Wpisy archiwalne w kategorii
> 100 km
Dystans całkowity: | 8216.81 km (w terenie 92.90 km; 1.13%) |
Czas w ruchu: | 403:20 |
Średnia prędkość: | 20.37 km/h |
Maksymalna prędkość: | 56.90 km/h |
Suma podjazdów: | 26187 m |
Liczba aktywności: | 64 |
Średnio na aktywność: | 128.39 km i 6h 18m |
Więcej statystyk |
Pomorze 2011 - Dzień 7 - Gdańsk - Krynica Morska - Gdańsk
Poniedziałek, 1 sierpnia 2011 Kategoria > 100 km, > 50 km, Pomorze 2011, Wyprawy
Km: | 148.53 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 07:28 | km/h: | 19.89 |
Pr. maks.: | 38.80 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
: | kcal | Podjazdy: | 10m | Sprzęt: Accent Nodrcapp | Aktywność: Jazda na rowerze |
Trasa:
Gdańsk - Sobieszewo - Świbno - Mikoszewo - Jantar - Stegna - Sztutowo - Kąty Rybackie - Krynica Morska – latarnia morska nr 1 - Kąty Rybackie - Sztutowo - Stegna – Jantar – Mikoszewo – Świbno – Sobeszewo - Gdańsk – Port Północny – latarnia morska nr 2
Mapa i profil trasy:
Dziś zaczynam najpiękniejszą część wyprawy. Zostawiam rzeczy w schronisku i zaczynam objazd polskiego Wybrzeża od dotarcia do Krynicy Morskiej. W jedną stronę jest ok. 60 km więc muszę wcześnie wstać. Po drodze jest jeszcze przeprawa promowa w Świbno – Mikoszewo i nie wiem ile mi tam zejdzie czasu. Wyjeżdżam o 7 rano. Wyjazd w Gdańska o tej porze dnia to istna masakra, zwłaszcza, że jadę główną drogą. Najpierw odbijam w ulice Sztutowską i dopiero po dalszej jeźdźcie okazuje się, że to jest droga do Rafinerii i dalej nie da się przejechać. Dopiero następny zjazd okazuje się być tym właściwym. Szybko dojeżdżam do przeprawy promowej. Na zwiedzanie będzie czas dopiero w drodze powrotnej.







Po przeprawie promowej daję się ponieść jeździe na lekko i urządzam sobie czasówkę do Krynicy Morskiej. 35 km pokonuję ze średnią prędkością 28 km/h. Jestem w formie. Przy wjeździe do Krynicy widzę ostrzeżenie, żeby nie dokarmiać dzików. Nawet nie zdawałem sobie sprawy, że dziki potrafią podejść aż tak blisko drogi. W Krynicy docieram do pierwszej latarni morskiej.

W Krynicy szybko odnajduję latarnię morska, pierwszą zdobytą na Wybrzeżu. Po krótkim objeździe miast jadę na obiad.



Latarnia w Krynicy Morskiej zbudowana została na wzniesieniu Mierzei Wiślanej o wysokości 26 m. Oddano ją do użytku 1 maja 1895 r. W 1945 r. podczas działań wojennych latarnia została zniszczona.
Dzisiejszą latarnię zbudowano w 1951 r. z betonowych bloków, jako stożkową wieżę o wysokości 27 m. Wzniesienie światła wynosi 53 m n.p.m. a jego zasięg 18 Mm (33,3 km). Zasięg światła rezerwowego 10 Mm (18,5 km).
Po krótkim odpoczynku jadę jeszcze nad Zalew Wiślany i udaję się w drogę powrotną.




W Kątach Rybackich dopada mnie ulewa. 30 minut spędzam pod wiatą autobusową, cały czas robiąc sobie nadzieję, ze za chwile przestanie padać. Dawno nie było deszczu. Jak się okaże potem jeszcze 2 razy spotka mnie ulewa na tej wyprawie. Czyli udało mi się trafić na fajną pogodę na tym fragmencie wyprawy na którym zależało mi najbardziej.


W tamtą stronę widziałem, że w Sztutowie jest Muzeum Obozu Koncentracyjnego Stutthof . Mam zamiar go odwiedzić mając nadzieję, ze pogoda w międzyczasie się poprawi. Najpierw chciałem wejść na teren obozu z rowerem ale strażnik skutecznie mi to uniemożliwił wyskakując ze swojego pomieszczenia w budynku przy wejściu. Zostawiam rower na parkingu. Musze dodatkowo wnieść opłatę ze zaparkowanie roweru ale przynajmniej wiem, ze mój rower będzie bezpieczny. Inni ludzie przypinali rowery gdzie się dało ale ja jednak nie chciałem ryzykować. Teraz mam czas na spokojne zwiedzanie.





































Czas ruszać w dalszą drogę. Pogoda zrobiła się ładna, więc bez obaw, że będzie padać ruszam do Gdańska. Wracam tą samą trasą co jechałem. Dopiero w mieście odbijam w stronę Portu Północnego i Westerplatte. Mam jeszcze sporo czasu więc spokojnie zdążę przed zmrokiem do schroniska. Droga do Portu niestety przebiega przez nieciekawe tereny i po drodze nie ma nic ciekawego do oglądania. Teren ten nadaje się do zagospodarowania. Po drodze zaliczam Twierdzę Wisłoujście i dalej jadę na Westerplatte. Jeszcze mam czas żeby zobaczyć jak odpływa prom Polferries odpływa do Szwecji. Może ja za rok tak będę odpływać. Zaczynam powoli nad następna wyprawą. Oj ciągnie mnie do Skandynawii . Zdjęcie latarni robię z daleka. Nie wiem czy da się dojechać bliżej a nie chcę mi się szukać drogi.








Latarnia morska w Porcie Północnym w Gdańsku jest nowoczesnym obiektem, oddanym do użytku 18 czerwca 1984 roku.
Została umieszczona na szczycie wieży gdańskiego Kapitanatu Portu. Wysokość wieży wynosi 61 metrów, natomiast wzniesienie źródła - 56 m n.p.m. Zasięg światła do 25 Mm (46,3 km).




W drodze powrotnej spotykam jeszcze parę Czechów. Trochę rozmawiamy i potem każdy jedzie w swoją stronę. Ja jadę jeszcze do miasta trochę pozwiedzać. Niestety na Starówce dalej jest pełno ludzi i po zobaczeniu jeszcze paru miejsc uciekam do schroniska. Odwiedzam jeszcze w drodze powrotnej wystawę ikon.




Wieczorem pakuję się częściowo na następny dzień. Moja mama mi wcześniej załatwiła jutrzejszy nocleg więc mogę jutro jechać spokojnie i nie napinać się za bardzo. Władysławowo jest tak obłożone turystami, że dopiero po wykonaniu 23 telefonów udało się znaleźć coś na jedną noc.
Gdańsk - Sobieszewo - Świbno - Mikoszewo - Jantar - Stegna - Sztutowo - Kąty Rybackie - Krynica Morska – latarnia morska nr 1 - Kąty Rybackie - Sztutowo - Stegna – Jantar – Mikoszewo – Świbno – Sobeszewo - Gdańsk – Port Północny – latarnia morska nr 2
Mapa i profil trasy:
Dziś zaczynam najpiękniejszą część wyprawy. Zostawiam rzeczy w schronisku i zaczynam objazd polskiego Wybrzeża od dotarcia do Krynicy Morskiej. W jedną stronę jest ok. 60 km więc muszę wcześnie wstać. Po drodze jest jeszcze przeprawa promowa w Świbno – Mikoszewo i nie wiem ile mi tam zejdzie czasu. Wyjeżdżam o 7 rano. Wyjazd w Gdańska o tej porze dnia to istna masakra, zwłaszcza, że jadę główną drogą. Najpierw odbijam w ulice Sztutowską i dopiero po dalszej jeźdźcie okazuje się, że to jest droga do Rafinerii i dalej nie da się przejechać. Dopiero następny zjazd okazuje się być tym właściwym. Szybko dojeżdżam do przeprawy promowej. Na zwiedzanie będzie czas dopiero w drodze powrotnej.

Most w Gdańsku© biker81

Zabudowa Gdańska© biker81

Prom Świbno - Mikoszewo© biker81

Widok na Wisłę© biker81

Widok na Wisłę© biker81

Przeprawa promowa© biker81

Wisła wpada do morza© biker81
Po przeprawie promowej daję się ponieść jeździe na lekko i urządzam sobie czasówkę do Krynicy Morskiej. 35 km pokonuję ze średnią prędkością 28 km/h. Jestem w formie. Przy wjeździe do Krynicy widzę ostrzeżenie, żeby nie dokarmiać dzików. Nawet nie zdawałem sobie sprawy, że dziki potrafią podejść aż tak blisko drogi. W Krynicy docieram do pierwszej latarni morskiej.

Locha z małymi© biker81
W Krynicy szybko odnajduję latarnię morska, pierwszą zdobytą na Wybrzeżu. Po krótkim objeździe miast jadę na obiad.

Plaża w Krynicy Morskiej© biker81

Plaża w Krynicy Morskiej© biker81

Latarnia Morska - Krynica Morska© biker81
Latarnia w Krynicy Morskiej zbudowana została na wzniesieniu Mierzei Wiślanej o wysokości 26 m. Oddano ją do użytku 1 maja 1895 r. W 1945 r. podczas działań wojennych latarnia została zniszczona.
Dzisiejszą latarnię zbudowano w 1951 r. z betonowych bloków, jako stożkową wieżę o wysokości 27 m. Wzniesienie światła wynosi 53 m n.p.m. a jego zasięg 18 Mm (33,3 km). Zasięg światła rezerwowego 10 Mm (18,5 km).
Po krótkim odpoczynku jadę jeszcze nad Zalew Wiślany i udaję się w drogę powrotną.

Zalew Wiślany© biker81

Zalew Wiślany© biker81

Zalew Wiślany© biker81

Przydrożny las© biker81
W Kątach Rybackich dopada mnie ulewa. 30 minut spędzam pod wiatą autobusową, cały czas robiąc sobie nadzieję, ze za chwile przestanie padać. Dawno nie było deszczu. Jak się okaże potem jeszcze 2 razy spotka mnie ulewa na tej wyprawie. Czyli udało mi się trafić na fajną pogodę na tym fragmencie wyprawy na którym zależało mi najbardziej.

Dawno nie padało© biker81

Ciągle pada© biker81
W tamtą stronę widziałem, że w Sztutowie jest Muzeum Obozu Koncentracyjnego Stutthof . Mam zamiar go odwiedzić mając nadzieję, ze pogoda w międzyczasie się poprawi. Najpierw chciałem wejść na teren obozu z rowerem ale strażnik skutecznie mi to uniemożliwił wyskakując ze swojego pomieszczenia w budynku przy wejściu. Zostawiam rower na parkingu. Musze dodatkowo wnieść opłatę ze zaparkowanie roweru ale przynajmniej wiem, ze mój rower będzie bezpieczny. Inni ludzie przypinali rowery gdzie się dało ale ja jednak nie chciałem ryzykować. Teraz mam czas na spokojne zwiedzanie.

