawet nie wiem jaka to marka ramy. Gadamy chwilę na temat rowerów i planów na ten rok. Okazuje się, ze jedzie z kolegą pojeździć po Gorcach. Ja wysiadam na stacji Chorzów Batory. Tam wsiadam w pociąg do Gliwic.
W Gliwicach wysiadam o 7:30. Zdecydowałem się na pociąg ponieważ już miałem dosyć jeżdżenia po Śląsku na rowerze i chciałem stad jak najszybciej wyjechać. Zwiedzam szybko miasto i udaję się na spotkanie do kościoła na ul. Kozielskiej. Jest tam ładny drewniany kościół będący na Śląskim Szlaku Architektury Drewnianej. W międzyczasie dzwoni Grzesiek z informacją, że jeszcze nie wyjechali a Katowic i nie wiedzą o której będą w Gliwicach. Ja mam za zadanie znaleźć kościół z mszą św. koło godz. 10. Jadę po resztę ekipy na dworzec i teraz w 6 osób będziemy jechać przez najbliższe dni. Teraz ekipa jest w następującym składzie: ja, Grzesiek, Asia, Ania, Paweł i Mariusz. Szybko dojeżdżamy do kościoła, a po mszy udajemy się w dalszą trasę.
Za Gliwicami droga już staję się bardziej spokojna. Można odetchnąć trochę od tego wielkomiejskiego ruchu.
Najfajniejszy fragment to trasa przez Park Krajobrazy Cysterskie Kompozycje. Jest tam wiele wytyczonych ścieżek rowerowych, a jazdę umilają piękne widoki na rozległe połacie lasów.
Niestety dalsza część drogi nie była zbyt atrakcja. Ciągłe interwały nie pozwalają wejść we właściwy rytm jazdy. Na horyzoncie powoli pojawiają się Sudety. To zapowiada atrakcje następnych dni. Taki widok motywuje mnie do dalszej jazdy. Po drodze GPS zaprowadził nas w teren. Droga dłużyła się niemiłosiernie. Na szczęście widoki wynagrodziły nam tą trasę. Po wyjeźdźcie na asfalt okazało się, że Asia wjechała w kolec od róży. Potrzebna była wymiana dętki i przymusowa przerwa. Do schroniska w Pietrowicach dojeżdżamy przed 20. Jeszcze małe zakupy w sklepie, krótka ale jak zwykle miła rozmowa z miejscowymi i można się szykować do ogniska.
Ponieważ ja kichnąłem dziś jako pierwszy na rowerze wiec musze postawić coś dobrego na stole. Wiadomo co musiałem kupić. Do tego jeszcze jedno piwo i można iść spać.
Parę minut po północy budzi mnie burza, która kończy się dopiero koło 2 w nocy. Cały czas mam nadzieję, że rano nie będzie padać. Wstaję o 4:45. Szybko się pakuję i o 5 godzinie jestem już na rowerze. Wczoraj zostawiłem rower na dworze i trochę zmókł. Zwłaszcza siodełko jest mocno mokre. Na stację do Radzionkowa dojeżdżam po 30 minut jazdy. Czekam parę minut na pociąg a jego jak nie było tak nie ma. Dopiero głos przez megafon uspakaja mnie i upewnia, że tędy jeszcze cos jeździ. Zajeżdża pociąg osobowy. Szybko zajmuję miejsce w ostatnim wagonie i idę kupić bilet. Dobrze, że za rower płace tylko 1 zł. Już i tak dużo wydałem pieniędzy na jazdę PKS i PKP na tej wyprawie. W wagonie jedzie jeszcze jeden rowerzysta. Ma tak brudną ramę, że nawet nie wiem jaka to marka ramy. Gadamy chwilę na temat rowerów i planów na ten rok. Okazuje się, ze jedzie z kolegą pojeździć po Gorcach. Ja wysiadam na stacji Chorzów Batory. Tam wsiadam w pociąg do Gliwic.
W Gliwicach wysiadam o 7:30. Zdecydowałem się na pociąg ponieważ już miałem dosyć jeżdżenia po Śląsku na rowerze i chciałem stad jak najszybciej wyjechać. Zwiedzam szybko miasto i udaję się na spotkanie do kościoła na ul. Kozielskiej. Jest tam ładny drewniany kościół będący na Śląskim Szlaku Architektury Drewnianej. W międzyczasie dzwoni Grzesiek z informacją, że jeszcze nie wyjechali a Katowic i nie wiedzą o której będą w Gliwicach. Ja mam za zadanie znaleźć kościół z mszą św. koło godz. 10. Jadę po resztę ekipy na dworzec i teraz w 6 osób będziemy jechać przez najbliższe dni. Teraz ekipa jest w następującym składzie: ja, Grzesiek, Asia, Ania, Paweł i Mariusz. Szybko dojeżdżamy do kościoła, a po mszy udajemy się w dalszą trasę.
Gliwice – Ratusz na rynku© biker81
Gliwice – Kościół Wszystkich Świętych© biker81
Pomnik Adama Mickiewicza© biker81
Drewniany Kościół Wniebowzięcia NMP w Gliwicach© biker81
Budynek z muru pruskiego w Gliwicach© biker81
Za Gliwicami droga już staję się bardziej spokojna. Można odetchnąć trochę od tego wielkomiejskiego ruchu.
Najfajniejszy fragment to trasa przez Park Krajobrazy Cysterskie Kompozycje. Jest tam wiele wytyczonych ścieżek rowerowych, a jazdę umilają piękne widoki na rozległe połacie lasów.
Odra za Raciborzem© biker81
Park Krajobrazowy Cysterskie Kompozycje Krajobrazowe Rud Wielkich© biker81
Park Krajobrazowy Cysterskie Kompozycje Krajobrazowe Rud Wielkich© biker81
Park Krajobrazowy Cysterskie Kompozycje Krajobrazowe Rud Wielkic© biker81
Były i przeszkody na drodze© biker81
Park Krajobrazowy Cysterskie Kompozycje Krajobrazowe Rud Wielkich© biker81
Park Krajobrazowy Cysterskie Kompozycje Krajobrazowe Rud Wielkich© biker81
Ekipa na rowerach© biker81
Ekipa na rowerach© biker81
Niestety dalsza część drogi nie była zbyt atrakcja. Ciągłe interwały nie pozwalają wejść we właściwy rytm jazdy. Na horyzoncie powoli pojawiają się Sudety. To zapowiada atrakcje następnych dni. Taki widok motywuje mnie do dalszej jazdy. Po drodze GPS zaprowadził nas w teren. Droga dłużyła się niemiłosiernie. Na szczęście widoki wynagrodziły nam tą trasę. Po wyjeźdźcie na asfalt okazało się, że Asia wjechała w kolec od róży. Potrzebna była wymiana dętki i przymusowa przerwa. Do schroniska w Pietrowicach dojeżdżamy przed 20. Jeszcze małe zakupy w sklepie, krótka ale jak zwykle miła rozmowa z miejscowymi i można się szykować do ogniska.
Ponieważ ja kichnąłem dziś jako pierwszy na rowerze wiec musze postawić coś dobrego na stole. Wiadomo co musiałem kupić. Do tego jeszcze jedno piwo i można iść spać.
Powoli pojawiają się Sudety© biker81
Była i droga przez teren© biker81
Widok na pola© biker81
Widok na pola© biker81
Łatanie dziury© biker81
Łatanie dziury© biker81
Łatanie dziury© biker81
Odpoczynek na trasie© biker81