Muzeum Sztutthof w Sztutowie© biker81

Willa Komendanta© biker81

Psiarnia© biker81

Komentantura© biker81

Kantyna obozowa© biker81

Miejsca internowania błogosławionych© biker81

Pomordowani błogosławieni© biker81

Pomordowani błogosławieni© biker81

Pomordowani błogosławieni© biker81

Bunkry administracja© biker81

Brama główna© biker81

Kuchnia obozowa© biker81

Wrzesień 1939 r.© biker81

Czerwiec 1940 r.© biker81

Luty 1942 r.© biker81

Połowa 1943 r.© biker81

Grudzień 1944 r.© biker81

Makieta obozu© biker81

Stutthof - miejsce kaźni obywateli 23 krajów© biker81

System obozów koncentracyjnych III Rzeszy© biker81

Pozostałości po budynkach© biker81

Komora gazowa© biker81

Krzyż© biker81

Wagony© biker81

Szubienica© biker81

Tory do nikąd© biker81

Wagon© biker81

Gwiazda Żydowska© biker81

Pomnik Walki i Męczeństwa© biker81

Nowy obóz© biker81

Pomnik© biker81

Ogrodnictwo© biker81

Nowa kuchnia© biker81

Wieża watrownicza© biker81

Stacja kolejki© biker81

Widok na teren zalewowy© biker81

Tablica pamiątkowa© biker81
Czas ruszać w dalszą drogę. Pogoda zrobiła się ładna, więc bez obaw, że będzie padać ruszam do Gdańska. Wracam tą samą trasą co jechałem. Dopiero w mieście odbijam w stronę Portu Północnego i Westerplatte. Mam jeszcze sporo czasu więc spokojnie zdążę przed zmrokiem do schroniska. Droga do Portu niestety przebiega przez nieciekawe tereny i po drodze nie ma nic ciekawego do oglądania. Teren ten nadaje się do zagospodarowania. Po drodze zaliczam Twierdzę Wisłoujście i dalej jadę na Westerplatte. Jeszcze mam czas żeby zobaczyć jak odpływa prom Polferries odpływa do Szwecji. Może ja za rok tak będę odpływać. Zaczynam powoli nad następna wyprawą. Oj ciągnie mnie do Skandynawii . Zdjęcie latarni robię z daleka. Nie wiem czy da się dojechać bliżej a nie chcę mi się szukać drogi.

Przeprawa promowa© biker81

Rafineria Gdańska© biker81

Rafineria Gdańska© biker81

Węzeł komunikacyjny© biker81

Twierdza Wisłoujście© biker81

Twierdza Wisłoujście© biker81

Twierdza Wisłoujście© biker81

Latarnia morska - Gdańsk Port Północny© biker81
Latarnia morska w Porcie Północnym w Gdańsku jest nowoczesnym obiektem, oddanym do użytku 18 czerwca 1984 roku.
Została umieszczona na szczycie wieży gdańskiego Kapitanatu Portu. Wysokość wieży wynosi 61 metrów, natomiast wzniesienie źródła - 56 m n.p.m. Zasięg światła do 25 Mm (46,3 km).

Prom odpływa do Szwecji - czy to będzie cel kolejnej wyprawy ?© biker81

Westerplatte© biker81

Port w Gdańsku© biker81

Nigdy więcej wojny© biker81
W drodze powrotnej spotykam jeszcze parę Czechów. Trochę rozmawiamy i potem każdy jedzie w swoją stronę. Ja jadę jeszcze do miasta trochę pozwiedzać. Niestety na Starówce dalej jest pełno ludzi i po zobaczeniu jeszcze paru miejsc uciekam do schroniska. Odwiedzam jeszcze w drodze powrotnej wystawę ikon.

Brama Świętego Ducha© biker81

Żuraw Gdański© biker81

Fragment wystawy ikon© biker81

Ikona© biker81
Wieczorem pakuję się częściowo na następny dzień. Moja mama mi wcześniej załatwiła jutrzejszy nocleg więc mogę jutro jechać spokojnie i nie napinać się za bardzo. Władysławowo jest tak obłożone turystami, że dopiero po wykonaniu 23 telefonów udało się znaleźć coś na jedną noc.
Pomorze 2011 - Dzień 5 - Duninowo - Sulęczyno
Sobota, 30 lipca 2011 Kategoria > 100 km, > 50 km, Pomorze 2011, Wyprawy
Km: | 124.16 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 07:04 | km/h: | 17.57 |
Pr. maks.: | 46.10 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
: | kcal | Podjazdy: | 740m | Sprzęt: Accent Nodrcapp | Aktywność: Jazda na rowerze |
Trasa:
Duninowo - Pęplino – Wielichowo – Bruskowo Wielkie – Słupsk – Głobino – Dębnica Kaszubska – Łysomiczki – Łysomice – Podwilczyn – Darżkowo – Wierszyno – Górki – Świelubie – Gałąźnia Mała – Gałąźnia Wielka – Niepoględzie – Osieki – Niedarzyno – Grzmiąca – Bytów – Pomysk Mały – Jamno – Parchowo – Parchowski Młyn - Sulęczyno
Mapa i profil trasy:
Pogoda dalej nie rozpieszcza. Całe niebo jest zachmurzone ale przynajmniej nie pada. Odpocząłem w nocy i dziś pełen optymizmu ruszam w trasę. Wyjazd trochę mi się opóźnia. Zagadałem się z jedną osobą, która pochodzi z Wrocławia i mieszka w Leśnicy. Tak się rozgadaliśmy, że wyjechałem o 9:30 ze schroniska.




Dziś chcę trochę pozwiedzać. Jadę do Słupska. Byłem już tu kiedy,ś ale chciałem dokładnie zobaczyć miasto. W mieście pytam się jednego mieszkańca o drogę. Nie dość, że pokazał mi drogę to jeszcze opowiedział trochę o swoich wyczynach na rowerze będąc pod wrażeniem tego, ze jadę z sakwami. Przy okazji opowiedziałem mu trochę o swoich wyprawach rowerowych. No cóż swój zawsze trafi na swojego.
W Centrum ruszyłem na zwiedzanie miasta.

















W mieście spotykam dwie dziewczyny, które chcą objechać w czasie weekendu dolinę rzeki Słupi i szukają szlaku. Dziewczyny są o tyle ciekawe, bo zamiast torby na kierownicy mają klatki w których wiozą swoje psy.

Za Słupska wyjeżdżam DW210 z której odbijam w Dębnicy Kaszubskiej. Teraz czeka mnie kilkadziesiąt kilometrów przez Park Krajobrazowy Doliny Słupi. Jak ktoś uważa, że Pomorze jest nudno i jest płasko to zapraszam tutaj. Droga to ciągłe podjazdy i zjazdy. Suma przewyższeń z dzisiejszej trasy w ilości 740 m to wystarczający dowód. Teraz przez kilkadziesiąt kilometrów jadę spokojnie bocznymi drogami delektując się widokami. A ładnych widoków tu nie brakuje.



























Tak ładną widokowo trasą dojeżdżam do Bytowa. W mieście niewiele się dzieje, więc postanawiam pojechać stronę Sulęczyna poszukać noclegu. Po drodze dogania mnie dwóch miejscowych rowerzystów w wieku kilkunastu lat. Dalszą drogę jedziemy razem chwile rozmawiając ze sobą. Żegnamy się w Sulęczynie.
Ja odbijam w stronę Ośrodka Wczasowego nad jeziorem. Pan na recepcji chciał na mnie zrobić interes i zaproponował mi nocleg w cenie 50 zł. Trochę się z nim nie dogadałem, bo myślał, że mam zarezerwowany nocleg i podał mi cenę noclegu inna niż jest na tablicy informacyjnej. Więc grzecznie mu podziękowałem i pojechałem dalej. Przejechałem prawie przez całe miasto a tu miasta prawie nie widać. Poza paroma domami na krzyż nie było żadnej zabudowy. Na mapie wyglądało to całkiem inaczej. Jak się potem okazało z głównej drogi miałem skręcić w lego i pokonaniu małego podjazdu dojechać do miasta.
Szybko znalazłem pole namiotowe na obrzeżach miasta. Nocleg miał mnie kosztować tylko 10 zł. Miejsce z dala od głównej drogi, wokół lasy jezioro, cisza, spokój, wiec czego mi więcej potrzeba. W końcu pojechałem na wyprawą, żeby odpocząć od miejskiego zgiełku i poobcować z naturą
Zostawiam rzeczy w kuchni i jadę rowerem do miasta na jakiś obiad. Kręcę się trochę po mieście. Po drodze spotykam Niemca, który tak ja jedzie po Polsce ale w trochę odwrotnym kierunku. Miał na mapie zaznaczoną dokładnie trasę wyprawy i zaplanowane miejsca noclegowe. Nie ma to jak niemiecka dokładność. Ja jadę na pizzę i dobra piwo.
Po dotarciu na pole namiotowe rozbijam namiot i idę pod prysznic. Za taką cenę nie spodziewam się zbyt wiele i jak się okazuje najgorzej jest w toaletach. Wszędzie jest taki syf, że aż strach wchodzić. Musze jednak zmyć z siebie ten brud. Po prysznicu jak najszybciej stamtąd uciekam. Gorszy prysznic widziałem tylko kiedyś w Skalance w Beskidzie Żywieckim, gdzie jednak nie odważyłem się wsiąść prysznicu.
Miasto przeżywa oblężenie młodzieży z powodu festiwalu jazzowego. Muzyka ta będzie mi towarzyszyć do późna w nocy. Nie dane mi jest spać zbyt wiele tej nocy.
Dzisiejsza trasa była do tej pory najpiękniejszą. Zaczyna mi się znowu podobać. Trochę odżyłem po wcześniejszych ulewach. Dziś w ogóle nie padało a pogoda ma być coraz lepsza. Teraz będę jechać wśród jezior a jutro w planach dojazd do Gdańska. Mam nadzieje, że jutro znowu zobaczę morze. W każdym bądź razie za dwa dni zacznę najpiękniejszą część wyprawy czyli wzdłuż Polskiego Wybrzeża.
Duninowo - Pęplino – Wielichowo – Bruskowo Wielkie – Słupsk – Głobino – Dębnica Kaszubska – Łysomiczki – Łysomice – Podwilczyn – Darżkowo – Wierszyno – Górki – Świelubie – Gałąźnia Mała – Gałąźnia Wielka – Niepoględzie – Osieki – Niedarzyno – Grzmiąca – Bytów – Pomysk Mały – Jamno – Parchowo – Parchowski Młyn - Sulęczyno
Mapa i profil trasy:
Pogoda dalej nie rozpieszcza. Całe niebo jest zachmurzone ale przynajmniej nie pada. Odpocząłem w nocy i dziś pełen optymizmu ruszam w trasę. Wyjazd trochę mi się opóźnia. Zagadałem się z jedną osobą, która pochodzi z Wrocławia i mieszka w Leśnicy. Tak się rozgadaliśmy, że wyjechałem o 9:30 ze schroniska.

Czas ruszać w drogę© biker81

Takie mam widoki© biker81

Czasem taka droga dziurawa© biker81

Ścieżka rowerowa do Słupska© biker81
Dziś chcę trochę pozwiedzać. Jadę do Słupska. Byłem już tu kiedy,ś ale chciałem dokładnie zobaczyć miasto. W mieście pytam się jednego mieszkańca o drogę. Nie dość, że pokazał mi drogę to jeszcze opowiedział trochę o swoich wyczynach na rowerze będąc pod wrażeniem tego, ze jadę z sakwami. Przy okazji opowiedziałem mu trochę o swoich wyprawach rowerowych. No cóż swój zawsze trafi na swojego.
W Centrum ruszyłem na zwiedzanie miasta.

Ratusz Miejski© biker81

Nowa Brama© biker81

Nowa Brama - widok z drugiej strony© biker81

Kościół Mariacki© biker81

Wieża kościoła© biker81

Zamek Książąt Pomorskich© biker81

Pomnik przed Zamkiem Książąt Pomorskich© biker81

Brama Młyńska© biker81

Kościół św. Jacka© biker81

Spichlerz© biker81

Brama Czarownic© biker81

Mury obronne© biker81

Starostwo Powiatowe© biker81

Młyn zamkowy© biker81

Spichlerz© biker81

Skwer w Słupsku© biker81

"Upokorzony" - rzeźba w kamieniu© biker81
W mieście spotykam dwie dziewczyny, które chcą objechać w czasie weekendu dolinę rzeki Słupi i szukają szlaku. Dziewczyny są o tyle ciekawe, bo zamiast torby na kierownicy mają klatki w których wiozą swoje psy.

Taki to ma dobrze© biker81
Za Słupska wyjeżdżam DW210 z której odbijam w Dębnicy Kaszubskiej. Teraz czeka mnie kilkadziesiąt kilometrów przez Park Krajobrazowy Doliny Słupi. Jak ktoś uważa, że Pomorze jest nudno i jest płasko to zapraszam tutaj. Droga to ciągłe podjazdy i zjazdy. Suma przewyższeń z dzisiejszej trasy w ilości 740 m to wystarczający dowód. Teraz przez kilkadziesiąt kilometrów jadę spokojnie bocznymi drogami delektując się widokami. A ładnych widoków tu nie brakuje.

Park Krajobrazowy Doliny Słupi© biker81

Dokąd jechać? Oto jest pytanie.© biker81

Raz taki widok na drodze© biker81

Innym razem taki© biker81

Tu znowu inny widok© biker81

Taki widok przy drodze© biker81

Taki widok po lewej© biker81

Tu taki las© biker81

Tu takie wzgórze© biker81

Droga dziurawa ale za to te widoki© biker81

Znowu ładny widoczek© biker81

Trochę po terenie też jechałem© biker81

Pagórkowato© biker81

Znowu pagórki© biker81

Owce na drodze - będzie strzyżenie© biker81

Proszę nie uciekać© biker81

Nad rzeką© biker81

Nad rzeką© biker81

Tu nie jest za płasko© biker81

Budowla hydrotechniczna© biker81

W głębi widać jezioro© biker81

Droga wije się jak wstążka© biker81

Tu jeziorko© biker81

Tam mamy las© biker81

Kolejne wzgórza© biker81

Kolejne pagórki© biker81

Już na Kaszubach© biker81
Tak ładną widokowo trasą dojeżdżam do Bytowa. W mieście niewiele się dzieje, więc postanawiam pojechać stronę Sulęczyna poszukać noclegu. Po drodze dogania mnie dwóch miejscowych rowerzystów w wieku kilkunastu lat. Dalszą drogę jedziemy razem chwile rozmawiając ze sobą. Żegnamy się w Sulęczynie.

Widok na jezioro© biker81
Ja odbijam w stronę Ośrodka Wczasowego nad jeziorem. Pan na recepcji chciał na mnie zrobić interes i zaproponował mi nocleg w cenie 50 zł. Trochę się z nim nie dogadałem, bo myślał, że mam zarezerwowany nocleg i podał mi cenę noclegu inna niż jest na tablicy informacyjnej. Więc grzecznie mu podziękowałem i pojechałem dalej. Przejechałem prawie przez całe miasto a tu miasta prawie nie widać. Poza paroma domami na krzyż nie było żadnej zabudowy. Na mapie wyglądało to całkiem inaczej. Jak się potem okazało z głównej drogi miałem skręcić w lego i pokonaniu małego podjazdu dojechać do miasta.
Szybko znalazłem pole namiotowe na obrzeżach miasta. Nocleg miał mnie kosztować tylko 10 zł. Miejsce z dala od głównej drogi, wokół lasy jezioro, cisza, spokój, wiec czego mi więcej potrzeba. W końcu pojechałem na wyprawą, żeby odpocząć od miejskiego zgiełku i poobcować z naturą
Zostawiam rzeczy w kuchni i jadę rowerem do miasta na jakiś obiad. Kręcę się trochę po mieście. Po drodze spotykam Niemca, który tak ja jedzie po Polsce ale w trochę odwrotnym kierunku. Miał na mapie zaznaczoną dokładnie trasę wyprawy i zaplanowane miejsca noclegowe. Nie ma to jak niemiecka dokładność. Ja jadę na pizzę i dobra piwo.
Po dotarciu na pole namiotowe rozbijam namiot i idę pod prysznic. Za taką cenę nie spodziewam się zbyt wiele i jak się okazuje najgorzej jest w toaletach. Wszędzie jest taki syf, że aż strach wchodzić. Musze jednak zmyć z siebie ten brud. Po prysznicu jak najszybciej stamtąd uciekam. Gorszy prysznic widziałem tylko kiedyś w Skalance w Beskidzie Żywieckim, gdzie jednak nie odważyłem się wsiąść prysznicu.
Miasto przeżywa oblężenie młodzieży z powodu festiwalu jazzowego. Muzyka ta będzie mi towarzyszyć do późna w nocy. Nie dane mi jest spać zbyt wiele tej nocy.
Dzisiejsza trasa była do tej pory najpiękniejszą. Zaczyna mi się znowu podobać. Trochę odżyłem po wcześniejszych ulewach. Dziś w ogóle nie padało a pogoda ma być coraz lepsza. Teraz będę jechać wśród jezior a jutro w planach dojazd do Gdańska. Mam nadzieje, że jutro znowu zobaczę morze. W każdym bądź razie za dwa dni zacznę najpiękniejszą część wyprawy czyli wzdłuż Polskiego Wybrzeża.
Pomorze 2011 - Dzień 3 - Międzyrzecz - Trzcianka
Czwartek, 28 lipca 2011 Kategoria > 100 km, > 50 km, Pomorze 2011, Wyprawy
Km: | 143.04 | Km teren: | 2.50 | Czas: | 07:04 | km/h: | 20.24 |
Pr. maks.: | 35.90 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
: | kcal | Podjazdy: | 270m | Sprzęt: Accent Nodrcapp | Aktywność: Jazda na rowerze |
Trasa:
Międzyrzecz – Bobowicko – Pszczew – Stoki – Dormowo – Gorzyń – Międzychód – Grotów – drezdenko – Stare Bielice – Krzyż Wlkp. – Lubcz Mały – Herburtowo – Marianowo – Wieleń Północny – Folsztyn – Nowe Dwory – Jędrzejowo – Gajewo – Runowo – Siedlisko Czarnkowskie - Trzcianka
Mapa i profil trasy:
Wyjeżdżam parę minut po 7. Staram się cały czas wyruszać jak najwcześniej dzięki temu mam więcej czasu na jazdę na zwiedzanie. Trochę za wcześnie jestem w Pszczewie. Myślałem że coś pozwiedzam w tym mieście ale wszystko jest pozamykane.










W Stokach oprócz kościoła do obejrzenia jest jeszcze pomnikowy wiąz o obwodzie 450 cm ale nie mogę go odnaleźć. Tu kończy się województwo lubuskie i zaczyna w woj. wielkopolskie. Za wsią wjeżdżam na drogę, która jest w przewodniku jest opisana jako „uszlachetniona droga gruntowa”. Tylko szkoda, że ją uszlachetnili zbyt dużą ilością piasku. Na szczęście będzie to jedyny odcinek terenowy tego dnia.







Z Międzychodu jadę do Drezdenka drogą przecinająca Puszczę Notecką. W Sowiej Górze z powrotem wjeżdżam do woj. lubuskiego, które na dobre opuszczę za Krzyżem Wlkp. Ta droga jest bardzo monotonna. Cały czas las i nic więcej do oglądania. Jedyną atrakcją po drodze są nowopowstające odwierty szukająca gazu i ropy. Podjeżdżam pod bramę wjazdową ale ochroniarz mnie zatrzymuje pytaniem, czy ja nie pomyliłem drogi. Mówię mu, że nie pomyliłem a chciałem tylko z bliska zobaczyć jak to wygląda. Po krótkiej rozmowie jadę dalej.









W Drezdenku robię przerwę na obiad i zwiedzanie miasta. Mam spore problemy z wyjazdem z miasta i po dłuższej chwili jeżdżenia i pytania miejscowych drogę w końcu udaje m się opuścić miasto.





Za Drezdenkiem przejeżdżam przez Noteć i teraz będę jechać jej doliną do Gajewa.










W Gajewie zatrzymuję się pod sklepem na małe zakupy. Dzwonie do mamy i składam jej życzenia urodzinowe. Widzę, że nadchodzą deszczowe chmury. W międzyczasie zaczyna kropić. Myślę, że to przelotne opady. Po chwili ruszam dalej. Nie ujechałem daleko i zaczyna padać mocniej. Nie decyduję się jednak wracać pod sklep. Po chwili jest już oberwanie chmury. Chowam mapy do torby. Mapy jednak mocno przemokły i wieczorem czeka je suszenie. Droga wiedzie przez las więc nawet nie mam gdzie się zatrzymać. Po paru kilometrach przestaje padać. Jestem całkowicie przemoczony.
W Trzciance postanawiam szukać noclegu. Nie chcę ryzykować dziś noclegiem w namiocie. Chciałem zatrzymać się gdzieś nad jeziorem. Pogoda niepewna a ja chce jechać dalej. Na następny dzień zapowiadają deszcze. Wstępuję do księgarni żeby uzupełnić brakujące mapy, jednak nic nie znajduję. Pytam się tylko, gdzie tu można znaleźć nocleg. Pani mnie informuje, że jest tu pensjonat, w którym można znaleźć tani nocleg. Nie zastanawiając się długo postanawiam tam pojechać.
Pensjonat mieści się z starym wielorodzinnym domu. Właścicielka okazuję się być bardzo sympatyczną osobą. Dostaję do swojej dyspozycji 3-pokojowe mieszkanie z łazienką i kuchnią. Za nocleg płacę 25 zł.
Wieczorem mam czas na suszenie rzeczy i zrobienie zakupów. Sam już nie wiem co mam sądzić o tej pogodzie. Nie wiem czy jechać dalej rowerem czy wsiąść w pociąg dojechać nad morze. Plan dojechania na rowerze nad morze będzie trzeba odłożyć na inny termin. Teraz już nie myślę o rowerze. Staram się odpocząć i nabrać siły na następny dzień. Dopada mnie syndrom dnia trzeciego. Powoli zaczyna doskwierać samotność. Ale ktoś mi kiedyś powiedział, ze najgorsze są pierwsze trzy dni z samym sobą potem już jest z górki. Nie ma już takiej euforii i radości. Jutro na pewno zrobię mało kilometrów.
Chce już być nad morzem.
1430
Międzyrzecz – Bobowicko – Pszczew – Stoki – Dormowo – Gorzyń – Międzychód – Grotów – drezdenko – Stare Bielice – Krzyż Wlkp. – Lubcz Mały – Herburtowo – Marianowo – Wieleń Północny – Folsztyn – Nowe Dwory – Jędrzejowo – Gajewo – Runowo – Siedlisko Czarnkowskie - Trzcianka
Mapa i profil trasy:
Wyjeżdżam parę minut po 7. Staram się cały czas wyruszać jak najwcześniej dzięki temu mam więcej czasu na jazdę na zwiedzanie. Trochę za wcześnie jestem w Pszczewie. Myślałem że coś pozwiedzam w tym mieście ale wszystko jest pozamykane.

Droga do Pszczewa© biker81

Droga do Pszczewa© biker81

Pszczew© biker81

Pszczew© biker81

Muzeum “Dom Szewca” w Pszczewie© biker81

Kościół w Pszczewie© biker81

Przedrożne widoki© biker81

Droga do Stoków© biker81

Przydrożne widoki© biker81

Bocian w gnieźdźie© biker81
W Stokach oprócz kościoła do obejrzenia jest jeszcze pomnikowy wiąz o obwodzie 450 cm ale nie mogę go odnaleźć. Tu kończy się województwo lubuskie i zaczyna w woj. wielkopolskie. Za wsią wjeżdżam na drogę, która jest w przewodniku jest opisana jako „uszlachetniona droga gruntowa”. Tylko szkoda, że ją uszlachetnili zbyt dużą ilością piasku. Na szczęście będzie to jedyny odcinek terenowy tego dnia.

Kościół w Stokach© biker81

Figurki© biker81

Figurki© biker81

Droga terenowa© biker81

Przedrożne widoki© biker81

Przedrożne widoki© biker81

Przedrożne widoki© biker81
Z Międzychodu jadę do Drezdenka drogą przecinająca Puszczę Notecką. W Sowiej Górze z powrotem wjeżdżam do woj. lubuskiego, które na dobre opuszczę za Krzyżem Wlkp. Ta droga jest bardzo monotonna. Cały czas las i nic więcej do oglądania. Jedyną atrakcją po drodze są nowopowstające odwierty szukająca gazu i ropy. Podjeżdżam pod bramę wjazdową ale ochroniarz mnie zatrzymuje pytaniem, czy ja nie pomyliłem drogi. Mówię mu, że nie pomyliłem a chciałem tylko z bliska zobaczyć jak to wygląda. Po krótkiej rozmowie jadę dalej.

Szlak Stu Jezior© biker81

Nadwarciański Szlak Rowerowy© biker81

Warta w Międzychodzie© biker81

Droga do Drezdenka© biker81

Miejsce odwiertów© biker81

Małe zbliżenie© biker81

Przetwórnia gazu i ropy© biker81

Przetwórnia gazu i ropy© biker81

Droga do Drezdenka© biker81
W Drezdenku robię przerwę na obiad i zwiedzanie miasta. Mam spore problemy z wyjazdem z miasta i po dłuższej chwili jeżdżenia i pytania miejscowych drogę w końcu udaje m się opuścić miasto.

Drezdenko© biker81

Drezdenko© biker81

Wciąż na szlaku© biker81

Drezdenko© biker81

Drezdenko© biker81
Za Drezdenkiem przejeżdżam przez Noteć i teraz będę jechać jej doliną do Gajewa.

Tej drogi szukałem© biker81

Noteć w Drezdenku© biker81

Przydrożne widoki© biker81

Przydrożne widoki© biker81

Przydrożne widoki© biker81

Przydrożne widoki© biker81

Wiejska zabudowa© biker81

Wiejska zabudowa© biker81

Kościół drewniany© biker81

Przydrożne widoki© biker81
W Gajewie zatrzymuję się pod sklepem na małe zakupy. Dzwonie do mamy i składam jej życzenia urodzinowe. Widzę, że nadchodzą deszczowe chmury. W międzyczasie zaczyna kropić. Myślę, że to przelotne opady. Po chwili ruszam dalej. Nie ujechałem daleko i zaczyna padać mocniej. Nie decyduję się jednak wracać pod sklep. Po chwili jest już oberwanie chmury. Chowam mapy do torby. Mapy jednak mocno przemokły i wieczorem czeka je suszenie. Droga wiedzie przez las więc nawet nie mam gdzie się zatrzymać. Po paru kilometrach przestaje padać. Jestem całkowicie przemoczony.
W Trzciance postanawiam szukać noclegu. Nie chcę ryzykować dziś noclegiem w namiocie. Chciałem zatrzymać się gdzieś nad jeziorem. Pogoda niepewna a ja chce jechać dalej. Na następny dzień zapowiadają deszcze. Wstępuję do księgarni żeby uzupełnić brakujące mapy, jednak nic nie znajduję. Pytam się tylko, gdzie tu można znaleźć nocleg. Pani mnie informuje, że jest tu pensjonat, w którym można znaleźć tani nocleg. Nie zastanawiając się długo postanawiam tam pojechać.
Pensjonat mieści się z starym wielorodzinnym domu. Właścicielka okazuję się być bardzo sympatyczną osobą. Dostaję do swojej dyspozycji 3-pokojowe mieszkanie z łazienką i kuchnią. Za nocleg płacę 25 zł.
Wieczorem mam czas na suszenie rzeczy i zrobienie zakupów. Sam już nie wiem co mam sądzić o tej pogodzie. Nie wiem czy jechać dalej rowerem czy wsiąść w pociąg dojechać nad morze. Plan dojechania na rowerze nad morze będzie trzeba odłożyć na inny termin. Teraz już nie myślę o rowerze. Staram się odpocząć i nabrać siły na następny dzień. Dopada mnie syndrom dnia trzeciego. Powoli zaczyna doskwierać samotność. Ale ktoś mi kiedyś powiedział, ze najgorsze są pierwsze trzy dni z samym sobą potem już jest z górki. Nie ma już takiej euforii i radości. Jutro na pewno zrobię mało kilometrów.
Chce już być nad morzem.
1430
Pomorze 2011 - Dzień 2 - Sława - Międzyrzecz
Środa, 27 lipca 2011 Kategoria > 100 km, > 50 km, Pomorze 2011, Wyprawy
Km: | 107.37 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 05:46 | km/h: | 18.62 |
Pr. maks.: | 36.70 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
: | kcal | Podjazdy: | 130m | Sprzęt: Accent Nodrcapp | Aktywność: Jazda na rowerze |
Trasa:
Sława – Lubogoszcz –Krępina – Lubiatów – Konotop – Lubięcin – Buczków – Młynkowo – Pyrnik – Bojadła – Klecina – Dąbrówka – Kargowa – Babimost – Podmokle Wielkie – Kosieczyn – Zbąszynek – Dąbrówka Wielkopolska – Rogoziniec – Chociszewo – Lutol Suchy – Bukowiec - Kuźnik - Międzyrzecz
Mapa i profil trasy:
Budzę się koło 8. Daję sobie dziś pospać trochę dłużej. Jeszcze 2 dni i wejdę w rytm wyprawowy czyli wstawanie najpóźniej o 7 rano, cały dzień na rowerze połączony ze zwiedzaniem i wieczorem szukanie noclegu. Zapowiada się pochmurny dzień i mam nadzieje, że nie będzie padać. Po jakimś czasie słyszę jak coś stuka o namiot. Nawet nie chce myśleć co to jest. Wychylam głowę z namiotu i okazuje się, że to deszcz. Nie pozostaje nic innego jak poczekać w namiocie. Po czerwcowej wyprawie trochę przyzwyczaiłem się do deszczu ale tego to już za wiele. Siedzę tak do 9 . Musze się na coś zdecydować. Stwierdzam, że jednak jadę dalej i zaczynam się pakować. Na szczęście po ruszeniu w trasę przestaje padać, ale na niebie cały czas wiszą ciężkie chmury.



W Konotopie pomyliłem drogę i pojechałem do Lubięcina. Tam mogłem zobaczyć 3 wiatraki z XVIII i XIX wieku. Wieś ta powstałą prawdopodobnie przed 1201 rokiem. Żeby dojechać do Bajadła musze przejechać kawałek drogi terenem.







Dzisiejsza droga jest taka nijaka. Nic ciekowego się nie dzieje. Nie ma za wiele atrakcji albo ja o nich nie wiem. Z tego pośpiechu przed wyprawą nie poczytałem o tym co mogę po drodze zobaczyć. Jutro jak wjadę na szlak R-1, to będę bardziej zorientowany w terenie.
Do Babiegomostu prowadzi fajna ścieżka rowerowa. Czasem wjeżdża do lasu oddalając się od drogi. Przy kolejnym wjeździe do lasu okazuje się, że dojechałem nad jezioro. Niestety dalej nie ma drogi więc musiałem wracać się spory kawałem drogi.



W Dąbrówce Wlkp. mogę podziwiać neorenesansowy pałac, wzniesiony w latach 1856 – 1859.
Tak wyglądał na widokówce z 1858 r.:







Po drodze spotykam sakwiarza z Krakowa, który jedzie rowerem na Woodstock. Dłuższą chwile jedziemy razem i umilamy sobie czas rozmową. Niestety na głównej drodze nie da się za wiele porozmawiać. Przed Zbąszynkiem żegnamy się i dalej każdy jedzie z swoją stronę.




W miejscowości Lutol Suchy próbuję przeciąć DK2. Niestety trwa to trochę, bo jest droga tranzytowa a cały czas jadą TIR-y, jeden za drugim. Dobrze, że nie musze jechać takimi drogami. Auta, które chcą się włączyć do ruchu albo przeciąć ta drogę muszą czekać czasem klika minut. Stąd zostaje już tylko kilkanaście kilometrów do Międzyrzecza.
W mieście szybko z pomocą miejscowych znajduję schronisko. Miasta nie chcę mi się zwiedzać. Po odświeżeniu idę na zakupy. Trochę szkoda, że nie mam okazji zobaczyć miasta i Międzyrzeckiego Rejonu Umocnień. Mam nadzieję, że jeszcze będę mieć okazję. Jeszcze będzie czas na zwiedzanie na wyprawie.
Po dwóch dniach jazdy dotarłem do szlaku R-1. Teraz już będę się kierować tym szlakiem, więc nie mam problemów z ustalaniem trasy. Teraz będę mógł się spokojnie zająć tylko szukaniem noclegów.
Sława – Lubogoszcz –Krępina – Lubiatów – Konotop – Lubięcin – Buczków – Młynkowo – Pyrnik – Bojadła – Klecina – Dąbrówka – Kargowa – Babimost – Podmokle Wielkie – Kosieczyn – Zbąszynek – Dąbrówka Wielkopolska – Rogoziniec – Chociszewo – Lutol Suchy – Bukowiec - Kuźnik - Międzyrzecz
Mapa i profil trasy:
Budzę się koło 8. Daję sobie dziś pospać trochę dłużej. Jeszcze 2 dni i wejdę w rytm wyprawowy czyli wstawanie najpóźniej o 7 rano, cały dzień na rowerze połączony ze zwiedzaniem i wieczorem szukanie noclegu. Zapowiada się pochmurny dzień i mam nadzieje, że nie będzie padać. Po jakimś czasie słyszę jak coś stuka o namiot. Nawet nie chce myśleć co to jest. Wychylam głowę z namiotu i okazuje się, że to deszcz. Nie pozostaje nic innego jak poczekać w namiocie. Po czerwcowej wyprawie trochę przyzwyczaiłem się do deszczu ale tego to już za wiele. Siedzę tak do 9 . Musze się na coś zdecydować. Stwierdzam, że jednak jadę dalej i zaczynam się pakować. Na szczęście po ruszeniu w trasę przestaje padać, ale na niebie cały czas wiszą ciężkie chmury.

Jezioro Sławskie© biker81

Jeszcze jedno ujecie© biker81

Droga po deszczu© biker81
W Konotopie pomyliłem drogę i pojechałem do Lubięcina. Tam mogłem zobaczyć 3 wiatraki z XVIII i XIX wieku. Wieś ta powstałą prawdopodobnie przed 1201 rokiem. Żeby dojechać do Bajadła musze przejechać kawałek drogi terenem.

Wiartak w Lubięcinie© biker81

Kolejny wiartak© biker81

Jeszcze jeden wiatrak© biker81

Kościół w Lubięcinie© biker81

Droga w terenie© biker81

Krówki, krówki© biker81

Zapozuję sobie© biker81
Dzisiejsza droga jest taka nijaka. Nic ciekowego się nie dzieje. Nie ma za wiele atrakcji albo ja o nich nie wiem. Z tego pośpiechu przed wyprawą nie poczytałem o tym co mogę po drodze zobaczyć. Jutro jak wjadę na szlak R-1, to będę bardziej zorientowany w terenie.
Do Babiegomostu prowadzi fajna ścieżka rowerowa. Czasem wjeżdża do lasu oddalając się od drogi. Przy kolejnym wjeździe do lasu okazuje się, że dojechałem nad jezioro. Niestety dalej nie ma drogi więc musiałem wracać się spory kawałem drogi.

Ścieżka rowerowa© biker81

Znowu w terenie© biker81

Nie tędy mialem jechać© biker81
W Dąbrówce Wlkp. mogę podziwiać neorenesansowy pałac, wzniesiony w latach 1856 – 1859.
Tak wyglądał na widokówce z 1858 r.:

Pałac w Dąbrówce© biker81

Pałac w Dąbrówce© biker81

Wieża pałacu© biker81

Fragment elewacji© biker81

Drzwi wejściowe© biker81

Zabudowa w Dąbrówce© biker81

Lokomotywa w Dąbrówce© biker81
Po drodze spotykam sakwiarza z Krakowa, który jedzie rowerem na Woodstock. Dłuższą chwile jedziemy razem i umilamy sobie czas rozmową. Niestety na głównej drodze nie da się za wiele porozmawiać. Przed Zbąszynkiem żegnamy się i dalej każdy jedzie z swoją stronę.

Takie widoki miałem po drodze© biker81

Czas na żniwa© biker81

I jeszcze taki widoczek© biker81

Przedrożne widoki© biker81
W miejscowości Lutol Suchy próbuję przeciąć DK2. Niestety trwa to trochę, bo jest droga tranzytowa a cały czas jadą TIR-y, jeden za drugim. Dobrze, że nie musze jechać takimi drogami. Auta, które chcą się włączyć do ruchu albo przeciąć ta drogę muszą czekać czasem klika minut. Stąd zostaje już tylko kilkanaście kilometrów do Międzyrzecza.
W mieście szybko z pomocą miejscowych znajduję schronisko. Miasta nie chcę mi się zwiedzać. Po odświeżeniu idę na zakupy. Trochę szkoda, że nie mam okazji zobaczyć miasta i Międzyrzeckiego Rejonu Umocnień. Mam nadzieję, że jeszcze będę mieć okazję. Jeszcze będzie czas na zwiedzanie na wyprawie.
Po dwóch dniach jazdy dotarłem do szlaku R-1. Teraz już będę się kierować tym szlakiem, więc nie mam problemów z ustalaniem trasy. Teraz będę mógł się spokojnie zająć tylko szukaniem noclegów.
Pomorze 2011 - Dzień 1 - Wrocław - Sława
Wtorek, 26 lipca 2011 Kategoria > 100 km, > 150 km, Pomorze 2011, Wyprawy, > 50 km, Do innego miasta
Km: | 154.80 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 07:45 | km/h: | 19.97 |
Pr. maks.: | 39.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
: | kcal | Podjazdy: | 270m | Sprzęt: Accent Nodrcapp | Aktywność: Jazda na rowerze |
Trasa:
Wrocław – Brzezina – Brzezinka średzka – Prężyce – Lenartowice – Księginice – Głoska – Brzeg Dolny – Żerków – Uskorz Mały – Wołów - Rudno – Wodnica – Ścinawa – Lasowice –Przychowa – Buszkowice – Ciechłowice – Naroszyce – Chobienia – Nieszczyce – Brodowice – Studzionki – Przedmoście – Głogów – Grodziec Mały –Sobczyce – Moszowie – Krzepielów – Krążkowo – Lipniki - Sława
Mapa i profil trasy:
Jak to z każdą wyprawą bywa tysiące planów, koncepcji i w sumie nie wiadomo gdzie jechać. Urlop już się zaczął a ja dalej ślęczę nad kosztorysem i sam nie wiem kiedy go skończę. Pierwotnie miałem jechać w Beskid Niski a potem przez Bieszczady i ścianę wschodnią do Suwałk. Wszystko już zaplanowane, trasa wyznaczona, mapy i przewodniki kupione. Tylko jakieś takie ciągle dziwna przeczucie czy aby na pewno tam jechać. W niedzielę kupuje namiot, żeby nie planować noclegów. Wieczorem oglądam pogodę i mówię w domu, że pojadę tam gdzie będzie ładniejsza pogoda. Okazuje się, ze musiałbym skakać co chwilę po całej Polsce. Ze wschodniej Polski jest się trudniej wycofać więc postanawiam pojechać rowerem nad morze i objechać wybrzeże z Gdańska do Świnoujścia. Czyli w poniedziałek musze kupić nowe mapy, spakować się i co najgorsze poszukać jakiś sensownych noclegów. Nie jest to wszystko łatwe ale jakoś daję radę. J jeszcze ta praca. Pełna improwizacja. Nad morze postanawiam dojechać szlakiem R-1, który ciągnie się od Kostrzynia nad Odrą aż do Braniewa. Dobrze, że czytałem ostatnio o tym szlaku w Rowerturze, więc będzie okazja go przejechać. Niestety ze szlakami jest tak, że są w terenie ale nie ma odpowiednich przewodników. Jakoś udaje mi się zakupić brakujące przewodniki a resztę kupię po drodze. W sumie to brakowało mi tylko fragmentu tego szlaku w województwie kujawsko –pomorskim. W najgorszym wypadku przyjdzie mi jechać po znakach. Jest o tyle dobrze, że mam rozpisane wszystkie miejscowości na szlaku.
Po intensywnych przygotowaniach we wtorek o 9 rano ruszam przed siebie. Szybko dojeżdżam do Brzegu i teraz zostaje tylko dostać się na drugą stronę rzeki. Po 30 minut czekania okazuje się, że dziś jest za wysoki stan wody w rzece i prom jest nieczynny. Wiec zostaje wiadukt kolejowy.


Jadę z dwiema osobami, które jadą na skuterach. W czasie przechodzenia przez most w połowie drogi spotkałem się z miejscowym pijaczkiem, który myślał, że uda nam się na środku minąć. Ja mu tylko powiedziałem, że mam większe gabaryty, więc jego rower musieliśmy przenieść górą. Największe problemy były w momencie przenoszenia skuterów przez tory. Niestety trochę ważą i w 3 osoby musieliśmy przenosić każdy skuter z osobna. Po wydostaniu się na asfalt pożegnaliśmy i każdy pojechał w swoją stronę.




Dalej kieruję się na Wołów. Wiem, że dziś nie będzie nic ciekawego do oglądania poza odcinkiem między Głogowem a Sławą. Za Wołowem zaczyna się tak monotonny odcinek, że po kilkunastu kilometrach mam już dosyć tej jazdy i czekam na jakieś urozmaicenie krajobrazu. Odcinek przypomina amerykańskie bezdroża wzdłuż Router 66 i ciągnące się przez dziesiątki kilometrów te same krajobrazy. Nie wiem czemu ale ten teren wydaje mi się jakiś taki smutny i sprawia wrażenie całkowicie wymarłego.
W Głogowie robię krótka przerwę na obiad i zwiedzanie miasta.






Z Głogowa DW319 jadę w stronę Sławy. W Krzepielowie odbijam na boczną drogę zaznaczoną na mapie jako ścieżka rowerowa i przez Krążkowi i Lipinki dojeżdżam do Sławy. Jakie jest moje zdziwienie jak po drodze do Sławy mijają mnie 3 TIR-y po drodze. W Sławie okazuje się, że o schronisku nikt nie słyszał, więc zostaje mi nocleg na polu namiotowym. O nocleg pytam się miejscowego zakonnika, który jest Dominikaninem i jak się okazało wrócił ostatnio z wyprawy rowerowej do Odessy. Po znalezieniu pola namiotowego jadę jeszcze na pizzę i zasłużone piwo.
Po rozłożeniu namiotu i ciepłym prysznicu idę jeszcze na spacer nad jezioro. Mam nadzieję, że pierwsza noc pod namiotem od kilku lat minie spokojnie. Rower przypinam do drzewa, ale trochę się o niego boję więc potem zabieram go do namiotu.
Długo oczekiwana wyprawa rozpoczęła się na dobre. Ciekaw jestem co przyniosą kolejne dni. Do domu pewno wrócę jako inny, odmieniony człowiek. Ponownie będę mógł spojrzeć z optymizmem w przyszłość. Znowu będę mógł powiedzieć, że życie jest piękne, że świat jest piękny.
Wrocław – Brzezina – Brzezinka średzka – Prężyce – Lenartowice – Księginice – Głoska – Brzeg Dolny – Żerków – Uskorz Mały – Wołów - Rudno – Wodnica – Ścinawa – Lasowice –Przychowa – Buszkowice – Ciechłowice – Naroszyce – Chobienia – Nieszczyce – Brodowice – Studzionki – Przedmoście – Głogów – Grodziec Mały –Sobczyce – Moszowie – Krzepielów – Krążkowo – Lipniki - Sława
Mapa i profil trasy:
Jak to z każdą wyprawą bywa tysiące planów, koncepcji i w sumie nie wiadomo gdzie jechać. Urlop już się zaczął a ja dalej ślęczę nad kosztorysem i sam nie wiem kiedy go skończę. Pierwotnie miałem jechać w Beskid Niski a potem przez Bieszczady i ścianę wschodnią do Suwałk. Wszystko już zaplanowane, trasa wyznaczona, mapy i przewodniki kupione. Tylko jakieś takie ciągle dziwna przeczucie czy aby na pewno tam jechać. W niedzielę kupuje namiot, żeby nie planować noclegów. Wieczorem oglądam pogodę i mówię w domu, że pojadę tam gdzie będzie ładniejsza pogoda. Okazuje się, ze musiałbym skakać co chwilę po całej Polsce. Ze wschodniej Polski jest się trudniej wycofać więc postanawiam pojechać rowerem nad morze i objechać wybrzeże z Gdańska do Świnoujścia. Czyli w poniedziałek musze kupić nowe mapy, spakować się i co najgorsze poszukać jakiś sensownych noclegów. Nie jest to wszystko łatwe ale jakoś daję radę. J jeszcze ta praca. Pełna improwizacja. Nad morze postanawiam dojechać szlakiem R-1, który ciągnie się od Kostrzynia nad Odrą aż do Braniewa. Dobrze, że czytałem ostatnio o tym szlaku w Rowerturze, więc będzie okazja go przejechać. Niestety ze szlakami jest tak, że są w terenie ale nie ma odpowiednich przewodników. Jakoś udaje mi się zakupić brakujące przewodniki a resztę kupię po drodze. W sumie to brakowało mi tylko fragmentu tego szlaku w województwie kujawsko –pomorskim. W najgorszym wypadku przyjdzie mi jechać po znakach. Jest o tyle dobrze, że mam rozpisane wszystkie miejscowości na szlaku.
Po intensywnych przygotowaniach we wtorek o 9 rano ruszam przed siebie. Szybko dojeżdżam do Brzegu i teraz zostaje tylko dostać się na drugą stronę rzeki. Po 30 minut czekania okazuje się, że dziś jest za wysoki stan wody w rzece i prom jest nieczynny. Wiec zostaje wiadukt kolejowy.

Rower w całej okozałości© biker81

Przeprawa promowa w Brzegu© biker81
Jadę z dwiema osobami, które jadą na skuterach. W czasie przechodzenia przez most w połowie drogi spotkałem się z miejscowym pijaczkiem, który myślał, że uda nam się na środku minąć. Ja mu tylko powiedziałem, że mam większe gabaryty, więc jego rower musieliśmy przenieść górą. Największe problemy były w momencie przenoszenia skuterów przez tory. Niestety trochę ważą i w 3 osoby musieliśmy przenosić każdy skuter z osobna. Po wydostaniu się na asfalt pożegnaliśmy i każdy pojechał w swoją stronę.

Przeprawa przez most kolejowy© biker81

Widok na Odrę© biker81

Przeprawa przez most kolejowy© biker81

Most kolejowy© biker81
Dalej kieruję się na Wołów. Wiem, że dziś nie będzie nic ciekawego do oglądania poza odcinkiem między Głogowem a Sławą. Za Wołowem zaczyna się tak monotonny odcinek, że po kilkunastu kilometrach mam już dosyć tej jazdy i czekam na jakieś urozmaicenie krajobrazu. Odcinek przypomina amerykańskie bezdroża wzdłuż Router 66 i ciągnące się przez dziesiątki kilometrów te same krajobrazy. Nie wiem czemu ale ten teren wydaje mi się jakiś taki smutny i sprawia wrażenie całkowicie wymarłego.
W Głogowie robię krótka przerwę na obiad i zwiedzanie miasta.

Czołg w Głogowie© biker81

Starówka w Głogowie© biker81

Ruiny koscioła św. Mikołaja© biker81

Kościół Bożego Ciała© biker81

Ratusz w Głogowie© biker81

Starówka w Głogowie© biker81

Różowy most w Głogowie© biker81
Z Głogowa DW319 jadę w stronę Sławy. W Krzepielowie odbijam na boczną drogę zaznaczoną na mapie jako ścieżka rowerowa i przez Krążkowi i Lipinki dojeżdżam do Sławy. Jakie jest moje zdziwienie jak po drodze do Sławy mijają mnie 3 TIR-y po drodze. W Sławie okazuje się, że o schronisku nikt nie słyszał, więc zostaje mi nocleg na polu namiotowym. O nocleg pytam się miejscowego zakonnika, który jest Dominikaninem i jak się okazało wrócił ostatnio z wyprawy rowerowej do Odessy. Po znalezieniu pola namiotowego jadę jeszcze na pizzę i zasłużone piwo.
Po rozłożeniu namiotu i ciepłym prysznicu idę jeszcze na spacer nad jezioro. Mam nadzieję, że pierwsza noc pod namiotem od kilku lat minie spokojnie. Rower przypinam do drzewa, ale trochę się o niego boję więc potem zabieram go do namiotu.
Długo oczekiwana wyprawa rozpoczęła się na dobre. Ciekaw jestem co przyniosą kolejne dni. Do domu pewno wrócę jako inny, odmieniony człowiek. Ponownie będę mógł spojrzeć z optymizmem w przyszłość. Znowu będę mógł powiedzieć, że życie jest piękne, że świat jest piękny.
Integracja wrocławskiego BS - przełęcz Tąpadła zdobyta
Niedziela, 17 lipca 2011 Kategoria > 100 km, > 50 km, BS, Poza miastem
Km: | 129.58 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 06:09 | km/h: | 21.07 |
Pr. maks.: | 47.80 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Trek 7100 FX | Aktywność: Jazda na rowerze |
Zdjęcia i opis w tygodniu jak będzie trochę czasu.
Południowa Polska 2011 - dzień 9
Niedziela, 26 czerwca 2011 Kategoria > 100 km, Południowa Polska 2011, Wyprawy, Jubileusze
Km: | 126.30 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 05:50 | km/h: | 21.65 |
Pr. maks.: | 56.90 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
: | kcal | Podjazdy: | 300m | Sprzęt: Trek 7100 FX | Aktywność: Jazda na rowerze |
Mapa i profil trasy:
Ostatni dzień wyjazdu. Czas wracać do domu, na podsumowania będzie jeszcze czas. Wstajemy wcześnie. Dziewczyny nas budzą o 7:30. Pobudka miała być o 7, ale jak zwykle zaspaliśmy. Szybkie pakowanie i jedziemy pod najbliższy sklep na zakupy. Rozbijamy się na rynku pod parasolem i jemy szybkie śniadanie.
Szybki przejazd DK 8 do Ząbkowic Śląskich. Pierwszy raz jadę tą drogą. Mały ruch na drogach więc można rozwinąć dużą prędkość na zjazdach. Podczas zjazdu osiągam maksymalną prędkość tego dnia i całej wyprawy 56,9 km/h. Po dotarciu do Ząbkowic szukamy kościoła i idziemy na mszę. Podczas mszy parę razy mam wrażenie jakby padał. Okazało się, że to dźwięk przejeżdżających samochodów po kostce brukowej.








Po mszy ruszamy bocznymi drogami do Strzelina. Tam zaplanowaliśmy kolejny postój. Mamy dosyć szybkie tempo. Drogi nawet nie odczuwamy specjalnie. W Strzelinie okazuje się, ze mamy średnią prędkość powyżej 20 km/h. Szybko znajdujemy miejsce gdzie można zjeść obiad. Jemy gyrosy a potem jeszcze chwile odpoczynku i ruszamy w drogę do Oławy. Cały czas trzymamy się DW 396. Musimy odstawić Anię na wcześniejszy pociąg do Krakowa. Znowu grupa jedzie w szybkim tempie. Na początku ja prowadziłem ale potem oddałem prowadzenie Pawłowi. Ja niestety za bardzo zwiększam tempo a potem reszta zostaje w tyle. Dlatego wole się schować na końcu grupy.





W Oławie Ania wsiada do pociągu a reszta grupy podejmuje decyzję, że jedzie rowerami do Brzegu. Po pożegnaniu z resztą grupy jadę DK 94 w kierunku Wrocławia. Kolejne spotkanie pewno za rok na kolejnej wyprawie rowerowej.

Już 4000 km w tym roku.
Już dawno wróciłem do rzeczywistości. Już w drodze do domu zacząłem planować kolejną wyprawę. Cały czas mam w głowie jedno motto: „Do mety przybywa się tylko po to by wyruszyć znowu dalej”. I znowu w pokoju są wszędzie porozrzucane mapy i przewodniki. Gdzie teraz mnie los skieruje, jakie będę mieć przygody, jakie przeszkody? Ale to już będzie całkiem inna opowieść. Jak w tej piosence, wędrówką jedną życie jest człowieka.
I znowu się dowiedziałem czegoś nowego o sobie, pokonałem swoje słabości, wróciłem do domu bogatszy o nowe doświadczenia, wspomnienia. I dalej życie toczy się koło roweru. A ja wciąż marzę o nowych miejscach, nowych wrażeniach. W końcu jeszcze tyle przeze mną do zobaczenia na tym świecie.
Ostatni dzień wyjazdu. Czas wracać do domu, na podsumowania będzie jeszcze czas. Wstajemy wcześnie. Dziewczyny nas budzą o 7:30. Pobudka miała być o 7, ale jak zwykle zaspaliśmy. Szybkie pakowanie i jedziemy pod najbliższy sklep na zakupy. Rozbijamy się na rynku pod parasolem i jemy szybkie śniadanie.
Szybki przejazd DK 8 do Ząbkowic Śląskich. Pierwszy raz jadę tą drogą. Mały ruch na drogach więc można rozwinąć dużą prędkość na zjazdach. Podczas zjazdu osiągam maksymalną prędkość tego dnia i całej wyprawy 56,9 km/h. Po dotarciu do Ząbkowic szukamy kościoła i idziemy na mszę. Podczas mszy parę razy mam wrażenie jakby padał. Okazało się, że to dźwięk przejeżdżających samochodów po kostce brukowej.

Ratusz w Kłodzku© biker81

Kamienica w Kłodzku© biker81

Most gotycki w Kłodzku© biker81

Widok na góry© biker81

Widok na góry© biker81

Widok na góry© biker81

Krzywa Wieża w Ząbkowicach© biker81

Ząbkowicki ratusz z XIX wieku© biker81
Po mszy ruszamy bocznymi drogami do Strzelina. Tam zaplanowaliśmy kolejny postój. Mamy dosyć szybkie tempo. Drogi nawet nie odczuwamy specjalnie. W Strzelinie okazuje się, ze mamy średnią prędkość powyżej 20 km/h. Szybko znajdujemy miejsce gdzie można zjeść obiad. Jemy gyrosy a potem jeszcze chwile odpoczynku i ruszamy w drogę do Oławy. Cały czas trzymamy się DW 396. Musimy odstawić Anię na wcześniejszy pociąg do Krakowa. Znowu grupa jedzie w szybkim tempie. Na początku ja prowadziłem ale potem oddałem prowadzenie Pawłowi. Ja niestety za bardzo zwiększam tempo a potem reszta zostaje w tyle. Dlatego wole się schować na końcu grupy.

Krzyż pokutny w Dankowicach© biker81

Remont wieży w Strzelinie© biker81

Remont wieży w Strzelinie© biker81

Remont wieży w Strzelinie© biker81

Krzyż pokutny w Chociwelu© biker81
W Oławie Ania wsiada do pociągu a reszta grupy podejmuje decyzję, że jedzie rowerami do Brzegu. Po pożegnaniu z resztą grupy jadę DK 94 w kierunku Wrocławia. Kolejne spotkanie pewno za rok na kolejnej wyprawie rowerowej.

Praca mężczyzn nigdy nie idzie na marne© biker81
Już 4000 km w tym roku.
Już dawno wróciłem do rzeczywistości. Już w drodze do domu zacząłem planować kolejną wyprawę. Cały czas mam w głowie jedno motto: „Do mety przybywa się tylko po to by wyruszyć znowu dalej”. I znowu w pokoju są wszędzie porozrzucane mapy i przewodniki. Gdzie teraz mnie los skieruje, jakie będę mieć przygody, jakie przeszkody? Ale to już będzie całkiem inna opowieść. Jak w tej piosence, wędrówką jedną życie jest człowieka.
I znowu się dowiedziałem czegoś nowego o sobie, pokonałem swoje słabości, wróciłem do domu bogatszy o nowe doświadczenia, wspomnienia. I dalej życie toczy się koło roweru. A ja wciąż marzę o nowych miejscach, nowych wrażeniach. W końcu jeszcze tyle przeze mną do zobaczenia na tym świecie.
Południowa Polska 2011 - dzień 6
Czwartek, 23 czerwca 2011 Kategoria > 100 km, > 50 km, Południowa Polska 2011, Wyprawy
Km: | 118.33 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 06:51 | km/h: | 17.27 |
Pr. maks.: | 42.60 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
: | kcal | Podjazdy: | 510m | Sprzęt: Trek 7100 FX | Aktywność: Jazda na rowerze |
Mapa i profil trasy:
Parę minut po północy budzi mnie burza, która kończy się dopiero koło 2 w nocy. Cały czas mam nadzieję, że rano nie będzie padać. Wstaję o 4:45. Szybko się pakuję i o 5 godzinie jestem już na rowerze. Wczoraj zostawiłem rower na dworze i trochę zmókł. Zwłaszcza siodełko jest mocno mokre. Na stację do Radzionkowa dojeżdżam po 30 minut jazdy. Czekam parę minut na pociąg a jego jak nie było tak nie ma. Dopiero głos przez megafon uspakaja mnie i upewnia, że tędy jeszcze cos jeździ. Zajeżdża pociąg osobowy. Szybko zajmuję miejsce w ostatnim wagonie i idę kupić bilet. Dobrze, że za rower płace tylko 1 zł. Już i tak dużo wydałem pieniędzy na jazdę PKS i PKP na tej wyprawie. W wagonie jedzie jeszcze jeden rowerzysta. Ma tak brudną ramę, że nawet nie wiem jaka to marka ramy. Gadamy chwilę na temat rowerów i planów na ten rok. Okazuje się, ze jedzie z kolegą pojeździć po Gorcach. Ja wysiadam na stacji Chorzów Batory. Tam wsiadam w pociąg do Gliwic.
W Gliwicach wysiadam o 7:30. Zdecydowałem się na pociąg ponieważ już miałem dosyć jeżdżenia po Śląsku na rowerze i chciałem stad jak najszybciej wyjechać. Zwiedzam szybko miasto i udaję się na spotkanie do kościoła na ul. Kozielskiej. Jest tam ładny drewniany kościół będący na Śląskim Szlaku Architektury Drewnianej. W międzyczasie dzwoni Grzesiek z informacją, że jeszcze nie wyjechali a Katowic i nie wiedzą o której będą w Gliwicach. Ja mam za zadanie znaleźć kościół z mszą św. koło godz. 10. Jadę po resztę ekipy na dworzec i teraz w 6 osób będziemy jechać przez najbliższe dni. Teraz ekipa jest w następującym składzie: ja, Grzesiek, Asia, Ania, Paweł i Mariusz. Szybko dojeżdżamy do kościoła, a po mszy udajemy się w dalszą trasę.





Za Gliwicami droga już staję się bardziej spokojna. Można odetchnąć trochę od tego wielkomiejskiego ruchu.
Najfajniejszy fragment to trasa przez Park Krajobrazy Cysterskie Kompozycje. Jest tam wiele wytyczonych ścieżek rowerowych, a jazdę umilają piękne widoki na rozległe połacie lasów.









Niestety dalsza część drogi nie była zbyt atrakcja. Ciągłe interwały nie pozwalają wejść we właściwy rytm jazdy. Na horyzoncie powoli pojawiają się Sudety. To zapowiada atrakcje następnych dni. Taki widok motywuje mnie do dalszej jazdy. Po drodze GPS zaprowadził nas w teren. Droga dłużyła się niemiłosiernie. Na szczęście widoki wynagrodziły nam tą trasę. Po wyjeźdźcie na asfalt okazało się, że Asia wjechała w kolec od róży. Potrzebna była wymiana dętki i przymusowa przerwa. Do schroniska w Pietrowicach dojeżdżamy przed 20. Jeszcze małe zakupy w sklepie, krótka ale jak zwykle miła rozmowa z miejscowymi i można się szykować do ogniska.
Ponieważ ja kichnąłem dziś jako pierwszy na rowerze wiec musze postawić coś dobrego na stole. Wiadomo co musiałem kupić. Do tego jeszcze jedno piwo i można iść spać.







Parę minut po północy budzi mnie burza, która kończy się dopiero koło 2 w nocy. Cały czas mam nadzieję, że rano nie będzie padać. Wstaję o 4:45. Szybko się pakuję i o 5 godzinie jestem już na rowerze. Wczoraj zostawiłem rower na dworze i trochę zmókł. Zwłaszcza siodełko jest mocno mokre. Na stację do Radzionkowa dojeżdżam po 30 minut jazdy. Czekam parę minut na pociąg a jego jak nie było tak nie ma. Dopiero głos przez megafon uspakaja mnie i upewnia, że tędy jeszcze cos jeździ. Zajeżdża pociąg osobowy. Szybko zajmuję miejsce w ostatnim wagonie i idę kupić bilet. Dobrze, że za rower płace tylko 1 zł. Już i tak dużo wydałem pieniędzy na jazdę PKS i PKP na tej wyprawie. W wagonie jedzie jeszcze jeden rowerzysta. Ma tak brudną ramę, że nawet nie wiem jaka to marka ramy. Gadamy chwilę na temat rowerów i planów na ten rok. Okazuje się, ze jedzie z kolegą pojeździć po Gorcach. Ja wysiadam na stacji Chorzów Batory. Tam wsiadam w pociąg do Gliwic.
W Gliwicach wysiadam o 7:30. Zdecydowałem się na pociąg ponieważ już miałem dosyć jeżdżenia po Śląsku na rowerze i chciałem stad jak najszybciej wyjechać. Zwiedzam szybko miasto i udaję się na spotkanie do kościoła na ul. Kozielskiej. Jest tam ładny drewniany kościół będący na Śląskim Szlaku Architektury Drewnianej. W międzyczasie dzwoni Grzesiek z informacją, że jeszcze nie wyjechali a Katowic i nie wiedzą o której będą w Gliwicach. Ja mam za zadanie znaleźć kościół z mszą św. koło godz. 10. Jadę po resztę ekipy na dworzec i teraz w 6 osób będziemy jechać przez najbliższe dni. Teraz ekipa jest w następującym składzie: ja, Grzesiek, Asia, Ania, Paweł i Mariusz. Szybko dojeżdżamy do kościoła, a po mszy udajemy się w dalszą trasę.

Gliwice – Ratusz na rynku© biker81

Gliwice – Kościół Wszystkich Świętych© biker81

Pomnik Adama Mickiewicza© biker81

Drewniany Kościół Wniebowzięcia NMP w Gliwicach© biker81

Budynek z muru pruskiego w Gliwicach© biker81
Za Gliwicami droga już staję się bardziej spokojna. Można odetchnąć trochę od tego wielkomiejskiego ruchu.
Najfajniejszy fragment to trasa przez Park Krajobrazy Cysterskie Kompozycje. Jest tam wiele wytyczonych ścieżek rowerowych, a jazdę umilają piękne widoki na rozległe połacie lasów.

Odra za Raciborzem© biker81

Park Krajobrazowy Cysterskie Kompozycje Krajobrazowe Rud Wielkich© biker81

Park Krajobrazowy Cysterskie Kompozycje Krajobrazowe Rud Wielkich© biker81

Park Krajobrazowy Cysterskie Kompozycje Krajobrazowe Rud Wielkic© biker81

Były i przeszkody na drodze© biker81

Park Krajobrazowy Cysterskie Kompozycje Krajobrazowe Rud Wielkich© biker81

Park Krajobrazowy Cysterskie Kompozycje Krajobrazowe Rud Wielkich© biker81

Ekipa na rowerach© biker81

Ekipa na rowerach© biker81
Niestety dalsza część drogi nie była zbyt atrakcja. Ciągłe interwały nie pozwalają wejść we właściwy rytm jazdy. Na horyzoncie powoli pojawiają się Sudety. To zapowiada atrakcje następnych dni. Taki widok motywuje mnie do dalszej jazdy. Po drodze GPS zaprowadził nas w teren. Droga dłużyła się niemiłosiernie. Na szczęście widoki wynagrodziły nam tą trasę. Po wyjeźdźcie na asfalt okazało się, że Asia wjechała w kolec od róży. Potrzebna była wymiana dętki i przymusowa przerwa. Do schroniska w Pietrowicach dojeżdżamy przed 20. Jeszcze małe zakupy w sklepie, krótka ale jak zwykle miła rozmowa z miejscowymi i można się szykować do ogniska.
Ponieważ ja kichnąłem dziś jako pierwszy na rowerze wiec musze postawić coś dobrego na stole. Wiadomo co musiałem kupić. Do tego jeszcze jedno piwo i można iść spać.

Powoli pojawiają się Sudety© biker81

Była i droga przez teren© biker81

Widok na pola© biker81

Widok na pola© biker81

Łatanie dziury© biker81

Łatanie dziury© biker81

Łatanie dziury© biker81

Odpoczynek na trasie© biker81
Południowa Polska 2011 - dzień 5
Środa, 22 czerwca 2011 Kategoria > 100 km, > 50 km, Południowa Polska 2011, Wyprawy
Km: | 145.54 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 07:48 | km/h: | 18.66 |
Pr. maks.: | 43.90 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
: | kcal | Podjazdy: | 340m | Sprzęt: Trek 7100 FX | Aktywność: Jazda na rowerze |
Mapa i profil trasy:
Zdecydowanie najgorszy dzień wyprawy jeżeli chodzi o samą trasę. Pogoda znowu dopisała. W sumie to nie ma co opisywać. Po minięciu Jeziora Międzybrodzkiego skończyły się ładne widoki i zaczął się Śląsk.











W Oświęcimiu krótki odpoczynek na rynku, gdzie w ogródkach siedziała masa młodzieży, która świętowała zakończenie roku szkolnego.
Jeszcze przed Mysłowicami pojeździłem trochę po leśnych drogach ale już sam Śląsk to ciągła jazda po mieście i po głównych drogach. Następnym razie będzie trzeba pojeździć z przewodnikiem, żeby ominąć te główne drogi. Już w Oświęcimiu zastanawiałem się czy nie pojechać pociągiem do Katowic a potem do Radzionkowa. Jednak zdecydowałem się na dalszą jazdę i nie żałowałem mimo iż było ciężko. Na Śląsku nie ma znaczenia jak jest zaznaczona droga na mapie i tak w pewnym momencie zmieni się w drogę kilkupasmową bez pobocza i co gorsza bez ścieżki rowerowej. W pewnym momencie udało mi się zjechać z głównej drogi i boczną drogą dojechałem do centrum Katowic. Tam zastanawiam czy nie zsiąść w pociąg do Bytomia ale nie chce mi się czekać godziny na pociąg. Znajduję fajną drogę do Bytomia przez Chorzów. Nawet nie pobłądziłem i spokojnie dojechałem do Bytomia. Na dworcu sprawdzam poranne pociągi do Gliwic ale nic ciekawego nie znajduję. Okazuje się, że rano są 2 pociągi z Tarnowskich ale jeszcze muszę sprawdzić czy zatrzymują się w Radzionkowie.



O 19:30 dojeżdżam do Domu Pielgrzyma w Piekarach Śląskich. Już 2 raz nawiedzam to miejsce i znowu nie udało się pospacerować po Kalwarii. Niestety prognoza pogody nie jest najlepsza i z zachodu idą burze. Teraz najważniejsze to wyspać się i dojechać rano jakoś do Gliwic. Jeszcze wieczorem konsultuje z mamą poranne pociągi do Gliwic i podejmuję decyzję, ze jadę do Radzionkowa na pociąg. Wieczorem koło 22 zaczyna padać a ja w ogóle nie mogę zasnąć. Cały czas się denerwuję tym jutrzejszym porankiem.




Zdecydowanie najgorszy dzień wyprawy jeżeli chodzi o samą trasę. Pogoda znowu dopisała. W sumie to nie ma co opisywać. Po minięciu Jeziora Międzybrodzkiego skończyły się ładne widoki i zaczął się Śląsk.

Karczma w Jeleśni© biker81

Karczma w Jeleśni© biker81

Widok na Jezioro Żywieckie© biker81

Widok z zapory na Górę Żar© biker81

Dzwonnica w Czernichowie© biker81

Zapora na Jeziorze Międzybrodzkim© biker81

Widok na Jezioro Międzybrodzkie© biker81

Zapora na Jeziorze Międzybrodzkim© biker81

Zamek w Oświęcimiu© biker81

Zamek w Oświęcimiu© biker81

Góry zostają daleko w tyle© biker81
W Oświęcimiu krótki odpoczynek na rynku, gdzie w ogródkach siedziała masa młodzieży, która świętowała zakończenie roku szkolnego.
Jeszcze przed Mysłowicami pojeździłem trochę po leśnych drogach ale już sam Śląsk to ciągła jazda po mieście i po głównych drogach. Następnym razie będzie trzeba pojeździć z przewodnikiem, żeby ominąć te główne drogi. Już w Oświęcimiu zastanawiałem się czy nie pojechać pociągiem do Katowic a potem do Radzionkowa. Jednak zdecydowałem się na dalszą jazdę i nie żałowałem mimo iż było ciężko. Na Śląsku nie ma znaczenia jak jest zaznaczona droga na mapie i tak w pewnym momencie zmieni się w drogę kilkupasmową bez pobocza i co gorsza bez ścieżki rowerowej. W pewnym momencie udało mi się zjechać z głównej drogi i boczną drogą dojechałem do centrum Katowic. Tam zastanawiam czy nie zsiąść w pociąg do Bytomia ale nie chce mi się czekać godziny na pociąg. Znajduję fajną drogę do Bytomia przez Chorzów. Nawet nie pobłądziłem i spokojnie dojechałem do Bytomia. Na dworcu sprawdzam poranne pociągi do Gliwic ale nic ciekawego nie znajduję. Okazuje się, że rano są 2 pociągi z Tarnowskich ale jeszcze muszę sprawdzić czy zatrzymują się w Radzionkowie.

Droga przez las© biker81

Droga przez las© biker81

Standardowy widok na Śląsku© biker81
O 19:30 dojeżdżam do Domu Pielgrzyma w Piekarach Śląskich. Już 2 raz nawiedzam to miejsce i znowu nie udało się pospacerować po Kalwarii. Niestety prognoza pogody nie jest najlepsza i z zachodu idą burze. Teraz najważniejsze to wyspać się i dojechać rano jakoś do Gliwic. Jeszcze wieczorem konsultuje z mamą poranne pociągi do Gliwic i podejmuję decyzję, ze jadę do Radzionkowa na pociąg. Wieczorem koło 22 zaczyna padać a ja w ogóle nie mogę zasnąć. Cały czas się denerwuję tym jutrzejszym porankiem.

Bazylika Najświętszej Marii Panny i św. Bartłomieja w Piekarach Śląskich© biker81

Bazylika Najświętszej Marii Panny i św. Bartłomieja w Piekarach Śląskich© biker81

Figura św. Piotra© biker81

Figura św. Pawła© biker81

Sanktuarium Matki Sprawiedliwości i Miłości Społecznej - drzwi wyjściowe© biker81
Południowa Polska 2011 - dzień 4
Wtorek, 21 czerwca 2011 Kategoria > 100 km, > 50 km, Południowa Polska 2011, Wyprawy
Km: | 100.62 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 05:41 | km/h: | 17.70 |
Pr. maks.: | 47.20 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
: | kcal | Podjazdy: | 900m | Sprzęt: Trek 7100 FX | Aktywność: Jazda na rowerze |
Mapa i profil trasy:
W końcu dzień przywitał nie słonecznie. Pełen nadziej ruszam w drogę. Omijam planowane wcześniej Wadowice i Kalwarię Zebrzydowską i jadę prosto do Torbielowa. Do Makowa zjeżdżam tą samą trasą co wczoraj. W Makowie zwiedzam miasto i ruszam dalej.
































Niestety droga jest dosyć mocno ruchliwa. Po drodze zjeżdżam na boczne drogi i kieruję się do Rychwału. Po drodze podjeżdżam dosyć stromym podjazdem na Sanktuarium na Jasnej Górce.
W Rychwałdzkie zwiedzam Sanktuarium i zjadam obiad w dworku w Rychwałdzkie. Potem zostaje już tylko zjazd do Żywca.





Pokręciłem się trochę po Żywcu ale nie miałem jakoś ochoty na zwiedzanie miasta. Już zaczynam myśleć o podjeździe do Torbielowa.




Z Żywca zaczyna się 23-kilometrowy podjazd na przejście graniczne ze Słowacją. Nachylenie terenu jest tak łagodne, ze do schroniska zajeżdżam dosyć mając cały czas na zegarze 18-22 km/h. Starałem się wycisnąć z siebie jak najwięcej nie zakwaszając mięśni i zobaczyć jak pracuje na takim podjeździe. Tak się w Korbelowie rozpędziłem, że prawie ominąłem schronisko. Wiedziałem, że schronisko jest zaraz za sklepem ale nie wiedziałem którym. Po przyjeździe do schroniska zaczyna padać. Niestety muszę czekać 30 minut na otwarcie schroniska. Dobrze, ze znajduję miejsce pod zadaszeniem i mogę spokojnie czekać na otwarcie schroniska.
Wieczorem po mszy świętej zaliczam jeszcze przełęcz Glinne (809 m n.p.m.) i jest to zarazem najwyższy punkt tej wyprawy. Podjazd jest już bardziej stromy i nie mam takiej średniej prędkości jak podczas podjazdu do schroniska.
W końcu dzień przywitał nie słonecznie. Pełen nadziej ruszam w drogę. Omijam planowane wcześniej Wadowice i Kalwarię Zebrzydowską i jadę prosto do Torbielowa. Do Makowa zjeżdżam tą samą trasą co wczoraj. W Makowie zwiedzam miasto i ruszam dalej.

Widok na Beskidy© biker81

"Stara Karczma" w Jeleśni© biker81

"Stara Karczma" w Jeleśni© biker81

Zamek Komorowskich w Suchej Beskidzkiej© biker81

Zamek Komorowskich w Suchej Beskidzkiej© biker81

Kościół Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny w Suchej Beskidzkiej© biker81

Kościół Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny w Suchej Beskidzkiej© biker81

Kościół Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny w Suchej Beskidzkiej© biker81

Kościół Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny w Suchej Beskidzkiej© biker81

Kościół Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny w Suchej Beskidzkiej"© biker81

Kościół Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny w Suchej Beskidzkiej© biker81

Kościół Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny w Suchej Beskidzkiej© biker81

Kościół Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny w Suchej Beskidzkiej© biker81

Kościół Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny w Suchej Beskidzkiej© biker81

Kościół Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny w Suchej Beskidzkiej© biker81

Kościół Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny w Suchej Beskidzkiej© biker81

Drewniany dom w Suchej Beskidzkiej© biker81

Widok na Beskidy© biker81

Widok na Beskidy© biker81

Widok na Beskidy© biker81

Widok na Beskidy© biker81

Pomnik przyrody w Ślemieniu© biker81

Widok na Beskidy© biker81

Widok na Beskidy© biker81

Sanktuarium Jasna Górka w Ślemieniu© biker81

Sanktuarium Jasna Górka w Ślemieniu© biker81

Wnętrze kościoła© biker81

Figurka Matki Boskiej Fatimskiej© biker81

Kościół św. Andrzeja Apostoła w Gilowicach© biker81

Kościół św. Andrzeja Apostoła w Gilowicach© biker81

Pomnik upamietniający pomordowany w I Wojnie Światowej© biker81

Kościół św. Andrzeja Apostoła w Gilowicach© biker81
Niestety droga jest dosyć mocno ruchliwa. Po drodze zjeżdżam na boczne drogi i kieruję się do Rychwału. Po drodze podjeżdżam dosyć stromym podjazdem na Sanktuarium na Jasnej Górce.
W Rychwałdzkie zwiedzam Sanktuarium i zjadam obiad w dworku w Rychwałdzkie. Potem zostaje już tylko zjazd do Żywca.

Sanktuarium Matki Bożej Rychwałdzkiej w Rychwałdzie© biker81

Dwór w Rychwałdzie© biker81

Dwór w Rychwałdzie© biker81

Widok na Sanktuarium Matki Bożej Rychwałdzkiej w Rychwałdzie© biker81

Widok na Beskidy© biker81
Pokręciłem się trochę po Żywcu ale nie miałem jakoś ochoty na zwiedzanie miasta. Już zaczynam myśleć o podjeździe do Torbielowa.

Żywiec© biker81

Żywiec© biker81

Żywiec© biker81

Żywiec© biker81
Z Żywca zaczyna się 23-kilometrowy podjazd na przejście graniczne ze Słowacją. Nachylenie terenu jest tak łagodne, ze do schroniska zajeżdżam dosyć mając cały czas na zegarze 18-22 km/h. Starałem się wycisnąć z siebie jak najwięcej nie zakwaszając mięśni i zobaczyć jak pracuje na takim podjeździe. Tak się w Korbelowie rozpędziłem, że prawie ominąłem schronisko. Wiedziałem, że schronisko jest zaraz za sklepem ale nie wiedziałem którym. Po przyjeździe do schroniska zaczyna padać. Niestety muszę czekać 30 minut na otwarcie schroniska. Dobrze, ze znajduję miejsce pod zadaszeniem i mogę spokojnie czekać na otwarcie schroniska.
Wieczorem po mszy świętej zaliczam jeszcze przełęcz Glinne (809 m n.p.m.) i jest to zarazem najwyższy punkt tej wyprawy. Podjazd jest już bardziej stromy i nie mam takiej średniej prędkości jak podczas podjazdu do schroniska.

Przełęcz Glinne zdobyta© biker81